„Kłamca, kłamca” – odcinek drugi, czyli jak Smuda miał ofertę z Bundesligi

redakcja

Autor:redakcja

28 lutego 2012, 12:48 • 2 min czytania

Czas na drugą cześć analizy dzisiejszych wynurzeń Franciszka Smudy. Jak wiadomo, kiedy tylko ten człowiek mówi „dzień dobry” – już trzeba weryfikować, czy aby na pewno. Nie kłamie tylko jak się pomyli – taki jego urok.
Wzięliśmy pod lupę kolejną wypowiedź selekcjonera:

Porzucił pan marzenia o pracy w Bundeslidze?

– Dwa razy miałem super propozycje z Niemiec. Gdy pracowałem w Widzewie فódź, menedżer Hansy Rostock przyjechał kupić Sławka Majaka i chciał również mnie zabrać. Ówczesny prezes Andrzej Grajewski kazał mu jednak wziąć krótki rozbieg i z całej siły walnąć w ścianę. A byli w niewielkim pomieszczeniu… Z kolei, kiedy prowadziłem Wisłę Kraków, miałem dzień na decyzję w sprawie kontraktu z Werderem Brema. Veto postawił prezes Bogusław Cupiał. Ale do trzech razy sztuka.

Zadzwoniliśmy do Andrzeja Grajewskiego – jedynej osoby, która mogłaby potwierdzić słowa Smudy. Niestety, wyszło na to, że „Franz” kłamie. Oddajmy głos byłemu właścicielowi Widzewa فodź: – Sławek Majak został sprzedany do Rostocku. Dwa tygodnie po tym trener Hansy poszedł do HSV. Rzeczywiście pojawił się wakat, a że prezesem Rostocku był wtedy mój przyjaciel, mówi mi: „no to Andrzej, dawaj też trenera. Kogo tam masz?”. Mówię: „Mam takiego jednego, ale on nie ma papierów”. Franek był wtedy no-name, bezpośrednio propozycji do niego nie było, ale przeze mnie mógłby tę pracę dostać. Jeśli pan zapyta, czy pozwoliłbym mu odejść, pewnie bym to zrobił, ale na szczęście dla Widzewa sprawa od razu spaliła na panewce.

„Kłamca, kłamca” – odcinek drugi, czyli jak Smuda miał ofertę z Bundesligi
Reklama

A dlaczego spaliła na panewce? Znowu Grajewski: – Ja ją zażegnałem, żeby Frankowi nie zrobić wstydu. Nie miał licencji, która uprawniałaby go do prowadzenia klubu Bundesligi. Musiałby iść dopiero do szkoły, przerwać pracę na minimum trzy czwarte roku. Wtedy o Smudzie, jako trenerze klubowym miałem bardzo pozytywne zdanie, bo zrozumiał, co to jest piłka ofensywna. Franek mógłby się jednak tylko odbić o Mur Berliński i z powrotem wrócić do Polski. Jako trener na pewno by sobie poradził, ale od strony papierów i zezwoleń, nie był przygotowany.

No, Franiu, faktycznie miałeś super propozycję. Facet z Niemiec cię nie znał, nie złożył żadnej konkretnej oferty, a Grajewski mówi, że gdyby to zrobił, to by cię puścił, gdybyś tylko miał trenerskie papiery (których, jak wiadomo, mieć nie możesz, bo nie masz nawet matury). Nie ma co – byłeś krok od sławy…

Reklama

A wiesz, że nas chciał kupić kiedyś Rupert Murdoch i dawał 100 milionów euro, ale spóźniliśmy się na pociąg i nie dojechaliśmy odebrać kasy?

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama