Jak się na sektor gości na Legii wchodzi…

redakcja

Autor:redakcja

04 marca 2012, 20:42 • 4 min czytania

„Tak jak w banku, tylko że lepiej strzeżony”; „Guantanamo, ale z trochę ostrzejszymi strażnikami”; „Alcatraz z kibicami zamiast więźniów”. Opinie o nowym stadionie Legii w kontekście wpuszczania sympatyków z innych miast były dość niepochlebne. Postanowiliśmy na własną rękę sprawdzić jak czuje się kibic drużyny gości na jednym z najnowocześniejszych polskich stadionów. Wnioski? A pamiętacie jak Adam Olkowicz skomentował początek pracy trenera Majewskiego? W sobotę na Łazienkowską wybrali się fani فKS فódź.
* * *

Jak się na sektor gości na Legii wchodzi…
Reklama

Problemy zaczęły się już na Powiślu, gdzie wypakowano wszystkich z pociągu. Na peronie staliśmy dwadzieścia minut, potem kolejne mijały na upychaniu towarzystwa do autobusów. Wszystkich ładnie sfilmowano i przepuszczono pojedynczo przez wąską śluzę stworzoną przez policję. Nie tak źle, gorzej było choćby w trasie do Kluczborka, gdy musieliśmy przedstawić się do kamery, trzymając koło twarzy swój dowód osobisty. Okazało się jednak, że to dopiero początek fantazyjnych innowacji made in Łazienkowska. Po wysypaniu się z autobusów tuż obok stadionu czekała bowiem na nas druga śluza, nieco węższa. To właśnie tu rozegrały się najpiękniejsze sceny wyjazdu – niemal 1200 osób wpuszczano na stadion grupami liczącymi maksymalnie kilkanaście głów. Przystanęliśmy w końcu kolejki, żeby uniknąć staranowania, więc w kolejce czekaliśmy niemal równe trzy godziny, a za nami byli jeszcze ludzie. Trzy bite godziny. TRZY GODZINY?!

A trzeba wspomnieć, że nie był to jedyny absurd tamtego popołudnia. Kiedy już udało nam się przejść przez policyjną śluzę zobaczyliśmy sterty flag i innych elementów oprawy. Jak się okazało, w trakcie naszych figlów z policją trwały gorące dyskusje z Bogusławem Błędowskim (SK i Ultrasi czekali na niego dwie godziny) na temat rzeczy, które można wnieść na sektor. Sreberka do oprawy? Nie, bo nikt nie zgłaszał żadnej oprawy, a można je wrzucić na murawę, albo co gorsza skryć się za nimi podczas odpalania rac. Flaga na płot? Nie, nie ma gdzie tego powiesić, poza tym jest za długa (wcześniej „weszły” już większe flagi). Koszulki z namalowanymi literami? Nie ma mowy, przecież z liter ف, K, S, ف, Ó, D i Ł¹ można ułożyć „jebać Legię i Bogusława Błędowskiego”, a kibice przecież tylko marzą o zaprezentowaniu takiej oprawy. Flagi na kiju? Nie, mają postać kibica z racą.

Potem Bogusław Błędowski i towarzyszący mu ochroniarz wyjęli kostkę do gry i los kolejnych elementów oprawy uzależniali od liczby oczek po rzucie. A przynajmniej tak to wyglądało. Wpuszczono pięć flag na kijach z wzorem kibica z megafonem, potem jednak ta postać zaczęła przeszkadzać. I grande finale przesiewu łódzkich flag – flaga na kiju z przeplatanką. By przypomnieć jak wygląda ten agresywny wzorek:

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

– Wiesz nad czym się zastanawiam? – zagaił do swojego podkomendnego ochroniarza Błędowski.
– Nad tym, co z tego wyjdzie? – ochroniarz błyskotliwie zasugerował, że herb فKS-u może być częścią jakiejś większej, kibolskiej i agresywnej układanki.
– Nie, nad tym, czy oni się tym nie będą mogli czasem zasłaniać – stwierdził rzeczowo Błędowski i wydał decyzję, że transparenty na sektorze gości się nie ukażą.

Wejście na sektor i kolejny psikus – wyrywkowa kontrola alkomatem, wyrywkowy nakaz zdjęcia butów, nam na szczęście się upiekło i musieliśmy jedynie zdjąć kurtkę. Swoją drogą sprawdzanie zgodności PESEL-u na zadrukowanych nazwiskami, latających kartkach w niesamowitym wietrze przypominało taniec słoni na tafli lodowiska. Ochroniarz z gracją szukał literki O w swoich notatkach, co udało mu się dopiero po spenetrowaniu całej listy od G do P. Kolejne minuty, kolejne sekundy, kolejne detale wpływające na ogólny stan kibica. Nie dziwimy się burdom, bo w tej kolejce nawet wyjątkowo spokojny człowiek ma ochotę coś rozpierdolić. Nie pomagają śmichy-chichy ubawionych po pachy policjantów i ochroniarzy. Wszak dopiero 15.34, wszyscy zdążycie wejść!

Potem jeszcze tylko oblecieć kolejki do toalety oraz do punktu gastronomicznego z kiełbaską za 18 złotych i można zasiąść na sektorze. Mecz jak mecz, doping jak doping, opraw, jako się rzekło, brak. No i czas na wyjście z Guantanamo, czyli kolejny popis organizacji na miarę XXI wieku. Najpierw trzymanie na schodach, potem trzymanie w kordonie przed wyjściem do autobusów, potem dwutorowe wypuszczanie do autobusów, w międzyczasie bezzasadne trzymanie osób, które zostawiły w pobliżu فazienek swoje auta. Godzinę później kibice mogą załadować się z powrotem do pociągu.

My zaś zostajemy z pytaniem – czy to są właśnie te mega nowoczesne areny, te zwiększające komfort kibica udogodnienia? Czy faktycznym udogodnieniem jest tworzenie problemów gdy na liście wyjazdowej mamy Bartlomieja zamiast Bartłomieja, czy Łodzkiego zamiast فódzkiego? Czy naprawdę konieczne jest wpuszczanie grupami po kilkanaście osób? Legia ma piękny stadion, jeden z ładniejszych w Polsce, znakomicie przystosowany do rozgrywek piłkarskich, świetnie zaprojektowany i ze znakomitą akustyką. Cóż jednak po tym powiewie nowoczesności, gdy dostępujemy jej dopiero po trzech godzinach stania w błocie?

Czy naprawdę kibic jadąc na tak supernowoczesną arenę musi wyjeżdżać z domu o 8 nad ranem i wracać o 23, by obejrzeć 90-minutowy mecz w odległej o 135 kilometrów od Łodzi stolicy? Może zamiast zastanawiać się nad tym czy ełkaesiacka przeplatanka jest symbolem dozwolonym warto byłoby pomyśleć nad logistyką przy obsłudze kibiców gości? To jednak nikomu nie jest potrzebne. Media i tak powiedzą tylko o świetnych widokach z każdego punktu stadionu, po czym wrócą do skrobania w wygodnych lożach prasowych.

JAKUB OLKIEWICZ

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama