Jesienią był jedynym piłkarzem Zagłębia, który nie drażnił. Mijają kolejne tygodnie i miesiące, a on nadal pozostaje najlepszym strzelcem tej drużyny. Zwrócił też swoją uwagę selekcjonera i zdołał nawet zadebiutować w reprezentacji PZPN. Kiedy w końcu wydawało się, że kariera Arkadiusza Woźniaka nabierze rozpędu, do Lubina przyszedł Pavel Hapal. A Woźniak przepadł. Dziś popisów Sernasa i Traore nie ogląda nawet z ławki, tylko z trybun.
– Arek czeka na swoją szansę – powiedział dziś przed kamerami Canal+ Pavel Hapal. My chcieliśmy go pociągnąć za język, ale nie odbierał ani polskiego, ani słowackiego telefonu. Szkoda, bo zastanawia nas, czy Woźniak faktycznie został zajechany podczas przygotowań do rundy i nie wytrzymał reżimu treningowego. Bo na to przynajmniej wskazywały teksty lokalnych dziennikarzy i wypowiedzi choćby rzecznika prasowego („Arek gorzej prezentował się podczas zgrupowania w Turcji i na razie trener Hapal wyżej ocenia formę Traore oraz Sernasa” – cytat z „GW”).
– Ja zajechany? Nie wiem w ogóle, co to za gadka. To jakieś nienormalne. Wiadomo, że na pierwszym obozie te obciążenia był duże i każdy ma prawo być lekko zmęczony, ale ja nigdy nie narzekałem. Ł»adne badania nie wskazywały, że jestem zajechany. Dawałem sobie radę z każdym obciążeniem, sam sobie nawet dokładałem i dziś czuję, że jestem mocniejszy. Nie wiem, kto wymyśla takie tezy – denerwuje się Woźniak.
– To czemu Hapal cię odpalił? – pytamy.
– Nie wiem. To są decyzje trenera, nic nie poradzę. Nie spodziewałem się, że tak będzie. Zaliczyłem najlepszą rundę w życiu i podchodziłem z takim samym założeniem jak wcześniej – żeby cały czas zapierdzielać. Przepracowałem normalnie cały okres przygotowawczy, ale zostałem sprowadzony na ziemię. Nie chcę wypytywać trenera, czemu na mnie nie stawia, ale człowiek się wewnętrznie gotuje, jak nie widzi swojego nazwiska w osiemnastce. Co ja mogę… Poczekam na swoją szansę i udowodnię, że zasługuję na pierwszy skład – zachowuje dyplomację Woźniak.
Ale cała sytuacja wygląda co najmniej dziwnie. Darvydas Sernas od 29 października nie wyszedł w pierwszym składzie tylko raz i strzelił w tym czasie JEDNÄ„ bramkę. Z karnego. Jako zmiennik na placu gry pojawia się 25-letni 29-letni Mouhammadou Traore, którego bilans w czternastu meczach to jeden gol. Co prawda Senegalczyk przebywał na boisku tylko przez 324 minuty, ale… No właśnie, przebywał – to słowo idealnie charakteryzuje jego grę. Woźniak dla porównania w dwunastu spotkaniach ligowych trafił do siatki cztery razy, ale nikt, kto oglądał mecze Zagłębia, nie zaprzeczy, że harował jak wół.
Zacytujmy zresztą opinię Kibu Vicunii, asystenta Jana Urbana w Zagłębiu:
– Mogliśmy w lecie ściągnąć kolejnego napastnika, ale woleliśmy postawić na Woźniaka. To urodzony pracuś i walczak. Jest jak gąbka, bo na każdym treningu chce wchłonąć jak najwięcej wiedzy. Jego podejście do pracy jest fenomenalne. Do niedawna bazował na samym bieganiu. Teraz widać, że porusza się inteligentniej. Ten chłopak ma poza tym jedną bardzo ważną cechę – jak mawiamy w Hiszpanii, ma gola. Wykorzystuje duży procent sytuacji sam na sam. Na kimś takim powinny się wzorować dzieci w Lubinie, bo Arek pokazał, że jak się chce, to można.
Nie chcemy robić Woźniakowi laurki, bo tak naprawdę niczego jeszcze nie osiągnął, ale zanim do Lubina trafił Hapal, ewidentnie było widać, że ma papiery na grę. Pytanie więc brzmi – jaki regres musiałby zaliczyć, żeby teraz wyprzedzili go Sernas i Traore?
Sorry, my tego nie kupujemy.
Swoją drogą, zastanawiają nas też przypadki Ariela Famulskiego i Damiana Dąbrowskiego. Pierwszy zadebiutował z Lechem, strzelił ładnego gola i tyle go widzieli. Natomiast Dąbrowski jeszcze za Urbana był podstawowym piłkarzem Zagłębia, potem złapał kontuzję, wyleczył się, a Hapal wypożyczył go bez żalu do Polkowic. Zamiast tych dwóch młodych chłopaków, wychowanków Zagłębia, wolał ściągnąć przeterminowanego Ivana Hodura i Jiriego Bilka.
TOMASZ ĆWIÄ„KAŁA
Więcej o Woźniaku znajdziecie TUTAJ.