Rumak strącił pierwszą przeszkodę, czyli Lech bez pucharów?

redakcja

Autor:redakcja

14 marca 2012, 00:19 • 2 min czytania

Lech Poznań jest bardzo bliski tego, by znowu nie zakwalifikować się do europejskich pucharów. Jako że Jacek Rutkowski do najhojniejszych sponsorów nie należy, oznaczać to może całą spiralę problemów – od odejścia czołowych zawodników po systematyczne okrajanie budżetu. Wiadomo: nie będzie dobrego futbolu to nie będzie też pełnych trybun, nie będzie pełnych trybun – nie będzie kasy. I tak dalej. Mogą lada moment nadejść lata chude, bo Lech wprawdzie nie zostanie zdegradowany do rangi ligowego biedaka, ale będzie miał po prostu średni jak na ekstraklasę budżet. Ot, jakaś taka Lechia Gdańsk. Gorzej, że pozostaną kontrakty z tych złotych lat, np. zobowiązania względem Arboledy (450 tysięcy euro rocznie). A słyszeliśmy, że już w tym sezonie „Kolejorz” miał duże problemy, by rozliczać się z zawodnikami na czas…
Po porażce w PP z Wisłą Kraków, droga do Europy wiedzie już wyłącznie przez rozgrywki ligowe, a w tych „Kolejorz” na dziewięć kolejek przed końcem ma przed sobą aż siedem drużyn. No, jest jeszcze rewanż z Wisłą, ale szans poznaniaków na awans chyba nie można ocenić wyżej niż na 15-20 procent.

Rumak strącił pierwszą przeszkodę, czyli Lech bez pucharów?
Reklama

W przypadku braku awansu do pucharów, Lech na dobre stanie się firmą mocno deficytową i może zacząć zjadać własny ogon. Potrzebny byłby ponowny wysiłek finansowy właściciela, by raz jeszcze wskoczyć na właściwe tory, pozwalające generować konkretne przychody. Tylko, że nikt nie spodziewa się, by Rutkowski miał odkręcić kurek z kasą. Co gorsza, jak już odejdzie Rudniew, to trudno będzie w sposób oczywisty wskazać chociaż jednego zawodnika, na którym w przyszłości Lech mógłby zarobić konkretne pieniądze. Może na Tonewie, ale on na razie miewa tylko przebłyski. Na Kamińskim raczej nie, bo notorycznie popełnia błędy, a co najważniejsze jest obrońcą, co ma przełożenie na transferową wartość. Kriwcowi w czerwcu zostanie rok do końca kontraktu, ale biorąc pod uwagę jego grę, nawet trudno o przekonanie, że opłaca mu się oferować nową umowę.

Słówko o meczu z Wisłą… Emocjonujący, ponieważ obie drużyny miały swoje szanse, by wyjść na prowadzenie. Najpierw idealną okazję miał Stilić – poprzeczka. Potem po drugiej stronie Biton – bramkarz. Jeszcze później Tonew – poprzeczka. Po drugiej stronie Bunoza – gol. Można byłoby napisać, że „Kolejorz” miał w tym spotkaniu sporo pecha, ale niestety trudno uciec od faktu, że w 2012 roku ta drużyna nie strzeliła jeszcze ani jednego gola.

Reklama

Najnowsze

Inne sporty

Ratajski w drugiej rundzie MŚ. Łatwe zwycięstwo i rzucony Big Fish

redakcja
0
Ratajski w drugiej rundzie MŚ. Łatwe zwycięstwo i rzucony Big Fish
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama