Dobry mecz Legii, biorąc pod uwagę okoliczności także dobry mecz Wisły. Tylko – niestety – dwa bramkowe remisy, co jak wiadomo nie stawia naszych drużyn w komfortowej sytuacji przed spotkaniami rewanżowymi. – Musimy liczyć na powtórkę z Moskwy – powiedział Maciej Skorża. Niby tak. W sumie, historia sprzyja optymistom. Spartak wydaje się drużyną lepszą od Sportingu, Portugalczycy w ogóle zaprezentowali się źle albo bardzo źle i ich fatalne wyniki w lidze przestały kogokolwiek dziwić. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że do tej pory wszyscy pucharowi rywale Legii – Gaziantepsor, Spartak, Hapoel, Rapid i PSV – na Łazienkowskiej sprawili lepsze wrażenie.
Legia swój mecz powinna wygrać i to nawet nie jedną bramką, ale co najmniej dwiema. Sporting grał mizernie, niedokładnie, chaotycznie, a jak tylko legioniści wyczuli, że przeciwnik niewiele ma do zaoferowania, to zdominowali mecz. Najlepsze okazje zmarnowali Michał Ł»yro i Danijel Ljuboja. I teraz aż żal patrzeć na 2:2, biorąc pod uwagę, że naprawdę przeciwnicy momentami porażali bezradnością. Trzeba ich było zlać jak pastuchów i jechać na rewanż z dość komfortowym wynikiem. Mało tego – przy wyciągnięciu z tego spotkania wszystkiego, co tylko można było, pojawiła się szansa, by niemal przesądzić o losach awansu.
Ech…
Sporting nie jest drużyną, która w ostatnim czasie dobrze gra na wyjazdach. W pięciu ostatnich kolejkach ligowych nie wygrał ani razu, zatrzymany został nawet przez Olhanense, gdzie piłkarze zarabiają miesięcznie po pięć tysięcy euro. Dlatego trzeba było z tego meczu w Warszawie wycisnąć tyle, ile się da. Oczywiście – Legia zrobiła wszystko, co w jej mocy, grała dobrze, nawet bardzo dobrze, tylko niestety pechowo. Kiedy już wydawało się, że chociaż dowiezie 2:1, czyli pozytywny wynik, ale nie idealny, to jeszcze Andre Santos, który nigdy nie strzela goli, akurat pokazał uderzenie życia. – Jesteśmy zawiedzeni i zdenerwowani, bo ten mecz powinniśmy wygrać – podsumował Michał Ł»ewłakow.
Przy okazji, z życzliwości, z której jesteśmy powszechnie znani, zacytujemy wypowiedź Macieja Skorży z konferencji na temat Nacho Novo (za stroną legionisci.com): – Pamiętam Novo sprzed kilku lat, gdy prowadzona przeze mnie Amica Wronki grała z Glasgow Rangers. Przegraliśmy wysoko, a Novo strzelał gola za golem.
Hmm, z tym „gola za golem” to jednak trochę przesada, bo dokładnie było tak – Peter Loevenkrands (17), Nacho Novo (58), Fernando Ricksen (69), Szota Arweładze (74-karny), Steven Thompson (89). Ale rozumiemy, że te gole mogły się Skorży w pamięci pomnożyć, bo wtedy Amica w czterech meczach straciła szesnaście bramek.
Wiślacy mogą mieć mieszane odczucia. Przed meczem wyniku 1:1 by na pewno nie wzięli, jednak szybka czerwona kartka i rzut karny kazały myśleć, że zespół Kazimierza Moskala przegra i to nawet nie 0:1, ale tak gdzieś 0:3. Tymczasem – pewnie w dużej mierze dzięki minimalizmowi Belgów, ale też dzięki własnej ambicji i fajnej, zespołowej, kombinacyjnej grze – ostatecznie wyszarpali wyrównanie. Standard niby wywiózł taki wynik, jakiego przed spotkaniem potrzebował, ale trudno przed rewanżem odbierać Wiśle szanse. A przecież dzisiaj po 30 minutach wydawało się, że faktycznie dwumecz zakończy się już w Krakowie.
Już jesienią pisaliśmy, że kompletnie nie rozumiemy, skąd się bierze miejsce w podstawowej jedenastce dla Gervasio Nuneza – i dzisiaj fart sprawił, że facet zawalił tylko jednego gola, a nie dwa. Ani nie jest orłem w defensywie, ani niespecjalnie radzi sobie w ofensywie. W odbiorze i tak wszystko musi robić Cezary Wilk, a grę do przodu całą na siebie bierze Maor Melikson. Beznadziejnie spisywał się też Patryk Małecki i jeśli się na kogoś obraził, to mamy nadzieję, że na siebie. Na uwagę zasługuje okolicznościowy gol Genkowa – w tłusty czwartek, z brzucha. Brawo!
* * *
Zastanawialiśmy się dzisiaj, czy gdy mieliśmy trzynaście lat, to też nas bawiło rzucanie śnieżkami w bramkarza drużyny przeciwnej. Hmm… To będą bardzo drogie śnieżki. Kiedy ktoś zapyta, gdzie są pieniądze za transfery, to trzeba będzie odpowiedzieć, że część z nich wylądowała na murawie – zarówno tej w Warszawie, jak i w Krakowie.