Kibicu: skoro już słono płacisz, to też wymagaj!

redakcja

Autor:redakcja

02 marca 2012, 01:51 • 3 min czytania

Podzielone są zdania na temat organizacji meczu Polska – Portugalia. Nie było tak źle, jak twierdzą najbardziej oburzeni i nie było tak dobrze, jak twierdzą entuzjaści (w tym liczne grono tych, którzy swoje zdanie opierają na podstawie całkowicie cukierkowego przekazu w mediach). Wielką przesadą było stwierdzić, że test został zdany na piątkę, wielką też – że został całkowicie oblany. Różnice w ocenie tego, czego byliśmy świadkami w środę biorą się zapewne z zupełnie innych wymagań stawianych organizatorom. Niektórzy się cieszą, że mieli na czym usiąść, gdzie się wysikać i że w ścisku spędzili ledwie kwadrans, inni są zdegustowani, że w ogóle musieli znosić jakiekolwiek niedogodności.
Jedni i drudzy mają swoje racje. Stadion – wiadomo, jest piękny. Pisaliśmy o tym zaraz po imprezie „Oto jestem”. Jest piękny i już – jeden z najpiękniejszych w Europie. Jednocześnie już wtedy sygnalizowaliśmy, że przewidujemy różne zatory, ze względu na bardzo słabe dojścia do obiektu, drogi ewakuacyjne itd.

Kibicu: skoro już słono płacisz, to też wymagaj!
Reklama

Ktoś powie – przez lata mieliśmy tragiczne stadiony, a teraz marudzimy na takie cacko. Nie, na cacko nikt nie marudzi, natomiast trzeba wymagać od organizatorów, by ludziom, którzy płacą za bilety przychylili nieba. Nie ma sensu degradować się do rangi petentów, którzy mają płacić i nie narzekać. Ten stadion został zbudowany z naszych pieniędzy, impreza została zorganizowana z pieniędzy tych, którzy zapłacili za bilety. Z tego względu należy wymagać maksymalnego komfortu, zamiast przymykać oko na to, że ktoś nie otworzył bram. Nie otworzył, więc trzeba pytać – dlaczego? Nie mógł otworzyć, ponieważ gdzieś obok była budowa – znowu trzeba pytać, dlaczego?

To wbrew pozorom nie są błahe sprawy. Nie chodzi o to, czy ktoś stanie w tłoku na piętnaście albo dwadzieścia minut. Wiadomo – na stadionach JEST tłoczno i tyle, do tłoku należy przywyknąć. Problem leży zupełnie gdzie indziej – w przewidywaniu. A co by było, jeśli… A co by się stało, gdyby… To są ważne pytania. Na tyle ważne, że często ratują ludzkie życie.

Reklama

Stadion zaprojektował ktoś mądry. Zaprojektował z niego odpowiednią liczbę wyjść. Zapewne założył, że te wyjścia będą funkcjonalne i że nikt ich nie zabarykaduje. To wszystko należy przecież wyliczyć – w innym czasie 60 tysięcy ludzi opuści trybuny przez dwa wyjścia, a w innym przez cztery. Różnica może być brzemienna w skutkach. Co by się bowiem stało, gdyby zaistniała potrzeba ewakuacji publiczności? Jeden głupi telefon – na stadionie jest bomba. Albo inaczej – co by się stało, gdyby wśród osób wychodzących ze stadionu wybuchła panika? Bez powodu. Tak się zdarza. Pamiętacie Duisburg?

Image and video hosting by TinyPic

Tam, w tłoku, na skutek paniki, która wybuchła bez powodu, zginęło 21 osób i ponad 500 zostało rannych. Tłum wydostać mógł się tylko jednym wyjściem, ludzie wzajemnie się tratowali. Jak ktoś buduje dom w miejscu aktywnym sejsmicznie to musi brać pod uwagę trzęsienie ziemi, a jak ktoś buduje stadion, to musi brać pod uwagę, że może się zdarzyć, iż ludzie będą chcieli wydostać się na zewnątrz szybciej niż zwykle. Pytanie – czy wzięto to pod uwagę przy okazji meczu z Portugalią. W ogromnym ścisku, którego niektórzy doświadczyli przy wyjściu (nie wszyscy, ale ci, którzy ten ścisk opisywali niczego przecież nie zmyślili – nie ma sensu podważać ich słów, lepiej powiedzieć „aha, ja na szczęście miałem inne doświadczenia”) mogło nic się nie wydarzyć, ale mogło też wydarzyć się coś złego. Na szczęście nie tym razem.

Jednak walczmy o to, by kibice nie byli zgniatani jak sardynki na zasadzie „i tak wytrzymają”, „przyzwyczajeni są” albo „kiedyś mieli gorzej”. Walczmy o komfort – swój, a nie tylko VIP-ów (im dajmy jedną bramę) czy dziennikarzy (im drugą). To nie ma nic wspólnego z malkontenctwem, z narzekaniem i z szukaniem dziury w całym. Jeśli stać trzeba w błocie – dlaczego? Jeśli ścisk jest nieludzki – dlaczego? Jeśli wyjście ze stadionu zabiera dwadzieścia minut – dlaczego? Taktyka pt. „jakoś to będzie” jest dobra tylko do pierwszego razu, kiedy „no, patrz pan, a zawsze trochę się pozgniatali, później wychodzili i nie było problemu!”.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama