„W każdym meczu chciałbym grać jak najlepiej”. „Przeciwnik zaskoczył nas swoją determinacją”, „Musimy ten mecz przeanalizować i wyciągnąć wnioski…” – wiem, że znacie to prawie tak dobrze, jak Stefan Majewski. Wystarczy odpalić pierwszy losowy wywiad albo zaciągnąć piłkarza na pomeczową rozmowę, a nieprzemyślany banał wylewa się z każdej strony. Wyuczone frazesy, które – jak prastare przysłowia – pasują na każdą okazję.
„Znowu chcą ze mną gadać? Co ja mam im o tym meczu powiedzieć? Może, jak zwykle, że daliśmy z siebie wszystko, że rywal postawił nam trudne warunki i musimy wyeliminować błędy…”
Niewielu piłkarzy… Ba, w ogóle niewiele osób potrafi banalne historie opowiedzieć w sposób nieszablonowy. Większość powtarza. Bezmyślnie – po kimś, kto wydaje im się mądrzejszy albo po prostu dlatego, że tak się utarło. „Pieniądze szczęścia nie dają”, „tłumaczy się tylko winny”. Chłopska filozofia, mająca niewiele wspólnego z prawdą. O, albo „o gustach się nie dyskutuje”. A o czym w takim razie się dyskutuje? Czy nie każda najprostsza rozmowa, w domu w pracy czy w sklepie, to najzwyklejsza rozmowa o gustach? Na tym polega komunikacja. Na dyskutowaniu o tym, co nam się podoba, co lubimy, a co nas przyprawia o mdłości.
Po co ten przydługawy wstęp?
Bo prawie wszyscy powtarzamy wyświechtane slogany, a przy tym mam nieodparte wrażenie, że piłkarze wyrabiają tę normę podwójnie. Chyba nie przez przypadek Przemek Rudzki, przy okazji niedawnej rozmowy dla Weszło, sam wzbudził w sobie refleksje, że on – dziennikarz sportowy – najlepsze wywiady przeprowadził z Jerzym Pilchem, Janem Nowickim czy raperem Eldo. Z ludźmi, z którymi mógł pogadać nietypowo i nie tylko o piłce. Myli się? Nie sądzę.
W „Playboyu” są tacy dwaj goście – Arkadiusz Bartosiak i Łukasz Klinke – którzy od lat, miesiąc w miesiąc przygotowują do magazynu długie i ciekawe wywiady. Z aktorami, dziennikarzami, ludźmi sztuki i sportowcami także. Różne, bez wyraźnego klucza. Zwykle są świetne, ale – zupełnie bez złośliwości – z ludźmi świata sportu wychodzą im zdecydowanie najsłabsze. Rozmowa z Ł»urawskim? Jak na nich, przeciętna i nudna. Ze Smolarkiem? Dramat. Pamiętam jedną naprawdę pasjonującą – z Maciejem Szczęsnym i synem Wojtkiem. Właśnie dlatego, że to wybuchowa mieszanka. Samograj. Dwóch facetów, którzy potrafią pogadać o wszystkim – na luzie i z dużą ironią.
Piłkarze najczęściej tego nie mająâ€¦ Na co dzień serwują nam banał, setki nijakich wypowiedzi przed/po i około meczowych. Może wreszcie kilka przykładów:
-> W każdym meczu chciałbym grać, jak najlepiej…
Klasyka. Jeśli w pomeczowym wywiadzie Patryk Małecki nie wypowie tego sakramentalnego zdania, możecie uznać, że rozmowa nie miała miejsca. „W każdym meczu chciałbym grać jak najlepiej…”
Dzięki, stary, bo naprawdę obawiałem się, że dziś dasz z siebie wszystko to, co najgorsze.
-> Musimy być zmobilizowani i walczyć od początku do końca…
Kalka. Powtarzają to wszyscy, jeden po drugim. Pytanie – po co? Czy nie na tym polega futbol? Ł»e mecz trwa dziewięćdziesiąt minut, że jeśli w osiemdziesiątej położysz się na murawie, to prawdopodobnie możesz zapomnieć o premii… Naprawdę, drogi piłkarzu, nie musisz nikogo zapewniać, że wiesz o co w tym sporcie chodzi.
Czytam dziś wywiad z Rafałem Janickim. Nikt nie oczekuje od niego, by był profesorem wyższej uczelni, ale w tej rozmowie jest wszystko. Pełna kwintesencja… – Musimy walczyć od początku do końca (…) Jeśli dobrze zaczniemy, to jestem spokojny o dalszą część rozgrywek. (…) U trenera Janasa nikt nie może być pewnym miejsca w składzie. Chcę się w nim znaleźć, ale żeby tak było, podczas treningów muszę udowadniać, ze to miejsce mi się należy.
Ok, to wszystko może i prawda. Ale kibic naprawdę wie, że podczas treningów powinieneś udowadniać, że to miejsce ci się należy.
-> Musimy przeanalizować swój występ i wyciągnąć wnioski…
Wyszukiwarka Google po wpisaniu tej frazy pokazuje 73 tysiące wyników. Każdy szanujący się piłkarz musi po meczu przeanalizować błędy i wyciągnąć wnioski. Tydzień w tydzień, wszyscy tylko grają, analizują, grają, analizują, żeby w kolejnym meczu nie robić tych samych pomyłek.
Przegraliśmy w pucharach z drużyną z Azerbejdżanu? No, trudno. Musimy wyciągnąć wnioski i więcej nie powtórzyć tych błędów… Po prostu, liga analityków.
-> Przeciwnik zaskoczył nas determinacją i wolą walki…
Edward Klejndinst, na przykład, dziwił się kiedyś, że Białoruś zagrała przeciwko Polsce „z tak dużą wolą walki”. A czego, przepraszam, on się spodziewał? Ł»e już w pierwszej minucie położą się z bezradności? Ł»e determinację zostawili w autokarze na tylnim siedzeniu?
W ogóle, słyszeliście kiedyś, by piłkarz powiedział, że zwycięstwo przyszło bez trudu? Albo, że mecz był łatwy? Nigdy. Każdy był trudny, nawet po wygranej 4:0.
-> Polska piłka jest pełna talentów, tylko trzeba umieć je znaleźć…
To już ulubiona formułka trenerów i wszystkich działaczy. Wystarczy się dobrze rozglądnąć i wyrywać talenty pełnymi garściami. Błaszykowski – raz. Lewandowski – dwa. Niestety, nie. Po co się czarujemy? Samorodnych talentów jest u nas bardzo niewiele. A jeszcze mniej tych, którzy potrafią je błyskawicznie wyłowić.
-> Chcemy pokazać się z jak najlepszej strony i dać radość swoim kibicom…
Milion wyświetleń w Google. Jacek Magiera przekonuje, że Legia chce się pokazać z jak najlepszej strony w meczu ze Sportingiem. Lech podobnie, tylko w całej rundzie wiosennej, a Lewandowski podczas Euro. Wow, naprawdę szacunek.
-> W Europie nie ma już słabych drużyn…
…dziś każdy może wygrać z każdym. Matematycznie rzecz biorąc – jasne. Ale w praktyce to kolejna piramidalna bzdura, nawet jeśli nasze zespoły występujące w pucharach często robią wszystko, byśmy w tę „prawdę” wierzyli.
-> Gdybyśmy nie stracili bramki, ten mecz mógłby się ułożyć inaczej…
Pewnie. Koniecznie trzeba też dodać, że mecz mógłby wyglądać inaczej, gdybyście sami jakąkolwiek bramkę strzelili. Albo najlepiej dwie. Wariantów jest naprawdę sporo.
Można by tak jeszcze pisać i pisać. O napastnikach, którzy od roku nie strzelili gola, ale przecież „liczy się dobro zespołu i nieważne kto trafia, ważne, że drużyna wygrywa”. O tych, którzy „cieszą się z bramek, ale znacznie bardziej z postawy całego zespołu” i o rezerwowych, którzy nigdy nie powalczą o swoją pozycję, nie pójdą, nie porozmawiają, „bo to decyzja trenera, której trzeba się podporządkować”.
Wiecie, to trochę jak z czytaniem Weszło…
Ł»aden piłkarz Weszło nie czyta. Nigdy, ale to nigdy. On w ogóle nie przejmuje się opiniami i nigdy nie zagląda do prasy. Po prostu jest twardy jak skała. Tylko ostatnio, raz jedyny, zajrzał na stronę, bo akurat link podesłał mu jakiś znajomy. Taka to stała śpiewka…
Wbrew pozorom, w tej całej historii nie chodzi o jakąś szczególną złośliwość względem piłkarza, ani o to, by po boiskach biegali tylko inteligent Ł»ewłakow i błyskotliwy, wyszczekany Szczęsny. Nie o to, by robić ze sportowców magistrów i profesorów, którzy mówią piękną polszczyzną i każdy mecz potrafią rozłożyć na czynniki pierwsze. Równie dobrze można byłoby wkręcić w ten schemat polityków, którzy przecież „wszystko robią dla Polski” oraz „by żyło się lepiej”. Tu u o normalność chodzi. O normalność, zdrowy dystans i używanie rozumu. Wymagania naprawdę nie są tak wielkie.
PAWEŁ MUZYKA