Michał Goliński, czyli jak się przez osiem lat wozić na nazwisku

redakcja

Autor:redakcja

07 lutego 2012, 15:39 • 2 min czytania

W 2004 roku – czyli osiem lat temu – Michał Goliński zakończył grę w piłkę na przyzwoitym poziomie, a zaczął przebierać się za piłkarza i wozić na nazwisku. Przez ten czas zasłynął tylko jednym rajdem – kiedy do ławki rezerwowych zawołał go Orest Lenczyk, a gdy Goliński dobiegł, to usłyszał od szkoleniowca: – Schowaj brzuch.
Goliński zdążył zawodzić w Lechu (po początkowej dobrej grze), Groclinie, Zagłębiu Lubin, Cracovii i Warcie Poznań. Gdziekolwiek się pojawiał – łatwo go było rozpoznać, jako największego człapaka w kraju. „Golina” bowiem zwykł poruszać się niezwykle ekonomicznie. Z czasem można było odnieść wrażenie, że nie porusza się już w ogóle. Nawet w Warcie Poznań często wchodził na boisko z ławki rezerwowych, albo nie wchodził w ogóle. Patrząc na niego, można było stwierdzić, że potrzebuje tylko jednego – lektyki.

Michał Goliński, czyli jak się przez osiem lat wozić na nazwisku
Reklama

Oto polski piłkarz – lat 31. Dobrze skończył grać w wieku 23. Potem tylko kasowanie kolejnych wypłat od naiwniaków, którzy sądzili, że „gry w piłkę się nie zapomina”.

Ludzie zapominają, jak mają na imię, zapominają twarze swoich dzieci, a co dopiero, jak kopać piłkę. Najnowszym naiwniakiem ma zostać ŁKS فódź, który Golińskiego właśnie wziął na testy. Potem dadzą mu pewnie „marne 10 tysięcy złotych”, albo „8 tysięcy”. Bo w końcu „nie mamy pieniędzy”. Coraz bardziej żałujemy tych wysłanych 500 złotych – właśnie uświadomiliśmy sobie, że za moment Goliński kupi sobie za to buty. Oczywiście nie do grania.

Reklama

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama