Rafał Stec, autor zawodowo zajmujący się uprawianiem słownego onanizmu, przedstawił własną interpretację ostatnich decyzji w sprawie Superpucharu Polski. Co pewnie nikogo nie zdziwi, „fetujący Kakę” autor w pełni popiera zamknięcie obiektu przed hordą barbarzyńców w szalikach Legii i Wisły. Takiego słowa nawet użył – barbarzyńców.
Na teksty Rafała od pewnego czasu jesteśmy zbyt ograniczeni, jednakże zdarzają się – rzadko, ale jednak – takie napisane jakby specjalnie dla mniej inteligentnego odbiorcy. Wówczas łapiemy sens kolejnych zdań, nadążamy za składnią, incydentalnie sięgamy po słownik i dumą napawa nas, że czytamy Steca w oryginale i jeszcze wiemy, o co chodzi (tak mniej więcej). Dzisiaj dziennikarz „GW” wyraźnie się zlitował i postarał w sposób możliwie najbardziej czytelny przedstawić swoje myśli. W zasadzie, wszystko zawiera się w końcówce: „Organizująca mecz Ekstraklasa próbowała się wprosić na stadiony w całym kraju, ale wszyscy jej odmawiali. Ze strachu przed kibolem – jak na neutralnym terenie zderza się Legia z Wisłą, to nawet przedszkolak zakłada, że bez strat w mieniu się nie obędzie. Wiosną zeszłego roku przekonała się o tym Bydgoszcz, którą najechały właśnie hordy z Warszawy i Poznania. Ekstraklasa znalazła więc salomonowe rozwiązanie. Niech piłkarze zagrają na Stadionie Narodowym, czyli niczyim. Szef Ekstraklasy Andrzej Rusko i zarządzający warszawskim obiektem Rafał Kapler liczyli prawdopodobnie, że policja wniosków nie wyciąga i zdrowym rozsądkiem się nie wykaże. A przecież wybrali stadion obciążony wadą genetyczną – przygotowanym dla futbolu cywilizowanego, wolnego od płotów. Zapomnieli, że w oczach policji chcieli go oddać barbarzyńcom, których od lat trzyma się na naszych trybunach w klatkach”. Tak, sformułowaniem „w oczach policji” autor tworzy sobie pewne alibi, ale wzmianka o „zdrowym rozsądku” (jak i cały tekst, znajdziecie go na stronach Agory) świadczy, iż odwołanie spotkania popiera.
Hordy… Barbarzyńcy…
Nam się wydaje, że ci barbarzyńcy mają jedną, wyraźną przewagę nad redaktorem Stecem – otóż oni za wejście na stadion płacą i to słono, podczas gdy redaktor Stec wchodzi na tzw. krzywy ryj (zwany tu i ówdzie akredytacją). Łatwo jest mądrzyć się z wygodnej loży prasowej, łatwo jest spoglądać z pogardą na ten cały motłoch, który nie rozumie, iż futbol należy chłonąć w milczeniu, łatwo jest brandzlować się kolejnymi wymyślnymi zdaniami i zamiast tekstów tworzyć szarady, ale trudniej jest: wsiąść w nieogrzewany pociąg przy temperaturze minus 15 (za to często, dla uciechy, „ocieplany” przez władzę gazem łzawiącym), przejechać kilkaset kilometrów i kolejne kilka przejść, w rytmie narzuconym przez wymachujących pałkami policjantów. Trudniej jest kupić bilet na pociąg, bilet na mecz, kupić herbatę na stadionie i jeszcze na koniec kupić gazetę, by przeczytać o sobie „barbarzyńca”.
Uogólnianie to strasznie chujowa cecha, Rafale (sorry za język – nie będziemy przecież podrabiać twojego stylu). Barbarzyńców pewnie iluś jest, ale rolą policji jest ich izolować – za to jej płacimy. Zastosowanie odpowiedzialności zbiorowej kazałoby ciebie – jako dziennikarza „GW” – wrzucić do jednego worka z Lesławem Maleszką. Obrzydliwe, co?
* * *
Fragment najnowszej twórczości Rafała Steca, świeżynka: „Ale jutro na ratunek nadciągnie Harry Redknapp zwany Houdinim – swój chłop tak swojski, że wręcz najswojszszy, głęboko rozumiejący duszę angielskiego kopacza z krwi i kości jej królewskiej mości, dla lepszej komunikacji z szatnią pozujący na skończonego troglodytę, w lidze angielskiej radzący sobie tym ładniej, im uparciej manifestuje pogardę dla fetyszu nowoczesnego futbolu, czyli taktyki”.