Kibice Lechii Gdańsk spotkali się z pracownikami klubu – działaczami, piłkarzami itd. Jednym z uczestników spotkania był nasz czytelnik. Przysłał list, w którym dość dokładnie opisał, co się działo. Można się łatwo domyślić, dlaczego niegdyś „zalety” Pawła Janasa sprowadziliśmy do zdania: – Ja się nie wpierdalam.
Dzisiaj odbyło się długo oczekiwane spotkanie kibiców gdańskiego klubu z zarządem. Pomijając fakty organizacyjne warto by przejść od razu do rozpoczęcia spotkania. Niestety zostalismy na wstępie poinformowani, że prezes Turnowiecki nie przyszedł z powodu złożenia rezygnacji, choć nadal pełni swoje obowiązki. Błażej Jenek również był nie obecny, a jego nieobecność wytłumaczono tym, że „nie czuł się zaproszony”. Zaproszeni natomiast czuli się trener bramkarzy, trener przygotowania fizycznego, a nawet człowiek do spraw bezpieczeństwa (!), a nie było najbardziej decyzyjnych osób. Piłkarze ktorzy byli obecni to: Dawidowski, Pietrowski, Surma, Andriuskevicius, Bajic, Duda i Pawłowski.
Rzecznik Lechii zaproponował formułe spotkania jako „zadawanie pytań”, więc nie pozostało nam nic innego jak zacząć atakować. Pierwsze pytanie to trochę taki „head shot” do Marcina Pietrowskiego, który musiał się ustosunkować do częstych imprez w klubach, do swojego imprezowego pseudonimu „kamikadze” ( ze względu na rodzaj zamawianego alkoholu). Do odpowiedzi na to pytanie pierwszy ruszył trener Janas, ale jego wypowiedź można sprowadzić do zdania „jestem zbyt krótko w klubie i o niczym nie wiem”. Mikrofon powędrował do samego zainteresowanego, który całkiem poważnie pierwsze co wypalił do mikrofonu to: „jakie było pytanie?”. Nic dziwnego, że jeden z kibiców wstał i bez ogródek spytał go czy ma go wyprowadzić na zewnątrz. Od tego momentu chłopakowi zaczął palić się grunt pod nogami. Stwierdził, że takie zdarzenia nie miały miejsca, ale pod ostrzałem kibiców i pod przytoczeniem konkretnych argumentów, że z jednego klubu wyprowadzili go i jego kolegów z którymi pił (Andriuskevicius i Airapetjan) ochroniarze ze względu na zbyt duże upojenie alkoholowe przyznał, że tydzień przed Cracovią rzeczywiście imprezował.
Kolejne pytanie dotyczyło sławetnego już wpisu na facebooku Sebastiana Małkowskiego i tego jakie poniósł on konsekwencje. Na pytanie starał się odpowiedzieć Paweł Janas, ale niestety znowu jego odpowiedź można sprowadzić do „nic mi o tym nie wiadomo, nie umiem posługiwać się laptopem”, czyli krótko mówiąc konsekwencji nie było żadnych albo jak to powiedział jeden z obecnych kibiców – nowy kontrakt.
Trudno mi przytoczyć wszystkie pytania, ale kolejnym bardzo istotnym było wyjaśnienie kwestii tak zwanego komitetu trasnferowego działającego w gdańskim klubie. Niestety najpierw zapanowała niemała konsternacja, bo okazało się, że nie za bardzo obecni działacze wiedzą, kto w nim jest. Najpierw wskazano wyżej wymienionych nieobecnych, a potem obecny przedstawiciel Pana Kuchara niechętnie przyznał się, że on również w nim zasiada, więc naturalnym stanem rzeczy został zasypany pytaniami a propos nowych transferów, lecz z rozbrajającą szczerością przyznał: „nie znam się na piłce…”.
Taka sytuacja zmusiła nas kibiców do spytania chociaż jaka kwota została przeznaczona na transfery, tutaj padła dosyć konkretna odpowiedź – trzy miliony złotych i dodano, że 90 procent z tej kwoty zostało wydane. Przy czym trzeba zaznaczyć że 600 000 wydano w okienku zimowym. Następnie zwrócono się do trenera, dlaczego ściągnął takich a nie innych piłkarzy (najwięcej pretensji było o Grzelczaka) i – uwaga – bombowa odpowiedź „to nie ja go ściągnąłem”. Okazało się, że trener Janas nie był orędownikiem ściągnięcia tego piłkarza, ale jego nazwisko było na kartce, którą dostał przychodząc do klubu. Niestety, nie pamiętał od kogo ją dostał, ani nikt obecny na sali nie przyznał się do jej sporządzenia. Owa kartka zawierała podobno piłkarzy możliwych do ściągnięcia.
W trakcie tej dyskusji padło pytanie do Tomasza Dawidowskiego o to, co zarejestrowały kamery przed meczem w Łodzi, a ten odpowiedział, że to były tylko takie dowcipy: „Jedni słuchają muzyki, a ja sobie tak żartuję”. Rzeczywiście, świetny dowcip…
Kolejną poruszoną kwestią było zachowanie bramkarza Pawłowskiego, który już wyraźnie gwiazdorzy. Spytano trenera bramkarzy i pierwszego trenera czy przy wyniku 0-0 z Koroną tak powolne wznawianie gry jest w porządku lub czy po prostu graliśmy na remis. Niestety sam wywołany nie miał nic do powiedzenia, tylko głupawo się usmiechał, a trenerzy powiedzieli, że odbyli z nim rozmowę. Warto zauwazyć, że jedynym, który poważnie podszedł do kibiców był Surma. Odpowiadał rzeczowo, z szacunkiem biorąc „na klatę” niepowodzenia. Raz tylko skłamał mówiąc, że żaden z zawodników nie myśli o odejściu, ale jednak każdy wie jak bardzo Traore chce odejść.
Przedstawiciel naszego cashless inwestora próbował nam tłumaczyć zasady finansowania klubów i wywołał przykłady Legii, której ITI rzekomo pożyczył 190 milionów i Wisły, która na procent otrzymała od Pana Cupiała 120 milinów i stwierdził, że i w Gdańsku do tego będą dążyć. Argumentując to tym, że nie ma innej możliwości finansowania klubu, żeby zrobić to zgodnie z prawem. Czyli pożyczania pieniędzy na procent bankowy. Niestety przez cały czas zadawania pytań przez kibiców było coraz mniej rzeczowych odpowiedzi. Działacze kręcili i kręcili po to, aby nie odpowiadać na pytania. Długo mógłbym pisać, ale samo spotkanie trwało troszkę ponad godzinę. Niestety właśnie po tym czasie padło bardzo konkretne pytanie – kto podpisał list wysłany do Dziennika Bałtyckiego, w którym oczerniono zasłużonego działacza Lechii (https://www.dziennikbaltycki.pl/artykul/494293,lechia-odpowiada-na-slowa-dariusza-krawczyka,id,t.html). Niestety, tutaj zapadła cisza. Wśród działaczy wielka konsternacja i pałeczke przejął rzecznik Lechii i teraz można to przedstawić genialnym dialogiem.
Rzecznik : – Zarząd.
Kibic: – Czyli kto?
Rzecznik: – Czyli zarząd.
Kibic: – Konkretnie kto?
Rzecznik: – Zarząd.
Próbowano dociekać, bo zarząd był przecież obecny, ale oni stwierdzili, że tam jest multum dokumentów i że nie pamiętają. Tutaj spotkanie stało się już tylko punktem zapalnym. Wtedy mikrofon przejął bardzo znany kibic gdańskiej Lechii który powiedział takie słowa, że aż łezka się w oku zakręciła. Zacytuję inni piłkarski portal, który napisał to prawie tak samo jak on to powiedział: „Jestem z Lechią czterdzieści lat. Przeżyłem szóstą ligę. To było dla nas upokorzenie. Nie mieliśmy dużo pieniędzy, ale wspieraliśmy klub. Graliśmy na takich boiskach, że lepsze miały dzieci w szkole. Pilnowaliśmy ich ciuchów, bo nie mieli gdzie się przebrać. A teraz w klubie pracują ludzie, którzy biorą grube pieniądze i prowadzą go do upadku. Pamiętam taki mecz z Ruchem Chorzów, dawno temu. Chłopacy przegrali, ale my im przez kilka minut biliśmy brawo za walkę. Teraz nasi stoją. Nie widać żadnego zaangażowania. Robicie sobie z nas jaja!”. Po tych słowach ludzie bijąc brawo po prostu wstali z miejsc i opuścili salę konferencyjną…