Dzisiejsza prasa poświęca wyjątkowo dużo miejsca aferom PZPN-u. Na uwagę zasługują wywiady ze Zdzisławem Kręciną i Grzegorzem Kulikowskim.
SUPER EXPRESS
Rozmówka ze Zdzisławem Kręciną.
„Super Express”: – Rozmawiamy z byłym czy obecnym sekretarzem generalnym PZPN?
Zdzisław Kręcina: – Z punktu widzenia decyzji zarządu PZPN od ponad trzech miesięcy nie sprawuję tej funkcji. Niemniej jednak – wobec różnorodnych opinii prawników w tej sprawie – w połowie stycznia wysłałem do związku krótkie pismo z prośbą o zajęcie stanowiska w tej kwestii. Pismo nie miało charakteru roszczeniowego. To, próba ustalenia, czy wszystko odbyło się zgodnie z przyjętymi regułami.
(…)
– Na deser afera z Grzegorzem Kulikowskim, który oskarżył pana i Grzegorza Latę o przyjęcie łapówki. Przyjął pan od niego pieniądze?
– Bądźmy precyzyjni: pan Kulikowski przekazał mi drobną część swojego zadłużenia wobec mojej osoby. Ta kwota to 10 tys. zł. A wcześniej, w 2006 roku, pożyczyłem mu 90 tysięcy franków. Jeśli chodzi o samo przekazanie pieniędzy, to zrobił to bezceremonialnie w restauracji, w której siedzibę ma związek, w obecności pracowników różnych instytucji. Ten człowiek – o czym wie Prokuratura Rejonowa w Warszawie – jest mi po prostu winien znaczną kwotę. Tu nie ma mowy o żadnej łapówce.
FAKT
Teksty po lidze plus informacja, że Wojciech Szczęsny zapłacił za przyjęcie urodzinowe młodej Angielki, które odbywało się w restauracji, w której akurat jadł obiad.
GAZETA WYBORCZA
Artykuł o tym, że Legia nie chce zdobyć mistrzostwa.
34-letni napastnik to kolejny problem. Skorża – podejrzewam nawet, że całkiem świadomie – z każdym meczem staje się jego zakładnikiem. Licząc, że tak jak jesienią piłkarz ten w pojedynkę zapewni drużynie punkty, dał mu carte blanche. Dlatego na boisku rządzi nie Skorża, ale Ljuboja. Piłkarzy ustawiają, ganią i chwalą nie kapitanowie Ivica Vrdoljak z Michałem Ł»ewłakowem, ale Ljuboja. Z boiska schodzą wszyscy, którzy zawodzą, tylko nie Ljuboja.
Choć i tak w jego przywarach widać postęp. Choć w sobotę zniecierpliwiony zaczął sugestywnie rozkładać ręce już w 1 min i 40 s, a później obsobaczył młodego Michała Ł»yro, to jednak z czasem był bardziej opanowany, pozwolił nawet uderzyć Wolskiemu z rzutu wolnego.
(…)
Kiedy Skorża nie korzysta z pozyskanych piłkarzy bądź korzysta zbyt późno (tylko 45 i 15 minut Blanco w lidze) nawet w najbardziej kryzysowych sytuacjach, mam wrażenie, że graczy tych nie potrzebował, a zależało mu jedynie na wygodnym alibi na wypadek, gdyby ich jednak nie sprowadzono – że w okrojonym składzie po mistrzostwo sięgnąć nie sposób.
Trener nie może narzekać, że jak w pierwszym roku pracy jest niesłuchany, nierozumiany i osamotniony. Zmieniło się wiele i wydaje się, że jak mało kiedy przy Łazienkowskiej wszystkim zależy na tytule. Czy to właściciel, czy prezes, czy dyrektor skautingu Marek Jóźwiak, z którym Skorży nie było po drodze, a teraz spełnił transferowe zamówienia trenera.Â
POLSKA THE TIMES
Dłuższy wywiad ze Zdzisławem Kręciną.
Jakiś scenariusz Pan sobie jednak napisał?
W tej sprawie nie, przeżywam teraz natomiast kolejną sprawę, która właśnie wypłynęła. Widzew. To jest dla mnie najważniejsze. W swoim długim już życiu raz byłem postawiony w stan podejrzenia i to było związane właśnie z Widzewem przed wyborami w PZPN w 2008 r. Szczerze mówiąc, od tego czasu budzę się codziennie z myślą, że jestem podejrzany. To na mnie ciąży, chciałbym się z tym wreszcie uporać i wstawać spokojnie. Mam zarzut, dla mnie wątpliwy. W mediach ukazały się informacje, jakoby pracownik PZPN spróbował ominąć komornika, który trzymał rękę na Widzewie, poprzez przekazywanie pieniędzy na konto wskazane przez firmę J.A.G. Andrzeja Grajewskiego, który był wówczas właścicielem Widzewa. Dotyczy to pieniędzy, które Widzew otrzymał od UEFA za grę w europejskich pucharach w 2000 r. Te pieniądze przyszły do PZPN we frankach szwajcarskich. U nas ta waluta została przeksięgowana i równowartość, po pewnych potrąceniach zaległych wobec PZPN, została przekazana na konto Widzewa. Ł»adnych inny wierzycieli, żadnego Grajewskiego. Spór polega na tym, że – zdaniem prokuratury – były w tym czasie zajęcia komornicze w Widzewie. PZPN poprzez swoje służby prawne i finansowe sprawdził, że tych zajęć nie było i te pieniądze mogły trafić na konto Widzewa, a nie do komornika.Â
I przez tyle lat nie udało się tego rozstrzygnąć?Â
Brawo! Moim zdaniem można tę sprawę było załatwić w ciągu paru godzin. A ja trzy i pół roku żyję w niepewności. I bardzo mnie to stresuje.
Może lepszy stres niż odsiadka…
Kilkuletnie więzienie bez wątpienia mi grozi.
(…)
A co w sprawie afery nagraniowej, w wyniku której stracił Pan pracę? Przesłuchiwały Pana CBA, CBŚ?
Nie. Mogę się odnieść natomiast do kolejnej rewelacji pana Kulikowskiego, który na łamach „Super Expressu” stwierdził, że dał mi jakieśÂ pieniądze. Rzeczywiście mi je dał. Opowiem od początku. W 2006 r. pożyczyłem mu 90 tys. franków szwajcarskich. Byliśmy kolegami, rodzinnie się spotykaliśmy. Był bliskim kolegą mojego szefa Michała Listkiewicza. W gronie PZPN spotykaliśmy się bardzo często towarzysko. Pożyczka była na rok. Później prosił o prolongowanie. Nasze relacje po wyborach zaczęły się bardzo psuć. On liczył na to, że będąc szefem kampanii wyborczej Grzegorza Laty, będzie miał więcej do powiedzenia w PZPN. Później się dowiedziałem, że postawił warunek. Będzie wspierał kampanię, jak sekretarzem nie będzie już Kręcina. Dowiedziałem się o tym już w trakcie kampanii, dlatego postanowiłem zrobić taktyczny manewr. Wystartowałem w wyborach i umówiłem się z Latą, że ewentualnie ja zrezygnuję w ostatniej chwili, wesprę go, ale zachowam funkcję sekretarza. I tak się stało. Nie mogli się z tym pogodzić ani Kulikowski, ani Greń i zaczęła się otwarta wojna.Â
Co się takiego stało, że Kulikowski aż tak bardzo Pana nie chciał na tym stanowisku, skoro łączyły was relacje prywatne i pożyczka?
Zorientował się, że tonuję jego zapędy.
(…)
Moment decydujący przyszedł natomiast wtedy, kiedy Kulikowski w 2011 r. w rozmowie z Latą zażądał mojej dymisji. Pieniędzy mi nie oddał. Dostałem jedną ratę, którą teraz nazywa łapówką. Siedzieliśmy wrestauracji na dole w PZPN. On tyłem do ściany, oparty, pewnie już z włączoną aparaturą nagrywającą. Rozmowa była zwykła, towarzyska. Nagle położył przede mną plik banknotów przy wielu świadkach, bo to była pora obiadowa. Nie wiem, co powiedział sobie do mikrofonu. Wziąłem je, aby nie wzbudzać sensacji, i mówię sobie: Dobra, chociaż tyle mi oddał.Â
Ile to było?
Dziesięć tysięcy złotych. I on teraz mówi, że to jest łapówka. Łapówka to się zacznie, jak mi najpierw spłaci dług.
(…)
Nie patrzy Pan z dystansu. Wtajemniczeni twierdzą, że wciąż doradza Pan Lacie…
No, co pan! (śmiech)Â
Ale wciąż pracuje Pan w PZPN.
Jestem zatrudniony do 31 grudnia 2012 r. Ale już mnie w związku nie ma. Po moim odejściu nagle się okazało, że wszystko w związku jest cacy, nie ma problemu orzełka itp. Swój przypadek określam: efektem Kaplera. Po odejściu szefa Narodowego Centrum Sportu Stadion Narodowy okazał się nagle piękny, gotowy, łączność została przywrócona, a trawa się zazieleniła.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Rozmowa z Maciejem Rybusem.
Zamiast strzelać gole bije pan przeciwników.
Bez przesady. Rzeczywiście, dostałem czerwoną kartkę w Pucharze Rosji, ale w ostatniej minucie dogrywki, więc nie miała ona większego znaczenia. Facet trzymał mnie w pół, próbowałem się wyrwać raz, drugi, za trzecim razem trafiłem go w klatkę piersiową. Padł, jak rażony piorunem. Słusznie sędzia mnie wyrzucił, trochę przesadziłem. Jednak wcześniej po mojej akcji i Marcina Komorowskiego mieliśmy rzut karny i objęliśmy prowadzenie. Szkoda tego odpadnięcia w ćwierćfinale Pucharu Rosji, bo o finał gralibyśmy z Dynamem Moskwa.
(…)
To oznacza, że obawy Franciszka Smudy były bezpodstawne? Powiedział, że na pana miejscu do Groznego by nie wyjechał.
Ja go rozumiem. Wyjeżdżałem na kilka miesięcy przed Euro, bał się, bo dla niego i pewnie wszystkich w Polsce Terek to żaden wielki klub. Pewnie bardziej zadowolony byłby, gdybym poszedł do Bundesligi. Jednak najważniejsza jest moja forma. Jeśli będzie dobra, to miejsce, w którym gram, będzie miało mniejsze znaczenie. Może jakby trener Smuda tutaj przyjechał, zobaczył, w jakich warunkach pracuję, to zmieniłby zdanie.
Albo zobaczyłby kontrakt i liczby w nim zawarte.
O właśnie. Chociaż wypłaty jeszcze nie miałem. Ale premii za trzy mecze dostałem więcej niż wynosiła moja pensja w Legii. Widać różnicę, prawda?
Przelewem czy w reklamówce?
Po meczu, na bazie, siedzi pani, ma wszystko rozpisane, banknoty pospinane gumeczkami, wie, który plik jest dla kogo. Tych premii nie mamy w kontraktach, są uznaniowe. Na razie dostajemy połowę, a jak wyprzedzimy na koniec sezonu Rostów, to dostaniemy drugą.
Wywiad z Grzegorzem Kulikowskim.
Więc po co to panu? Sponsorował pan Latę, a teraz chce wysadzić go w powietrze.
Nie odzywałbym się, gdyby Grzegorz w kampanii wyborczej nie poprosił mnie o pieniądze. Obiecywał zmiany. Dzień przed wyborami zbierałem dla niego głosy, w ostatniej chwili udało mi się pozyskać jednego delegata. Pamiętajmy, że Lato wygrał jednym głosem. Jak wygrał, od razu z Kazimierza Grenia chciał zrobić wariata. Wiedziałem, że mnie może czekać to samo. Dlatego musiałem mieć materiały.
(…)
PZPN to mafia?
Nie mogę tak powiedzieć, ale procedury wybierania kontrahentów, zawierania umów normalnie nie są. Problem jest inny. Załóżmy nawet, że Lato odejdzie. Ale za jego plecami są inni: Hańderek, Niemiec… Ludzie, którzy zarządzają związkiem od czasów pana Dziurowicza i obecnie już przymierzają się do nowych rozdań. To jest prawdziwy kłopot.
Kto jest Corleone? Kto pociąga za sznurki?
Wszystkimi sznurkami moim zdaniem pociągali Kręcina i Placzyński. Lato jest tylko instrumentem w ich rękach.
Widział się pan po ujawnieniu nagrać z Kręciną lub Latą?
Z Latą.
Co powiedział?
Zadzwonił do mnie tuż po ujawnieniu nagrań. Przestraszony spytał, co się dzieje i czy dałem Greniowi te ostre taśmy. Powiedziałem, że nie. Potem zaproponował spotkanie. Chciał mnie urobić. Obiecał sprzęt dla akademii, bilety na Euro. Mówił, że jego rodzina strasznie to przeżywa, zwłaszcza żona.
(…)
To dlaczego pan znów zaatakował, kolejnymi nagraniami?
Bo zobaczyłem, że Kręcina dalej z tylnego siedzenia rządzi. Dowiedziałem się też, że pełnomocnikiem ds. budowy siedziby został Ireneusz Serwotka, który był we wszystkich możliwych komisjach, z wykształcenia nie jest budowlańcem, a takich w zarządzie nie brakuje. Lato od listopada próbował mnie urobić. Jak to mu się nie udało i wiedział, że nie odpuszczę, po siedmiu miesiącach przypomniał sobie, że niby w sejfie zabezpieczył kopertę, którą mu dałem.
Kiedy Lato przyjął od pana pieniądze?
W czerwcu wziął, we wrześniu chciał mi oddać, a zawiadomienie do prokuratury złożył dopiero w styczniu. Czekam, aż ktoś sprawdzi, czy na tej kopercie są moje odciski palców. Na pewno nie. Lato pieniądze ode mnie wydał, a do koperty włożył inne. Jestem o tym przekonany, a każdy mądry prokurator może to sprawdzić.
SPORT
Noty dla Cracovii… My chyba naprawdę oglądamy inne mecze.





