Artur Jędrych, szef Wydziału Dyscypliny (jeszcze dziś pojawi się na Weszło w innej sprawie), został przez dziennikarza „Gazety Wyborczej” zapytany o sprawę skorumpowanego Łukasza Piszczka. – W momencie orzekania kary mieliśmy tylko prokuratorski akt oskarżenia i ogólną wiedzę o sprawie. Niestety, nie udało nam się przesłuchać Piszczka, gdyż nie stawił się na posiedzenie Wydziału Dyscypliny, mimo że wzywaliśmy go dwa, może trzy razy. Przysłał tylko oświadczenie, w którym przyznawał się do winy, wyrażał skruchę i prosił o jak najniższy wymiar kary. Obecne informacje zmieniają obraz zdarzeń. Piszczka powinna spotkać wyższa kara – powiedział.
Czy szef WD może się bardziej skompromitować? Mimo dwóch albo trzech wezwań nie udało mu się przesłuchać zawodnika, który regularnie występuje w reprezentacji Polski. A na zgrupowanie albo nawet do Dortmundu to nie można było pojechać? Szkoda czasu? Sprawa zbyt błaha? I ponieważ Piszczka nie wysłuchał, to… przychylił się do nałożenia na niego minimalnej kary? Bo co? Bo Piszczek przysłał list o treści „proszę o litość”?
Jakiekolwiek ktoś ma zdanie na temat tej sprawy, tryb wydawania orzeczenia przez Wydział Dyscypliny jest kuriozalny. Oczywiście teraz kary nie można już zmienić…