Trzej piłkarze Górnika Zabrze – skrzydłowy, bramkarz i łącznik – zostali zatrzymani po bójce, w jaką wdali się w lokalu serwującym tani alkohol (urocza nazwa: „Lorneta z Meduzą”). Jak już piłkarze ekstraklasy chodzą do miejsca, w którym wódka jest po 4 złote, to znaczy, że mamy kryzys i że Górnik faktycznie musi zalegać z kasą. To w zasadzie jedyny chociaż trochę odkrywczy wniosek, bo przecież nie będziemy emocjonowali się tym, że młodzi ludzie po meczu idą w długą.
No, oddadzą za szybę, oddadzą za zniszczony monitor i po sprawie. Tylko ogólny bilans wieczoru – zwłaszcza, że pewnie i klub sypnie karami (polskie kluby uwielbiają sypać karami finansowymi, to pomaga zejść z długów względem zawodników) – okaże się niebyt korzystny. Taniej wyszłoby kupić flaszkę w niby droższym, ale bardziej ustronnym miejscu.
A Skorupski od dawna wyglądał, jakby miał ochotę komuś przypieprzyć. Nawet długo się trzymał.