Od dawna słychać o finansowych problemach Widzewa Łódź i rzeczywiście te problemy są bardzo duże. Klub ma zaległości wobec menedżerów, pracowników klubu, byłych trenerów, byłych i, co najistotniejsze, również obecnych piłkarzy. I to zaległości niemałe, bo liczone w kilku milionach złotych, ciągnące się od kilkunastu miesięcy. Święcąca pustkami klubowa kasa to jednak nie jedyny problem Widzewa. Wraz z końcem miesiąca należy złożyć wnioski licencyjne na sezon 2012/13, więc przy alei Piłsudskiego kombinują, jak spełnić finansowe kryteria…
Widzew nie wywiązuje się ze wszystkich zobowiązań. I to od dawna. Zaległości ciągną się w niektórych przypadkach już od ponad roku. Jedni walczą w polskich instytucjach piłkarskich, drudzy – idą na drogę sądową. Bo nikt z pieniędzy, które obiecano i zapisano w kontraktach, rezygnował przecież nie będzie.
Do zobowiązań z przeszłości doszły teraz te obecne. Klub od dłuższego czasu ma bardzo duże problemy z jakąkolwiek płynnością finansową, grube opóźnienia w przelewach to norma, ale żeby w przypadku niektórych piłkarzy pierwszego składu wynosiły one ponad pięć czy sześć miesięcy? Ł»eby jeden z zawodników szerokiej kadry, obcokrajowiec, czekał na zarobione pieniądze od blisko dziewięciu miesięcy?! – Dziś regularnie otrzymują pieniądze tylko ci, którzy głośno się o nie upominają, składają wezwania do zapłaty czy straszą rozwiązaniem kontraktu z winy klubu – mówi jeden menedżerów.
Postanowili poprosić o komentarz kogoś z zarządu łódzkiego klubu. Telefonicznie nikt „z góry” nie porozmawia, trzeba atakować drogą mailową poprzez Biuro Prasowe. Wysłaliśmy pytania do Mateusza Cacka, wiceprezesa ds. sportowych, ale on się nie wypowiedział. Zamiast niego – rzecznik prasowy klubu.
– Zaległości wynikają m.in. z tego, iż sami czekamy na uregulowanie niektórych zobowiązań wobec klubu. Nie bez znaczenia jest również trudna sytuacja gospodarcza zarówno w Polsce, jak i na świecie. Bardzo wiele przedsiębiorstw i klubów sportowych obecnie boryka się ze skutkami kryzysu gospodarczego, który ma przełożenie m.in. na mniejszą gotowość firm do angażowania się w sponsoring sportu. Na sytuację w wielu klubach, o czym wspominaliśmy już wcześniej, wpływ miał również fakt, iż obecnie ze sprzedaży praw telewizyjnych kluby otrzymują o około 20 procent mniej środków, tj. mniej o prawie dwa miliony złotych – tłumaczy Michał Kulesza.
Dziś Widzew jest w takiej sytuacji, że po tym, jak kurek z kasą mocno przykręcił Sylwester Cacek, co chwila potrzebuje pieniędzy. Jeśli dokonuje transferów, to prawie samych bezgotówkowych. Chętnie za to sprzedaje – w każdym okienku najlepszych zawodników. Rok temu oddał Marcina Robaka, pół roku temu Darvydasa Sernasa, a teraz Piotra Grzelczaka i Adriana Budkę (Legii próbował wcisnąć jeszcze Ugo Ukaha).
Zresztą, Konyaspor, który Robaka pozyskał zimą ubiegłego roku, wciąż nie zapłacił Widzewowi za niego całej kwoty transferu. FIFA zobligowała Turków do uregulowania zaległości, ale ci niewiele sobie z tego robią.
I jeszcze Nika Dżalamidze, którego Widzew najpierw wypromował, a potem puścił do konkurencji. Łodzianie mieli prawo pierwokupu Gruzina i żeby go zatrzymać, należało zapłacić 300 tysięcy euro. Jak zapadła oficjalna decyzja, że nie zapłacą i wiadomo już było, że piłkarz kilka tygodni wcześniej dogadał się Jagiellonią, trener Mroczkowski zapewniał: „Mogę tylko powiedzieć, że to nie jest koniec negocjacji w sprawie jego pozostania u nas”. Nikogo chyba nie zaskoczymy, pisząc, że Widzew do klubu Dżalamidze nie odezwał się później ani razu.
Widzew ma problem, bo do końca marca musi złożyć wniosek licencyjny, a klub tak dużych zaległości wobec pracowników mieć po prostu nie może. Zadzwoniliśmy do Ewy Szydłowskiej, kierownik działu licencji PZPN, żeby poznać dokładne przepisy, ale…
– Wszystko jest na stronie związku w podręczniku licencyjnym.
– A nie mogłaby pani opowiedzieć na pytanie?
– Obowiązuje mnie deklaracja poufności.
– Deklaracja poufności?! W przypadku dokumentów, które publikujecie w Internecie?
– Tak. Zresztą, niczego panu nie muszę mówić.
Okazuje się, że klub, składając teraz dokumenty, musi mieć uregulowane zobowiązania wobec pracowników, w tym oczywiście piłkarzy. Wszelkie zaległości z roku poprzedniego muszą być spłacone, ale na to nie ma raczej co liczyć. Widzew proponuje piłkarzom podpisanie ugod, dzięki którym dostanie licencję, a wszelkie należności trafią na konta zawodników po sezonie (plus podobno 10 proc. odsetek). Większości ten pomysł na razie się nie podoba.
PIOTR TOMASIK