Wojna bez żadnych zasad, która rozegrała się po meczu Al-Masry z Al.-Ahly to jeden z najsmutniejszych dni w całej historii futbolu. Tysiące rannych, co najmniej 74 zabitych – to tragiczny bilans bezprecedensowej jatki, w której przyjezdni kibice zostali zaatakowani za pomocą wszystkich dostępnych narzędzi. Okazuje się jednak, że cała awantura z futbolem nie miała nic wspólnego. Ba, na jaw wyszło, że w burdzie nie uczestniczyli wyłącznie kibice…
Strona kibicowska ultras-tifo.net zamieściła obszerną relację jednego z kibiców Al-Ahly, który dokładnie opisał przebieg bitwy. Fakty, które podaje, są szokujące. – Nasze antywojskowe protesty trwają ponad dwa miesiące, a dokładnie od momentu, gdy jeden z nas został zabity przez żołnierza strzałem w tył głowy – rozpoczyna relację członek grupy ultras klubu z Kairu. – Ostatnie nasze oprawy dotyczyły rewolucji, aktywnie uczestniczyliśmy również we wszystkich protestach sprzeciwiających się reżimowi armii – opowiada. Warto przypomnieć, że kibice Al-Ahly są doświadczeni w politycznych bojach – to oni obronili opozycyjny wiec przed atakiem zwolenników obalanego Mubaraka, to oni stanowili również pierwszą linię we wszystkich starciach z policją i wojskiem na ulicach Kairu.
– To cena, jaką musieliśmy zapłacić za niepokorne poglądy – ocenia egipski kibic. I od razu dodaje całkiem poważne oskarżenia w kierunku obstawiającej mecz armii. – Policja nie zwracała zupełnie uwagi na bilety czy broń. Wszyscy wchodzili sobie na mecz bez żadnej kontroli, nie było także jakiejkolwiek reakcji na wbieganie na murawę. Po każdym golu gospodarze swobodnie biegali po boisku. Pod koniec meczu zaś zamknięto nam drogę za sektor i do toalet – opowiada. Nie byłoby w tym jeszcze nic dziwnego, gdyby nie zachowanie policji. Tego bowiem nikt do tej pory nie jest w stanie wyjaśnić. – Oddziały szturmowe stały w dwóch liniach za bramką i frontalnie przed naszym sektorem. Gdy Al-Masry wybiegli ze swoich sektorów, policja… rozeszła się na boki!
Na to czekali gospodarze, uzbrojeni we wszystkie możliwe typy broni białej. Nie wiadomo jak udało im się wejść z mieczami i maczetami na mecz podwyższonego ryzyka, lecz jeszcze większą zagadką jest ich wejście na sektory zajmowane przez Al-Ahly. Podejrzenia znowu padają na policję, która nie utrudniała, a wręcz ułatwiała kontakt fanatykom obu klubów. O ile Al-Ahly mieli do czynienia z kibicami, bo i to nie jest wcale takie pewne. Politycy zwycięskiej w demokratycznych partii, Bractwa Muzułmańskiego, której wojsko wciąż uniemożliwia przejęcie władzy sądzą, że nożownicy z Al.-Masry wspomagani byli przez służby specjalne…
Wersja staje się prawdopodobna, gdy czytamy dalszą część opisu bezpośredniego uczestnika zajść. – Ludzie zbiegali tunelem, na końcu którego znajdowały się zablokowane gigantyczną kłódką wejście. Nikt nigdy w Egipcie nie zamyka furtek w ten sposób, nawet na meczach podwyższonego ryzyka. – opowiada. – Zostaliśmy uwięzieni, obrzucani przez Al-Masry kamieniami i pirotechniką. W tajemniczy sposób wysiadło światło. Za sobą mieliśmy zablokowane drogi wyjściowe, przed sobą otwarte furtki prowadzące na murawę, pośród sobą zwierzęta z bronią białąâ€¦
Ten bezprecedensowy akt bandytyzmu spowodował lawinę społecznych protestów w całym Egipcie. Fani Al-Ahly cały czas walczą z wojskiem i policją, mając zresztą wsparcie wrogo nastawionych do wojskowej junty polityków. Do dymisji podał się gubernator Port Said, władze tamtejszych służb i szereg innych urzędników, Al-Ahly wycofało wszystkie swoje drużyny, zrezygnował również prezes Al-Masry. Odwołano czołowych działaczy piłkarskiej federacji, a szereg piłkarzy zapowiedział zakończenie kariery i ucieczkę z Egiptu. Pod pretekstem futbolowej walki rozpoczął się kolejny etap „wiosny ludów” w Afryce. Rewolucji krwawej i tragicznej w skutkach.
JAKUB OLKIEWICZ