Robert Lewandowski mógł w sobotę poczuć się przez chwilę niepewnie. Mający ostatnio problemy ze skutecznością Polak w meczu z Herthą nie zagrał bowiem na swojej ulubionej pozycji, czyli na szpicy, tylko za plecami Lucasa Barriosa. Ale póki co Robert może spać spokojnie – zaliczył asystę przy jedynym golu i spisał się nieźle. A na pewno lepiej niż Paragwajczyk.
O tym, jaką pozycję w Borussii ma Barrios, niech świadczy fakt, że w sobotę wybiegł w pierwszym składzie dopiero po raz drugi. I to tylko dlatego, że Shinji Kagawa nabawił się kontuzji i musi pauzować przez trzy tygodnie. Uraz wciąż leczy również Mario Goetze, który do gry wróci dopiero za miesiąc. To dobra wiadomość przede wszystkim dla Kuby Błaszczykowskiego, który na nieobecności Goetze skorzystał najbardziej i co tydzień udowadnia trenerowi, że ten niesłusznie sadzał go na ławce. Teraz swoje pięć minut może mieć właśnie Barrios.
Paragwajczyk z Herthą zagrał jednak mizernie, w pierwszej połowie zmarnował dwie dobre sytuacje. Za pierwszym razem uderzył głową w środek bramki, za drugim – mając przed sobą tylko bramkarza, nieczysto trafił w piłkę. Co ciekawe, Barrios obie okazje zaprzepaścił po podaniach Łukasza Piszczka. Przypadek? Pewnie tak, ale może lepiej byłoby, gdyby Lewandowski postawił jednak koledze piwo. Niech tak dalej, po jego dograniach, uderza Barrios… Problem jednak w tym, że naszego obrońcę może czekać dłuższa przerwa w grze. W 45. minucie, kiedy polskie trio przeprowadziło świetną akcję – Błaszczykowski głową do Lewandowskiego, a ten prostopadle do Piszczka – Łukasz najpierw przegrał pojedynek z bramkarzem, a potem zderzył się z jednym z obrońców i opuścił boisko. Wyglądało to co najmniej nieciekawie.
A propos Piszczka, byłego zawodnika Herthy, to dziś rozmówkę z nim zamieścił „Bild”. Christian Kynast, autor wywiadu, we wstępie pisze: „Nigdy nie grał lepiej! Łukasz Piszczek znajduje się obecnie w życiowej formie i co więcej, jest najprawdopodobniej najlepszym prawym obrońcą w Bundeslidze.” Polak wspomina Luciena Favre, z którym pracował w Berlinie, że gdyby ten nie przestawił go do defensywy, to pewnie nigdy nie zostałby mistrzem Niemiec.
Wróćmy jeszcze do Lewandowskiego, który stwarzał dziś większe zagrożenie, niż Barrios. Przy piłce był dwa razy częściej, niż on (59 do 29), dostał lepszą notę („3” do „4”) i przede wszystkim asystował przy golu. Po dośrodkowaniu Błaszczykowskiego Robert strzelał głową, bramkarz sparował piłkę na poprzeczkę, a bramki dobił ją Kevin Grosskreutz. To ósma asysta „Lewego”, co sprawia, że klasyfikacja kanadyjska ligi niemieckiej prezentuje się dziś tak:
Warto też wspomnieć o występach innych Polaków. Według niemieckich mediów Sławomir Peszko zagrał tradycyjnie słabo, a Koeln przegrało. Nad strefą barażową jego zespół ma przewagę czterech punktów, a znajdujące się w niej Kaiserslautern zbyt szybko na prostą drogę nie wyjdzie. Podopieczni trenera Kurza, który apeluje do zawodników, aby uwierzyli w swoje umiejętności (na jakiej podstawie?), nie wygrali żadnego z ostatnich dwunastu spotkań. Ciężko coś napisać o grze Borysiuka czy Świerczoka, którzy wyszli w pierwszym składzie, poza tym, że niczego wielkiego nie pokazali. Ewentualnie to, że Borysiuk faulował tylko trzy razy.
PT
