Od czasu do czasu znajomi menedżerowie podsyłają nam absurdalne maile. Np. od chłopców w koszulkach Chelsea z pasącymi się słoniami w tle i dopiskiem „no mother, no father to help”. Albo Nigeryjczyków, którzy w wieku 18 lat strzelili 60 goli w 20 meczach Barcelony, a wcześniej zdążyli zahaczyć o Inter. Normalka, codzienność. Dziś, po kilku miesiącach przerwy, przyszła kolejna wiadomość (tyle że z innego adresu) od człowieka, który chciał zrobić z Lechii potęgę. Najbardziej profesjonalnego gracza na latynoskim rynku, namawiającego na przeprowadzkę do Gdańska Gutiego i Teveza.

Dlaczego o tym piszemy? Bo raz, że rozbawiło nas tłumaczenie Google Translate (średnia obraźliwe to w domyśle „meia ofensivo”, czyli po portugalsku ofensywny pomocnik). A dwa, że szkoda nam dziennikarzy, którzy pewnie już klepią w klawiaturę, że Górnik Polkowice czy inny Kolejarz Stróże otwiera się na współpracę z brazylijskim menedżerem.
TĆ