Nacho Novo: – Im więcej osób cię nienawidzi tym lepiej…

redakcja

Autor:redakcja

24 marca 2012, 09:31 • 10 min czytania

– Po meczu prezes klubu zaprosił całą drużynę Dundee na kolację do kasyna. Siedzieliśmy spokojnie i wtedy się zaczęło… Afera, ochroniarze. Facet podniósł na mnie rękę, więc na niego ruszyłem. Przybiegli ludzie z klubu i trener Jim Duffy. Krzyczał: „synu, wracaj do hotelu! Wracaj, nie jesteśmy w Szkocji!”. Wyszedłem z kasyna, żeby wsiąść do taksówki, ale… zawróciłem. Na szczęście znowu mnie wyciągnęli, wróciliśmy do hotelu, ale trener opowiadał potem, że pod hotelem pojawiły się dwa vany z sześcioma facetami w środku. Na szczęście nic się nie stało. A ja taki już jestem – zwykle spokojny, ale jak ktoś szuka problemów… – opowiada w rozmowie z Weszło nowy nabytek Legii, Nacho Novo.
Twój nowy trener klubowy mawia czasem po porażkach, że liga będzie ciekawsza. Ja po prześledzeniu twojej historii mam wrażenie, że ciekawsza będzie dopiero teraz. Z Nacho Novo.
Liga będzie ciekawa, ale na pewno nie z powodu jednego zawodnika.

Reklama

Dobra, do rzeczy. Niewielu kibiców w Polsce wie, że dwa lata temu napisałeś autobiografię, w której bardzo się otworzyłeś.
Zawsze taki byłem – szczery i bezpośredni. Niczego nie ukrywałem i mówiłem to, co myślę. Za to też ludzie zawsze mnie szanowali. Bo nigdy nie uciekałem przed problemami, wolałem otwarcie stawiać im czoła. Jeśli robię coś źle, to będę pierwszym, który o tym powie. Wydaje mi się, że po tym poznaje się charakter piłkarza – czy potrafi wyjść z twarzą z problematycznych sytuacji.

Ty miałeś ich w karierze sporo. Np. kiedy w Bukareszcie pouczałeś pewnego mafioso…
Wtedy nie wiedziałem, że to mafioso (śmiech).

Reklama

… jak ma traktować swoją kobietę.
No, była taka sytuacja… Po meczu prezes klubu zaprosił całą drużynę Dundee na kolację do kasyna. Siedzieliśmy spokojnie i wtedy się zaczęło… Afera, ochroniarze. Facet podniósł na mnie rękę, więc na niego ruszyłem. Przybiegli ludzie z klubu i trener Jim Duffy. Krzyczał: „synu, wracaj do hotelu! Wracaj, nie jesteśmy w Szkocji!”. Wyszedłem z kasyna, żeby wsiąść do taksówki, ale… zawróciłem. Na szczęście znowu mnie wyciągnęli, wróciliśmy do hotelu, ale trener opowiadał potem, że pod hotelem pojawiły się dwa vany z sześcioma facetami w środku. Na szczęście nic się nie stało. A ja taki już jestem – zwykle spokojny, ale jak ktoś szuka problemów… (śmiech).

OK, to teraz historia bardziej żartobliwa – z Georgiosem Samarasem. Niby niewinna sprawa, ale odbiła się dużym echem. Lubisz prowokować, przyznaj…
Nieee, nie o to chodzi. Po prostu jak Celtic zdobył mistrzostwo w 2008 roku, to McGeady i Samaras nabijali się z nas w mediach. Siedzieliśmy cicho, nie komentowaliśmy tego. Wygrali – OK, niech mają. Ale poczekajcie, co będzie, jak my zdobędziemy mistrzostwo. No i zrobiłem „hahaha” w stronę Samarasa i dziś przy każdym meczu z Celtikiem kibice Rangersów tak śpiewają.

Ale kręciło cię to, że media tak chętnie o tobie pisały…
Zawsze miałem dobre kontakty z prasą, często chodziłem na kawę z dziennikarzami. Przyjaźniłem się z nimi, ale nie miałem problemu, gdy mnie skrytykowali, bo już na początku znajomości zaznaczałem: możemy rozmawiać, o czym chcesz, nie ma problemu i jak zagram źle, nie będę wymagał, żebyś dał mi dziesiątkę. Rozumiem pracę dziennikarzy i dziś mogę powiedzieć, że przez całą karierę traktowałem media dobrze, bo zawsze okazywały mi szacunek. Profesjonalizm z obu stron – na tym mi zależało.

Profesjonalizm w kontaktach z mediami to jedno, ale większość piłkarzy woli nie poruszać bolesnych tematów związanych z rodziną. Dla nas, dziennikarzy, to świetnie, że się tak otworzyłeś, ale ciekawi mnie, skąd się to wzięło u ciebie wzięło. Potrzebowałeś oczyszczenia?
Nie ma sensu pisanie biografii, jeśli się nie otworzysz w pełni i nie opowiesz wszystkiego. Ech… (Novo spuszcza wzrok) To były wyjątkowe sytuacje w moim życiu. Bardzo źle to przeżyłem i szczerze mówiąc, dalej mnie to wszystko boli, bo byłem bardzo przywiązany do matki. Dlatego uważam, że moje życie było trudne. Oddajesz się pracy, ale i tak cały czas masz to w głowie. W każdym meczu, niezależnie od tego, co robisz.

Właśnie z powodu przywiązania do matki nie chciałeś na początku wyjechać za granicę, a jak się później okazało – to była kluczowa decyzja w twojej karierze.
Mama bardzo źle przeżyła rozstanie z ojcem. Tak źle, że nawet próbowała odebrać sobie życie. Wchodzisz do domu i masz przed sobą taki widok… Nie życzyłbym tego najgorszemu wrogowi. Było nam – mnie i siostrze – bardzo ciężko. W końcu zdecydowałem się na transfer do Szkocji. Kiedy przeniosłem się do Raith Rovers w 2001 mama co jakiś czas mnie odwiedzała. W Dundee było podobnie. Raz przyjechała na miesiąc, potem wróciła do Hiszpanii i po dwóch tygodniach zmarła. To były najtrudniejsze chwile w moim życiu. Przerażające. Była po operacji serca. Wszyscy mówili, że będzie dobrze. Ale potem się pogorszyło i musiała poddać się jeszcze jednej. Trener pozwolił mi polecieć do Hiszpanii, żeby ją odwiedzić. Miałem zarezerwowany lot z Edynburga do Madrytu, a potem przesiadka do La Corunii. Przez cały czas byłem w kontakcie z siostrą i wujkiem. Przekazywali mi kolejne informacje, a ja tylko płakałem. Straszna podróż. Kiedy wylądowałem w Madrycie, wujek powiedział, że mama zmarła.

Mam wrażenie, że tak naprawdę do momentu transferu do Glasgow Rangers miałeś często pod górkę. Szczególnie w życiu prywatnym.
Cały wyjazd do Szkocji traktowałem jako przygodę. Chciałem zobaczyć, czy sprawdzę się w typowej lidze brytyjskiej, gdzie dominuje walka. Szczerze mówiąc, trochę się bałem. Nie miałem pojęcia, jak w Szkocji traktują piłkarzy kibice, nie znałem języka… Ale szybko zaprzyjaźniłem się z kilkoma Hiszpanami i nie było tak źle. Choć w Raith Rovers na początku za wiele nie zarabiałem. 250 funtów tygodniowo. Jedyne, na czym się skupiałem to piłka i nauka angielskiego.

Nie obawiałeś się, że po transferze do Raith Rovers będziesz mógł kompletnie przepaść?
Nie, nigdy nie miałem takich wątpliwości. Strzelałem dużo bramek w Huesce, w Raith, więc kolejne transfery były kwestią czasu. Zawsze miałem mentalność zwycięzcy i wiedziałem, że musi mi się udać. To mnie doprowadziło do miejsca, w którym byłem. No i w którym jestem teraz.

Wspomniałeś, że nie wiedziałeś, jacy w Szkocji są kibice. Najdobitniej przekonałeś się o tym już w barwach Rangers, kiedy… znalazłeś swój adres w internecie.
Tak, ci z Celticu go opublikowali. Ale nie przejmowałem się. Policja zajęła się sprawą i miałem w domu ochronę 24 godziny na dobę. Ogólnie nigdy nie miałem większych problemów z kibicami. Na ulicy często mnie wyzywali, ale to nic poważnego. Uważam zresztą, że im więcej osób cię nienawidzi, tym lepiej.

Najgorsza jest obojętność?
Najważniejsze, żeby o tobie mówili.

Kibice Aberdeen mówili. I to sporo.
Taaak, nienawidzą mnie.

A ty w wywiadach zapewniasz, że spodenki przed ich trybuną ściągnąłeś przypadkowo. Przecież nikt w to nie uwierzy.
Bo to nie była prowokacja. Schodziłem do tunelu i ściągnąłem spodenki, żeby sobie w nie włożyć koszulkę. Wcześniej pokazałem kibicom środkowy palec i wtedy rzeczywiście ich sprowokowałem. Ale i tak skupiono się na zdjęciu, na którym mam ściągnięte spodenki. I zaczęły się telefony. Wszyscy dzwonili – z Hiszpanii, Szkocji. Dziś wspominam to z uśmiechem.

Dostałeś karę?
Nie. Nie miałem żadnych problemów.

A kiedy mówiło się o tobie w kontekście reprezentacji Szkocji, to miałeś problemy?
Nie wiem jak tutaj, ale w Szkocji nie jest to mile widziane. Jeśli się tam nie urodziłeś, to ciężko, żeby fani to zaakceptowali. O mojej grze w tamtejszej reprezentacji mówiło się przez kilka tygodni, 60-70% kibiców było podobno na tak, ale ja cały czas miałem wątpliwości. Nie byłem przekonany. Czułem też, że jeśli reprezentacji nie będzie iść, to krytyka skupi się na mnie.

Nie boisz się, że w Legii będziesz musiał się zmierzyć z tą krytyką? Na razie idzie ci przeciętnie.
Zawsze chcę dawać kibicom dużo radości, ale czasem jest tak, że człowiek tak się angażuje, podchodzi do meczu z taką obsesją, że w końcu nic nie wychodzi. Na razie w pierwszym składzie zagrałem dopiero trzy razy, ale jeszcze powalczę o herb Legii i pokażę, że jestem z kibicami.

Chyba nie spodziewałeś się, że w przeciętnej polskiej lidze będzie tak trudno o miejsce w podstawowym składzie.
Nie zastanawiałem się nad tym. Najważniejsze, żebym zaczął strzelać bramki, bo to one dają mi życie. Muszę się skupić na normalnej grze, bo wczoraj (w meczu z Gryfem Wejherowo – przyp. red.) nie byłem sobą. Popełniałem błędy przy banalnych podaniach. Głupio traciłem piłkę. Jedyny plus jest taki, że dochodzę do sytuacji strzeleckich. Najgorzej by było, gdyby i to mi się nie udawało. Tak to bywa w życiu napastnika – kiedy strzelisz pierwszą bramkę, wszystko się otwiera. Liczę się uda, że w następnej kolejce, bo myślę, że zagram w pierwszym składzie. Zawsze tak do tego podchodzę – sam się w ten sposób motywuję. A jak nie wychodzę w pierwszym składzie, to daję z siebie trzy razy więcej, żeby udowodnić, że to ja powinienem grać.

Lepiej się czujesz jako skrzydłowy czy napastnik?
Zdecydowanie jako napastnik, ale na skrzydle też mogę grać.

To masz problem, bo Ljuboja to faworyt Skorży i wydaje się nietykalny, a na dodatek do Legii dołączył jeszcze Ismael Blanco.
Nie dziwię się słowom trenera, bo Ljuboja to wielki piłkarz. Tak samo jak „Rado”, Blanco czy Wolski. Ten ostatni jest niesamowity. Uwielbiam tego chłopaka. Poza boiskiem skromny i cichy, a na nim… Ma wszystko, żeby osiągnąć sukces w piłce międzynarodowej, a najlepsze jest to, że ma dopiero dziewiętnaście lat.

Eksperci zastanawiają się, czy powinien wyjechać za granicę po sezonie.
Jeśli chodzi o ligę hiszpańską albo włoską, to poradziłby sobie w czołówce.

A z Ljuboją jak żyjesz? Niektórzy przewidują, że w szatni będzie konflikt, kiedy zamiast niego w pierwszym składzie wyjdziesz ty lub Blanco.
Nie sądzę. Każdy skupia się na sobie, konkurencja rzeczywiście jest ogromna, ale wszyscy w drużynie dobrze mnie przyjęli. Zresztą zawsze byłem dobrym duchem zespołu. A tutaj, w Legii, jest jedna z najfajniejszych szatni, w jakich przebywałem. Podobną atmosferę mieliśmy w Rangersach, jeszcze z Dado Prso. Ale nie chodzi o nazwiska, tylko o to, jak zawodnicy cię traktują. Ja najlepszy kontakt mam oczywiście z Astizem. Biedak musi mi wszystko tłumaczyć. Bardzo pomocny jest jeszcze Michał Se…

Ł»ewłakow.
Zewlakow (śmiech). Bardzo miły człowiek. Też Choto… (Novo się zastanawia)

Jeszcze nie znasz wszystkich nazwisk?
Znam, znam, ale niektóre ciężko mi wymówić.

W Polsce mawiamy, że kiedy trafia do naszej ligi zawodnik z dużym nazwiskiem, to najprawdopodobniej ma jakąś ukrytą wadę. Kew Jaliens z Wisły Kraków zapomniał, jak się gra w piłkę, Ljuboja zawsze był znany z toksycznego charakteru, a jaką wadę ma Nacho Novo?
Chyba nie mam żadnej. Ludzie postrzegali mnie jako agresywnego gościa, ale wszystko zmienia się z wiekiem, człowiek dojrzewa. Czuję się bardzo dobrze, unikam problemów. Dziennikarze wypytywali mnie, czy przyjechałem do Legii na emeryturę, a ja zawsze zaprzeczałem. Obejrzałem na żywo wyjazdowy mecz ze Sportingiem Lizbona i Legia zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Zagraliśmy… To znaczy moi koledzy zagrali świetnie i to oni powinni awansować bez żadnych wątpliwości. Zabrakło jednak ostatniego podania w kilku akcjach.

W porządku, chwalisz nową drużynę, ale w Hiszpanii twoi koledzy pewnie się dziwili, że przenosisz się do Polski. Bo opinię twojego byłego trenera już znamy. Powiedział, że się zesrałeś.
Taaak, Clemente (śmiech). Chciał chłopaków zmotywować. A oni życzyli mi powodzenia. Nie było żadnej krytyki.

Powiedz na koniec, dlaczego przestałeś twittować po przejściu do Legii?
Bo jak już zaczniesz, to cały czas na tym siedzisz. Wrzuciłem ponad setkę twittów, dostałem trochę różnych maili od kibiców i chwilowo to odsunąłem. Na razie wolę się skupić na bardziej pożytecznych rzeczach. Np. na nauce języka polskiego. Zaczynam korepetycje już od przyszłego tygodnia. Uważam, że skoro dostałem szansę od klubu, to nauka polskiego to minimum przyzwoitości. Mam talent do języków, więc myślę, że sobie poradzę. I może wtedy wrócę do Twittera.

Rozmawiał TOMASZ ĆWIÄ„KAفA

Najnowsze

Anglia

Guardiola znów to zrobił! Trzynasty półfinał w Anglii

Braian Wilma
0
Guardiola znów to zrobił! Trzynasty półfinał w Anglii
Niemcy

UEFA ukarała niemieckie kluby. Powodem zachowanie kibiców

Braian Wilma
2
UEFA ukarała niemieckie kluby. Powodem zachowanie kibiców
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama