Ł»ycie w dobie internetu wyraźnie przeszkadza dorastającym piłkarzom. Ledwie cała Polska oglądała uwiecznione na kamerze tyłki juniorów Lecha, dziś cała Anglia śmieje się z dwóch młodzieżowców z Chelsea. Ich też wykończył postęp cywilizacyjny, a konkretnie dostęp do takich dóbr jak… granaty dymne. Niewinny z pozoru figiel przerodził się w klubowe śledztwo, które skutkowało wyrzuceniem londyńskiego odpowiednika Mario Balotellego na bruk.
W Poznaniu pokazywanie dupy było jak zabawa w klubie go go. Rozrywka z początku marca w Chelsea przypominała z kolei działania wojenne w okopach. Piłkarze rezerw: Billy Clifford i Jacob Mellis przeprowadzili szturm na klubową szatnię za pomocą granatu dymnego. Za jego zdetonowanie zarząd odpowiedział jednak pięknym za nadobne i urządził im przesłuchanie w stylu sądów wojskowych, błyskawicznie wydając surowy wyrok. 19-letniemu Cliffordowi wlepiono karę finansową, a dwa lata starszy Mellis już zdążył zdać sprzęt i od dziś szuka pracy. Pomyśleć, że w tym wszystkim najbardziej zawinił… integracyjny wypad zespołu na paintball.
W lutym sztab szkoleniowy rezerw „The Blues” postanowił przetestować sprawność swoich piłkarzy w nieco innych warunkach. Utalentowany pomocnik Clifford okazał się prawdziwym gigantem w nowej dyscyplinie i najwyraźniej poczuł, że w nagrodę zasłużył na jakiś łup. Po wspólnym strzelaniu wyniósł ze sobą granat, który wkrótce przekazał Mellisowi, głównemu bohaterowi całego zamieszania. 21-latek wrzucił go do klubowej szatni 2 marca, w efekcie doprowadzając do aktywacji czujniki dymu, co skutkowało ewakuacją pracowników ośrodka CFC w Cobham. Plus jest taki, że małolat na chwilę mógł zapaść w pamięć Abramowiczowi, któremu natychmiast przekazano historię całego zajścia. Szkoda tylko, że Rosjanin usłyszał o piłkarzu najpewniej pierwszy i ostatni raz…

Jacob Mellis ma od dziś wstęp wzbroniony do ośrodka treningowego Chelsea
21-letni chłopak nie robił w ostatnim czasie wielkich postępów i dawno wypadł z orbity zainteresowań trenerów angielskich młodzieżówek. Jego zatem skreślono bez żalu, ale Clifford dostał kolejną szansę. Najpewniej dlatego, że ma papiery na granie, których brakowało jego starszemu koledze. Ale i tak nikt nie spodziewał się chyba równego potraktowania duetu, skoro przed rokiem Ashley Cole nawet nie beknął za postrzelenie stażysty z wiatrówki.
W przypadku Mellisa sprawa jest zatem banalna: czyny godne Super-Mario z Manchesteru City, ale talent już innej miary. A to automatycznie musiało oznaczać wypad z klubowej kadry „The Blues”. Co chyba boli jeszcze bardziej niż pokazanie pośladków przed całą Polską jak w przypadku Szymona Drewniaka.
FK