Reklama

Półtora roku pracy magika z Holandii. Przyjrzyjmy się transferom Stana Valckxa…

redakcja

Autor:redakcja

13 marca 2012, 22:43 • 7 min czytania 0 komentarzy

Kilkakrotnie wspominaliśmy w naszych tekstach, że stołki Bogdana Basałaja i Stana Valckxa powoli robią się w Wiśle gorące i niestabilne. W poniedziałek Holendra zaczął luzować Jacek Bednarz, powołany na stanowisko wiceprezesa do spraw sportowych, a dobę później z funkcją prezesa rozstał się sam Basałaj. Co to oznacza, nietrudno odgadnąć. Dotychczasowa koncepcja funkcjonowania klubu została mocno zachwiana, a może wręcz już legła w gruzach.
To chyba odpowiedni moment, by wziąć pod lupę półtora roku działań Stana Valckxa w Krakowie. By napisać kilka słów o każdym z jego transferów. Zastanowić się, w jakim położeniu podejmował pracę w klubie, a w jakim Wisła jest dzisiaj. Gdy wystrzelił z transferami Pareiki czy Meliksona, zrobiono z niego guru. Człowieka, który musi mieć w kieszeni zapasową baterię do telefonu, bo tyle każdego dnia wykonuje połączeń. Specjalistę, który odbywa po dziesięć lotów w tygodniu – zna wszystkich i wszyscy go znają.

Półtora roku pracy magika z Holandii. Przyjrzyjmy się transferom Stana Valckxa…

Po Wiśle gołym okiem dziś widać, jak Valckx chciał ją budować. Widać, że transfery zrobiono na “tu i teraz”, z nastawieniem na szybki sukces, czyli awans do Ligi Mistrzów. Ściągnięto trzynastu piłkarzy z zagranicy. Kilku doświadczonych, ale i mocno podstarzałych. Kilku z rolą zapchajdziury, których Valckx szybko się pozbył. Paru także na zasadzie wypożyczenia, bez realnej szansy (z powodów finansowych) na przedłużenie współpracy.

13 transferów Stana Valckxa. Przypomnijmy sobie jak to wyglądało. Pokusiliśmy się o subiektywną ocenę – w skali 1/10, piątkę przyjmując jako tę wyjściową. Wszystko, co powyżej, uznajemy za transfer na plus. Każda nota niżej to nasze rozczarowanie. Zobaczcie…

Nourdin Boukhari – 2/10

Jeden z pierwszych transferów duetu Valckx – Maaskant, tuż przed zamknięciem letniego okna, tłumaczony potrzebą chwili. Boukhari może był i fajny, i śmieszny, może robił sobie jaja w szatni, ale wszystko, co najlepsze piłkarsko dawno miał już za sobą. Gruby, wolny, ociężały, kontuzjowany – to cztery przymiotniki, które określają jego pobyt w Wiśle. W poprzedni weekend oglądaliśmy go w barwach NAC Breda i doszliśmy do wniosku, że niewiele się w jego przypadku zmieniło. Wolny, ociężały, może tylko trochę mniej gruby niż w Polsce. Kibice zapamiętają go ze zwycięskiej bramki zdobytej w derbach z Cracovią – choć raczej tylko ci sympatyzujący z którymś z krakowskich klubów. Ogólnie – bardzo słabo.

Reklama

Serge Branco – 1/10

Parodysta w czystej postaci, jadący na przeszłości w Bundeslidze i zdobytym w młodości medalu olimpijskim. Na boisku nie lubił się przemęczać – oczywiście tym treningowym, bo do gry w lidze rzadko był dopuszczany. Miał za to zamiłowanie do śmiesznych strojów i lubił paradować po klubie w przebraniu afrykańskiego czarownika. Piłkarsko – pomyłka. Zero atutów. Po rozstaniu z Wisłą wypisywał nam różne smaczne historie, na przykład o tym, że właśnie wybiera się na testy do Leeds United, ale nigdy się na nich nie zjawił. Zdaje się, że jedyny klub, w jakim może być dziś widywany to klub tatuażu w Duisburgu.

Sergei Pareiko – 6/10

Gdy podpisał kontrakt, wszyscy w sekundę zapomnieli, że Wisła kiedykolwiek miała problemy na pozycji bramkarza. W poprzednim, mistrzowskim sezonie wybronił jej kilka meczów. Wyglądał na najlepszego na swojej pozycji w całej lidze. Pewny na linii, dobry na przedpolu, pewnie grał nogami. Jeśli wtedy mielibyśmy go oceniać – to na co najmniej mocną siódemkę. Nagle jednak zaczął popełniać głupie – i co najważniejsze dla Wisły – kosztowne błędy. Ostatnie miesiące to w jego wykonaniu najwyżej solidna “piątka”. Po sezonie wygasa mu kontrakt i biorąc pod uwagę dwa fakty – brak sensownego zmiennika i karę zawieszenia na trzy mecze w europejskich pucharach – jesteśmy ciekawi, czy w Krakowie zdecydują się na przedłużenie współpracy.

Kew Jaliens – 3/10

Gdy przychodził do Wisły, zachwycaliśmy się jego CV, ale nagle okazało się, że na boisku przypomina nam Inakiego Descargę. Dawał dupy notorycznie. Idealnie ocenił go Wojtek Kowalczyk – facet uciekał z miejsca wypadku. Sam się nigdy żadną interwencją nie splamił. Gdy tylko działo się coś pod bramką Wisły, jego tam nigdy nie było. Trudno jednak obarczać winą działaczy – Jaliens nie wyglądał na kota w worku. Kto wie, może nawet tli się gdzieś jeszcze nadzieja, bo w ostatnich meczach grał naprawdę poprawnie. Może jeszcze się opamięta…

Reklama

Michael Lamey – 4/10

Trudno go jednoznacznie ocenić. Raczej przeciętniak, bliski piłkarskiej emerytury. Dobrze gra głową, od czasu do czasu przyzwoicie dośrodkuje. W rundzie jesiennej popełniał błędy jak cała obrona – być może będąc po części ofiarą nieporadności Jaliensa. Niesmak pozostaje, gdy weźmiemy pod uwagę, że Valckx mógł zakontraktować w jego miejsce sprawdzonego Baszczyńskiego (a i odstrzelony Erik Czikosz też nie wydawał się obrońcą słabszym). Holender wolał jednak wybrać “siedzącego już w pokoju obok” Lameya.

Maor Melikson – 9/10

Napisaliśmy o nim wszystko. Transferowa bomba. Piłkarz umiejętnościami wykraczający ponad standardy Ekstraklasy, co pokazywał szczególnie w pierwszych meczach, gdy rywale nie wiedzieli jeszcze, co się święci. Z czasem trochę się na nim poznali, zaczęli pieczołowicie pilnować. Ale to bez dwóch zdań najlepszy “strzał” Stana Valckxa.

Cwetan Genkow – 6/10

Był taki, który napisał kiedyś, że Genkow to drut – boiskowy drut. Można się życzliwie uśmiechnąć, ale jest w tym też odrobina prawdy. Bułgar ma intuicję. Wie, jak się wepchnąć i gdzie stanąć, żeby piłka trafiła pod jego nogi, ale można odnieść wrażenie, że pewnego poziomu nigdy nie przeskoczy. Potrafi wykończyć akcję, ale sam nic nie wykreuje. Ł»yje z pracy partnerów. Gdy w Wiśle nie było Bitona, rozkręcił się i zaczął strzelać. W tym sezonie – we wszystkich rozgrywkach – trafił tylko 4 razy w 22 meczach.

Michaił Siwakow – 3/10

Białorusin ściągnięty na chwilę, Transfer trudny do jednoznacznej oceny, choć łatwiej przychylić się do opcji – niewypał. Gdy pojechał na mistrzostwa Europy młodzieżowców, trafił nawet do jedenastki turnieju, ale w Ekstraklasie nie błyszczał. Odrobinę toporny i mało kreatywny. Zapamiętamy go z jednej akcji – bramki z połowy boiska w meczu z Lechią w Gdańsku.

Ivica Iliev – 5/10

Ilekroć ma piłkę, my mamy wrażenie, że chce się zakiwać na śmierć. Od czasu do czasu wyjdzie z tego dryblingu coś pozytywnego, ale ma podobny problem, co Ntibazonkiza z Cracovii – zwykle idzie o krok za daleko. Wyjdzie mu jeden zwód, to drugi zepsuje. Dobrze przyjmie piłkę , to za chwilę źle poda albo znów uwikła się w drybling. Na pewno nie można mówić o transferowej klapie – w końcu facet trafił do pierwszego składu i nie odstaje od reszty, ale po byłym królu strzelców ligi serbskiej spodziewaliśmy się czegoś więcej. Efektu – a tu ani bramek, ani asyst.

Marko Jovanović – 5/10

Zaczął fatalnie, choć tylko w sparingach. Później nie mógł się przebić do składu, bo a to raz bolały go zęby, a to innym razem noga, ale w końcu zluzował Lameya. Daje z siebie wszystko, jakby to banalnie nie brzmiało. Akceptowany przez kibiców, a na boisku… Poprawny. Ofensywnie usposobiony, unika spektakularnych baboli. Pewniejszy niż Bunoza, ale nie tak twardy jak Chavez.

Junior Diaz – 4/10

Powtórka z rozrywki, czyli wypożyczenie do Wisły, w której już kiedyś zbierał pierwsze europejskie szlify. Mniej więcej było wiadomo, czego można się po nim spodziewać. Zawodnik uniwersalny, choć trudno traktować to jako komplement, bo na żadnej z pozycji nie jest specjalnie skuteczny. Chaotyczny. Irytują jego bezmyślne zagrania, choćby niebezpieczne podania w poprzek boiska. Generalnie, uzupełnienie składu, świadczące tylko o niedostatkach Wisły na pozycji lewego obrońcy.

Gervasio Nunez – 4/10

Od pewnego czasu pewniak do gry w pierwszym składzie, ale tak naprawdę nie bardzo wiadomo w czym ten facet jest dobry. Niby ma mocne uderzenie z dystansu, ale jakoś do siatki jeszcze nigdy nie trafił. Zostawia na boisku zdrowie, ale w destrukcji nie jest ani w połowie tak dobry, jak Wilk i w ofensywie też nie ma specjalnych atutów. Potrafi zrobić przewagę z racji swojej szybkości, ale otwierającego drogę do bramki podania w jego wykonaniu dawno nikt w Krakowie nie widział. Wypożyczony z Argentyny, z wysoką sumą odstępnego, która raczej wyklucza jego transfer definitywny.

Dudu Biton – 6/10

Piłkarsko trudno się do niego przyczepić. Być może najlepszy napastnik w klubie od czasów Pawła Brożka. Nie trafia z taką regularnością, ale też partnerzy nie rozpieszczają go tak, jak Pawła w czasach Wisły kreatywnej w ofensywie. Ma to, czego nie widać u Genkowa – potrafi zrobić coś z niczego. Strzelić z dystansu, co dwukrotnie pokazał w europejskich pucharach. Potrafi się zastawić, wie jak współpracować z partnerami, ale – tak, jak m.in. Nunez – jest tylko wypożyczony bez perspektywy na dalszą współpracę z racji wygórowanej ceny (1,6 mln euro). Właśnie ze względu na status transferowy ogólna nota zostaje obniżona do 6.

***

Podsumowując: dwie totalne klapy. Cztery transfery na plus. Jedna bomba w postaci Meliksona. Kilka zakupów przeciętnych, wypożyczeń, po których niebawem trzeba będzie posprzątać i summa summarum – Wisła podstarzała kadrowo, pełna wygasających umów (Paljić, Sobolewski, Jirsak itd.), wymagająca latem przemeblowania. Część zawodników już teraz udowodniła, że na pozostanie w klubie nie zasługuje. Wszyscy w Krakowie chętnie pozostawiliby na dłużej Bitona, ale na to najpierw trzeba mieć środki. A sprzedać z zyskiem, poza Meliksonem, nawet nie bardzo jest kogo.

PAWEŁ MUZYKA

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
8
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Komentarze

0 komentarzy

Loading...