Matusiak w Widzewie. Może się odbudować czy już tylko nabiera ludzi na swoje nazwisko?

redakcja

Autor:redakcja

02 marca 2012, 10:42 • 4 min czytania

W Grecji najpierw wiązali z nim wielkie nadzieje. Podkreślali, że ściągają byłego zawodnika Palermo i reprezentanta kraju, ale już po roku pisali o nim tylko krytycznie i źle. „Polak z kolanem ze szkła”, „Matusiak nie gra i upomina się o pieniądze”, „Nietrafiony transfer polskiego napastnika” – to tylko kilka ostatnich nagłówków z tamtejszej prasy. RadoMatu opuścił Asteras Tripoli z bilansem czterech rozegranych meczów. Nie strzelił ani jednego gola, a przez większość pobytu borykał się z kontuzją. Na trzy najbliższe miesiące zakotwiczył w Widzewie, a jeśli uda mu się odbudować i przedłużyć kontrakt, nie wyklucza, że będzie chciał w Łodzi zakończyć karierę.
– Nie potwierdził pokładanych w nim nadziei. Transfer okazał się klapą, choć zawodnik byłâ€¦ przyjazny i profesjonalny – tak w kilku słowach pobyt Polaka w Tripoli podsumował czołowy grecki serwis sport24.gr. W styczniu rozwiązał umowę, na co złożyły się dwa oczywiste fakty: kontuzje i problemy z formą sportową oraz coraz bardziej dokuczliwy kryzys w kraju. Dopiero w ostatnim kwartale roku Matusiak stanął na nogi i wznowił treningi, ale wówczas już nie zdobył uznania trenera. A przy tym, jak podają greckie media, co chwilę musiał dopominać się o zaległe pieniądze.

Matusiak w Widzewie. Może się odbudować czy już tylko nabiera ludzi na swoje nazwisko?
Reklama

– W tej chwili po mojej kontuzji nie ma już śladu i mam nadzieję, że wreszcie da mi ona spokój. Testy wydolnościowe, które zrobiono mi w Widzewie, nie pokazały niczego niepokojącego – mówi w rozmowie z Weszło. Zapytany o kwestie finansowe dodaje: – Klub nie wywiązywał się ze swojej części obowiązków. Trudno więc było milczeć i czekać aż zaległości narosną do roku. Ł»ycie w Grecji naprawdę może być fajne, jeśli ma się pieniądze. Problemy pojawiają się, kiedy trzeba tam pracować albo robić interesy.

Ostatecznie rozwiązał umowę za porozumieniem i dogadał się z Asterasem w sprawie spłaty należności. Wznowił treningi z Widzewem, którego jest wychowankiem i w którym grał już dwa i pół roku temu, zanim kuszony przez Oresta Lenczyka trafił do Cracovii. Trenuje w Łodzi dwa razy dziennie. Widać, ze fizycznie się nie zaniedbał, dalej ma sportową sylwetkę, ale o swojej dyspozycji sam nie ma wielkiej wiedzy. Na pewno nie zagra w najbliższym spotkaniu ze Śląskiem. Być może w kolejnym z Bełchatowem, ale najpierw musi nadrobić zaległości.

Reklama

Trener Mroczkowski mówi: „widzę, że jest zdeterminowany. Na pewno powalczy o miejsce, a Widzew da mu szansę”. Tylko tyle i aż tyle. Dziennikarze piszą: „stać go na wiele. Umiejętności Matusiakowi nikt przecież nie może odmówić”, ale na dobrą sprawę, po wszystkich ostatnich perturbacjach, nikt za te umiejętności nie poręczy głową. W gruncie rzeczy, mówimy o zawodniku, który strzelił w Ekstraklasie 29 goli, w tym 20 przez półtora roku – w odległych czasach, w Bełchatowie. – Lenczyk z dr Wielkoszyńskim wydobyli wtedy z niego maksimum. Podobnie, jak z Garguły czy Dawida Nowaka i podejrzewam, że wszyscy trzej nigdy już nie zbliżą się do tamtego poziomu – mówi nasz ekspert, Andrzej Iwan.

Matusiak ma ostatnią szansę, by pokazać czy już tylko nabiera ludzi na swoje nazwisko, czy jeszcze może ze swoich umiejętności zrobić użytek. – Tych technicznych nikt mu nie może odmówić. Na plus działa, że nie jest wyeksploatowany, więc jeśli złapie rytm i trochę potrenuje, może się Widzewowi przydać, ale podejrzewam, że miejsca na kredyt nie dostanie. Chimeryczny zawodnik, nie pamiętam, kiedy ostatnio zagrał trzy dobre mecze z rzędu – dodaje Iwan.

Matusiak nie miał mocnej karty przetargowej. Szef skautów Pogoni Szczecin, Adam Gołubowski, twierdzi, że sam zgłaszał się do pierwszoligowca w przerwie zimowej, ale Pogoń uznała, że nie jest zainteresowana jego usługami. Bo po pierwsze – ma dość graczy na ten pozycji, a po drugie – powątpiewa w jego dyspozycję fizyczną. RadoMatu jednak stanowczo zaprzecza. – Totalna bzdura. Nie szukałem sobie klubu samemu zgłaszając się do kogokolwiek. Ktoś, kto tak twierdzi, jest niepoważnym człowiekiem…

Ok, nie będziemy dociekać, kto się do kogo zgłaszał i po co…

Widzew obdarzył Matusiaka ograniczonym zaufaniem, podpisując najkrótszą możliwą umowę. Jeśli spojrzeć w jego metrykę, można spodziewać się klapy. Kiepsko wspomina pobyt w Wiśle. Powoli odbudowywał się w 2009 roku w Widzewie. Zupełnie nie wyszło mu w Tripoli i tylko półtoraroczny pobyt w fatalnie słabej Cracovii, w czasie którego strzelił osiem goli, może dawać jakiekolwiek nadzieje.

Dziś, wsłuchując się w głosy kibiców z Łodzi, da się dojść do tylko jednego, prostego wniosku: nazwisko „Matusiak” już dawno nie elektryzuje ludzi i nie budzi powszechnej euforii. Zresztą on sam przyznaje, że głowa już mu się nie grzeje, jak kiedyś. – Jak byłem młody, to się napinałem. Teraz po prostu chcę się odbudować i pograć na przyzwoitym poziomie, zanim zakończę karierę. Nie bardzo obchodzi mnie, jak patrzą na to inni ludzie.

PAWEف MUZYKA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama