Ktoś wyjątkowo niesprawiedliwy mógłby pomyśleć, że sędzia Marcin Borski próbował pociągnąć Śląsk Wrocław do półfinału Pucharu Polski, ale mu się niestety nie udało. Stanowczo dementujemy, nic bardziej mylnego! Borski po prostu się mylił, a że na niekorzyść Arki? Zdarza się! Nieomylnych nie ma!
Jednak to nawet dobrze, że arbiter nie zauważył chamskiego zachowania Dariusza Pietrasiaka. Dzięki temu, będzie można obrońcę Śląska zawiesić na podstawie zapisu telewizyjnego. I życzymy mu – hmm – tak z pięciu meczów kary, bo mniej więcej na tyle zasłużył. Taka własnie kara powinna zmazać uśmieszek z jego twarzy i powstrzymać od „przypadkowego” wskakiwania na plecy leżących przeciwników. Pietrasiak gra ostatnio tak, jakby przed każdym meczem zapominał wyłączyć żelazka i bardzo spieszył się z powrotem do domu. Mamy nadzieję, że teraz sobie odpocznie – o ile w ogóle w polskiej piłce jest jakakolwiek komórka, która może kogoś zawiesić za wybryk w Pucharze Polski (i nie mamy na myśli pełnej kontaktów komórki Piotra Świerczewskiego).
Śląsk oczywiście z Pucharu Polski odpadł, teraz musi obronić miejsce gwarantujące start w europejskich pucharach w lidze. W przeciwnym razie po tym sezonie zamiast wielkiej dumy będzie wielki niesmak. I tacy „nocnikarze” jak my będą zastanawiać się, czy dobrze Orest Lenczyk zrobił, wysyłając na pierwszy mecz z Arką rezerwowy skład.
Ten trenerski gambit na długo zostanie zapamiętany. W Gdyni.