Stan boisk w polskiej lidze jest mniej więcej taki jak stan dróg w naszym kraju. Dziura za dziurą. Zwłaszcza po zimie. Teoretycznie utrzymanie w dobrym stanie trawnika nie powinno stanowić wielkiego wyzwania, ale rzeczywistość potrafi zaskakiwać. W Poznaniu płyta nadaje się bardziej do motocrossu niż futbolu, we Wrocławiu do beach soccera, w Warszawie jest w stanie przejściowym – czyli jeszcze się grać na niej da, ale już za chwilę zalecana będzie ostrożność.
Pierwszy w tym roku postanowił zareagować Wrocław:
W związku z koniecznością wymiany części murawy na Stadionie Miejskim, zarządy Spółek WKS Śląsk i Wrocław 2012 podjęły decyzję, że najbliższy mecz Śląska Wrocław z PGE GKS Bełchatów, który zostanie rozegrany 7 kwietnia 2012 roku, odbędzie się na stadionie przy ul. Oporowskiej. W tym czasie na Stadionie Miejskim będzie przeprowadzona wymiana uszkodzonego elementu w instalacji tryskaczowej, a także wymieniana trawa w miejscach o największych ubytkach, w których nie ma szans na jej wegetację. W ten sposób piłkarze Śląska będą mogli dokończyć obecną rundę na lepszej nawierzchni.
Z kolei „Gazeta Wyborcza” twierdzi, że powyższe oświadczenie to tylko pic na wodę i że tak naprawdę stadion został zamknięty z zupełnie innego powodu: Wiemy, że powodem są ogromne problemy z systemem elektrycznym na obiekcie, który nie działa tak jak powinien. Wszelkie układy elektryczne powinny być sterowane komputerowo, a działają ręcznie. UEFA jest bardzo poważnie zaniepokojona sytuacją i nalega na władze Wrocławia, aby przyspieszyły prace. Dlatego stadion ma być całkowicie wyłączony z użytkowania.