Dziennikarze „Gazety Wyborczej” wyliczyli Pawłowi Janasowi, że nie wygrał meczu w Ekstraklasie od 212 dni. Nie jest to rzecz jasna powód do dumy, ale warto byłoby dodać, że przez ponad połowę tego czasu Janas był bezrobotny, więc siłą rzeczy żadnego ligowego spotkania wygrać nie mógł. Sami proponowalibyśmy zwrócić uwagę na inną statystykę. W sobotę przy okazji relacji live z Ekstraklasy napisaliśmy, że strzelecki bilans Lechii (Rudniew ma dwa razy więcej goli w sezonie niż cały gdański zespół) wygląda nam na jeden z najgorszych w Europie i w sumie niespecjalnie się pomyliliśmy.
Przejrzeliśmy tabele około czterdziestu europejskich lig, od tych całkiem poważnych, po te najbardziej ogórkowe i wnioski, niestety, są dość smutne dla całej Ekstraklasy. Biorąc pod uwagę drużyny biorące udział w rozgrywkach znajdujących się na podobnym etapie do naszych, Lechia jest w ścisłej czołówce najbardziej nieudolnych strzelecko zespołów kontynentu.
Absolutnym rekordzistą jest bułgarska Swetkawica Tyrgowiszte, która jednego gola strzela średnio raz na pięć spotkań. Dalej mamy greckiego autsajdera – Doxę Dramas, ostatni zespół ligi serbskiej Borac Cacak, cypryjskiego słabeusza Ermis Aradippou i Lechię. Numer pięć w klasyfikacji najgorszych strzelecko zespołów Europy. Prawda, że doborowe towarzystwo?
Swetkawica Tyrgowiszte – 3 gole w 16 meczach – 0,19 gola/mecz
Doxa Dramas – 9 goli w 21 meczach – 0,43 gola/mecz
Ermis Aradippou – 10 goli w 23 meczach – 0,43 gola/mecz
Borac Cacak – 7 goli w 16 meczach – 0,44 gola/mecz
Lechia Gdańsk – 9 goli w 20 meczach – 0,45 gola/mecz
Przy okazji przypomnijmy kilka oczywistych faktów:
– Z ostatnich dziesięciu meczów Lechia wygrała jeden i to po bramce samobójczej
– W dwudziestu meczach zdobyła dziewięć bramek, średnia – 0,45 gola/mecz
– Najlepszy strzelec zespołu, Piotr Wiśniewski, ma na koncie trzy gole (jeden z karnego)
Poza nim żaden zawodnik Lechii nie ma nawet dwóch trafień, czyli bilansu, jak Jerzy Podbrożny zwykle wyrabiał przed przerwą drugiego meczu sezonu. Tercet grających w miarę regularnie w Ekstraklasie „napastników” Lechii: Lukjanovs – Tadić – Dawidowski ma w sumie JEDNEGO GOLA. Po prostu tercet śmierci. Oczywiście, ani jednego nie strzelił Sazankow, po przyjściu z Widzewa nie trafił też dotąd Grzelczak. Jeśli doliczyć do tego Bensona, to przez kadrę Lechii przewinęło się w tym sezonie sześciu napastników, którzy zdobyli w sumie dwie bramki.
– Widać było jak na tacy, która drużyna walczy o mistrzostwo, a która o spadek. Przepraszam, o utrzymanie – zabawnie przejęzyczył się ostatnio Łukasz Surma. Ale no właśnie, jak jest z tym spadkiem? Lechia zajmuje trzynaste miejsce w tabeli z dziewiętnastoma punktami. Może więc w Polsce wcale nie trzeba strzelać goli, żeby utrzymać się w Ekstraklasie?
Spojrzeliśmy na tabele lig europejskich także pod tym kątem. Co się okazuje? Ł»aden europejski zespół, mający tak beznadziejne statystyki strzeleckie, nie potrafił zgarnąć w trakcie sezonu tylu punktów, co Lechia i być tak daleko od strefy spadkowej. Za wyjątek moglibyśmy uznać dwóch bośniackich „mocarzy” – Gosk Gabela i Slobodę Tuzla. Jedni i drudzy punktują dość przyzwoicie, ale dorobek dziewięciu goli mają już po piętnastu meczach, czyli wyprzedzają Lechię o jakieś 450 minut gry.
Na dziesięć kolejek przed końcem sezonu wszystko wskazuje więc na to, że jeśli gdańszczanie utrzymają się w lidze, to nie dzięki sobie, ale przede wszystkim dzięki jeszcze bardziej beznadziejnej bezpośredniej konkurencji.
PM