Niebieskie zamieszanie z Mourinho. ¿Por qué?

redakcja

Autor:redakcja

09 marca 2012, 19:47 • 5 min czytania

Co z tego, że spotkanie z Espanyolem było bodaj najlepszym w wykonaniu Kaki w koszulce „Królewskich”? Gonzalo Higuain uciszył głosy krytyków i strzelił dwie bramki, a ponadto asystował przy golach kolegów. Jakie to ma znaczenie? I tak – jak zawsze – najwięcej mówi się o Jose Mourinho. – Nie muszę spowiadać się ze swojego prywatnego życia – powiedział jeszcze na przedmeczowej konferencji. Pytanie dotyczyło jego ostatniej wycieczki do Londynu. Po chwili dodał, że z grzeczności, z której zresztą słynie, poinformował o tym odpowiednie osoby z Madrytu. A w samym Londynie będzie jeszcze nie raz.
Pogłoski na temat odejścia The Special One z Santiago Bernabeu zaczęły się niemal kilka miesięcy po jego zatrudnieniu. Największe grono dziennikarzy odsyłało go oczywiście z powrotem do Mediolanu. Na San Siro zdobył potrójną koronę. Jest bogiem dla kibiców, piłkarzy i samych działaczy. – Proszę przestać mówić, że Mourinho w przyszłym sezonie będzie w Mediolanie. Zawsze będę związany z Interem i nadejdzie dzień, kiedy znowu będziemy razem pracować. Nie nastąpi to jednak w przyszłym sezonie – mówił sam zainteresowany w kwietniu zeszłego roku. Było to chwilę po zdobyciu Copa del Rey. Spekulacje okazały się całkowicie nietrafione i w ciągu ostatnich kilku miesięcy temat Interu nieco ucichł. „Nerazzurri” odeszli nieco w cień, ale niemal natychmiastowo wyskoczyła z niego londyńska Chelsea.

Niebieskie zamieszanie z Mourinho. ¿Por qué?
Reklama

Ogromną uwagę angielskich żurnalistów zwrócił fakt, że w zeszłym tygodniu Mourinho został przyłapany w Londynie na szukaniu mieszkania. Nie pierwszy raz! W mediach zawrzało tym bardziej, gdy Roman Abramowicz postanowił zwolnic Andre Villasa-Boasa. Hiszpanie momentalnie zaczęli atakować szkoleniowca i pytać czy taka możliwość wchodzi w grę. Nie wyciągnęli nic przed spotkaniem z Espanyolem, więc liczyli na „co nieco” na konferencji pomeczowej. Portugalczyk zrobił im jednak niespodziankę i wysłał na nią swojego asystenta, Aitora Karankę.

Nie od dzisiaj wiadomo, że Portugalczyk marzy o powrocie do Premier League. Nie ukrywa, że to liga angielska jest rozgrywkami, które ceni najbardziej. A zamieszanie z mieszkaniem? Portugalczyk ma tyle pieniędzy, że może kupować sobie apartamenty gdzie tylko chce. Jasne, mógłby powiedzieć od razu „tak, idę do Chelsea” albo „najpierw muszę zdobyć z Realem Ligę Mistrzów”, ale to nie byłoby w jego stylu. Dobrze znamy taktykę odwracania uwagi od swoich zawodników. Jemu wychodzi to doskonale. Poza tym, jeśli już chodzi o wspomnianą Ligę Mistrzów, to szkoleniowiec ponoć związał się słowną, ale bardzo wiążącą umową z prezydentem „Królewskich”. A przecież Mou nie rzuca słów na wiatr…

Reklama

Mourinho miał powiedzieć właścicielowi jego ulubionej, londyńskiej restauracji, że tego lata nie powróci na Stamford Bridge. Przyłapany na szukaniu mieszkania został właśnie w pobliżu tej knajpki. Dziwnym trafem jest to o rzut beretem od Stamford Bridge. Trzeba jednak pamiętać, że Portugalczyk jest właścicielem kilku nieruchomości. W jednym z apartamentów mieszka jego córka, która wciąż przebywa i studiuje w Londynie. Nie jest wykluczone, że był tam w tej sprawie.

Madrycki klub nie skomentował całego zajścia, ale Hiszpanie są pewni, że uda im się zatrzymać szkoleniowca co najmniej na kolejny sezon. O odejściu można było rozmawiać, ale w styczniu, gdy Real przegrał u siebie z Barcą, a podczas następnego spotkania fani poczęstowali go gwizdami. Tu zaczynają się jednak kolejne niejasności. Na początku szkoleniowiec skomentował, że nic sobie z tego nie robi. – Wygwizdano tutaj Zidane’a i Cristiano Ronaldo (kurde, tak jak u nas). Dla mnie to żaden problem. Co prawda pierwszy raz zdarzyło mi się, by wygwizdali mnie moi kibice, ale zawsze musi być ten pierwszy raz – mówił. Po jakimś czasie okazało się, że Portugalczyk nie zamierza być obojętny na takie postępowanie.

Opinię publiczną poinformował o tym, jako pierwszy, Siro Lopez. Dziennikarz w trakcie weekendowego programu „Punto Pelota” otrzymał niezwykle tajemniczy telefon. Informator dał do zrozumienia, że Mourinho zdecydował się na opuszczenie Santiago Bernabeu pod koniec czerwca. Problem z kibicami powrócił kilkanaście dni temu, gdy Portugalczyk dał jasno do zrozumienia, że fani niewystarczająco mocno wspierają jego ekipę. Piętkę CR7 w spotkaniu z Rayo Vallecano zobaczyło zaledwie 300 kibiców. Mimo że zwycięstwo z z Espanyolem było dziesiątą wiktorią z rzędu, niesmak wewnątrz Portugalczyka pozostał.

Argumentem za jego powrotem do Londynu jest fakt, że wciąż utrzymuje kontakt ze swoimi dawnymi piłkarzami. Kontakt bardzo dobry – trzeba dodać. Londyńczycy naskarżyli mu nawet, że ich były trener, „The Special Two” cieszył się ze zdobycia bramki przez Barcelonę w styczniowym Gran Derbi. Problem w tym, że rosyjski właściciel „The Blues” przyznał ostatnio, że drużynie przydałby się gruntowny remont i starsi zawodnicy poszliby w odstawkę. Z tego powodu argument „za” traci trochę na wartości.

Wydane pieniądze i sukcesy Jose Mourinho:
Chelsea Londyn – 25 piłkarzy – 273 miliony euro – 6 trofeów (2x mistrzostwo Anglii, Puchar Anglii, 2x Puchar Ligi, Tarcza Wspólnoty)
Inter Mediolan – 10 piłkarzy – 110 milionów euro – 5 trofeów (2x mistrzostwo Włoch, Liga Mistrzów, Puchar Włoch, Superpuchar Włoch)
Real Madryt – 10 piłkarzy – 125 milionów euro – 1 trofeum (Puchar Hiszpanii)

Nie od dziś wiadomo, że Mourinho potrafi wydać pokaźne sumki. W zamian za to włodarze otrzymują to, czego chcą – puchary. Choć w Madrycie maszynka trochę się zacięła. Sugeruje się, że to właśnie pieniądze mogą być kością niezgody między nim, a Abramowiczem. Dziesięcio, czy dwudziestomilionowo zakupy są dla niego na porządku dziennym. Ale, czy Rosjanin posunie się do tego stopnia, że w celu ściągnięcia Mourinho, kupi z Realu Cristiano Ronaldo? Jeśli wierzyć brukowcom, prócz ogromnego wynagrodzenia – taki właśnie warunek postawił mu „The Special One”.

Mourinho nie jest jedynym kandydatem do objęcia stanowiska na Stamford Bridge. Mówi się nawet o Pepie Guardioli, ale to już inna bajka. Prócz Portugalczyka największe szansę ma Rafa Benitez. Były opiekun Valencii jest już po słówku z Abramowiczem, ale nie ma wątpliwości, że to nie on jest pierwszym wyborem Rosjanina. Hiszpan o angaż, mimo wszystko, musi się starać, a Mourinho wystarczy, że pstryknie palcem. Chyba, że na horyzoncie rzeczywiście pojawi się Guardiola i panowie w jednym momencie pstrykną palcami… Ale to scenariusz szalenie nieprawdopodobny.

Fani powrotu Mourinho do Chelsea powinni trzymać kciuki za Roberto Di Matteo. Jeśli wyłoży się w ciągu najbliższych tygodni, Abramowicz jeszcze w tym sezonie zatrudni kogoś z dużym nazwiskiem. Wtedy przejście Mourinho trochę się skomplikuje. Z całym szacunkiem do włoskiego szkoleniowca – nawet dobre zakończenie sezonu nie da mu dłuższej pracy.

MATEUSZ MICHAفEK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama