„Arteniuk to nie trener. To trener-showman…”

redakcja

Autor:redakcja

02 lutego 2012, 11:00 • 5 min czytania

Władze فódzkiego Klubu Sportowego postanowiły równać do wzorców wyznaczanych przez Jesusa Gila i spodziewają się w klubie szóstego w tym sezonie trenera. Nie wiadomo, jak długo wytrzyma i czy w ogóle w obecnych warunkach powinno się go rozliczać z wyników. Ryszard Tarasiewicz rzucił robotę, bo uznał, że nie ma już z czego ulepić zespołu. Najpierw sam zesłał dziesięciu piłkarzy do Młodej Ekstraklasy, wczoraj odeszli kolejni – Dariusz Kłus i Cezary Stefańczyk, a w blokach startowych czeka już choćby Radosław Pruchnik. Tym, który spróbuje posprzątać łódzki bałagan ma być Tomasz Arteniuk. Nowa twarz w Ekstraklasie. Były trener między innymi Olimpii Elbląg czy Kotwicy Kołobrzeg.
Umowę miał podpisać w środę wieczorem, a już dziś poprowadzić pierwszy trening zespołu. Ci, którzy Arteniuka dobrze poznali, twierdzą, że Ekstraklasie doda kolorytu. – Gdyby dostał do prowadzenia bloga u was, na Weszło, gwarantuję, że mielibyście niezłe zamieszanie – żartuje jego były podopieczny, Michał Pietroń. Inni, którzy mieli z Arteniukiem okazję pracować przekonują, że nie jest to zwykły trener. To trener – showman.

„Arteniuk to nie trener. To trener-showman…”
Reklama

Gdy prowadził Kotwicę Kołobrzeg, jego zespół kilka razy w jednym sezonie zrzucał rywali z fotela lidera. Pewnego dnia Kotwica pojechała na mecz z pierwszą w tabeli Nielbą Wągrowiec i wygrała na jej terenie 4:0. Arteniuk po pierwszej bramce położył się na trawie przy ławce rezerwowych i machał z radości nogami. Po drugiej – podbiegł do chorągiewki i zaczął wokół niej tańczyć. Gdy Kotwica podwyższyła na 3:0 – zrobił wślizg na klatce piersiowej, a około 80. minuty, kiedy jego zawodnik ustalił wynik spotkania, Arteniuk podszedł do trenera rywali i uścisnął mu dłoń. On już swoją robotę wykonałâ€¦

– Powiedzieć o nim „charyzmatyczny”, to dwa razy za mało. Charyzma wylewa mu się uszami – mówią o nim podopieczni.

Reklama

– Jest typem trenera-szefa. Jak ktoś mu podpadnie, mówi o tym prosto w oczy, a przy tym lubi mieć w drużynie mocne charaktery. Wszędzie, gdzie z nim pracowałem, budował zespół praktycznie od nowa i radził sobie w skrajnie ciężkich warunkach. Bywał trudny… Ale to normalne w piłkarskiej szatni. Czasem trzeba dać sobie granicę tolerancji i nie wchodzić w pewne tematy. Bardzo ceniłem sobie pracę z Arteniukiem. Gdybym miał podsumować go jednym zdaniem, powiedziałbym: człowiek trudny, ale dobry szkoleniowiec – opowiada Michał Pietroń.

Jeden z nielicznych, którzy o Arteniuku chcą rozmawiać oficjalnie i „pod nazwiskiem”.

Opinie o nim są skrajnie różne. Jedni chwalą warsztat trenerski. Mówią, że to wariat na punkcie futbolu. Inni, że furiat, który z żadnym klubem nie potrafi się rozstać po ludzku i w zgodzie. Dzwonimy do poprzedniego pracodawcy, prezesa Olimpii Elbląg. – Bardzo mi przykro, ale chcemy zapomnieć o tym człowieku. Ostatnio kontaktujemy się tylko poprzez prawników. Nie chciałbym zabierać głosu – szybko ucina temat فukasz Konończuk. Inni są bardziej rozmowni, ale tylko anonimowo. – فKS jest finansowo skończony, to jeszcze trener Arteniuk teraz „pomoże” organizacyjnie i będą mieć już całkiem wesoło – mówi z ironią były współpracownik.

Dalej słyszymy: – Gdy pracował w Drwęcy Nowe Miasto Lubawskie, odszedł z klubu, bo pokłócił się z prezesem. W Szczakowiance Jaworzno miał na pieńku z grającym dyrektorem – Ryszardem Czerwcem, który nie potrafił rozstać się jeszcze z boiskiem, a Arteniuk już nie bardzo go na nim widział. W Kotwicy Kołobrzeg ponoć pobił się z trenerem żaków, a sprawa trafiła do sądu… Arteniuk twierdzi, że chętnie wszystko wyjaśni o ile tylko podpisze kontrakt.

Zdecydowanie najgorszy PR robi mu Olimpia Elbląg. Wystarczy przytoczyć kilka zarzutów oficjalnie stawianych przez władze klubu. Cytujemy rzecznika Krzysztofa Fedaka: – W maju 2010 Arteniuk po meczu GKS Jastrzębie – Olimpia Elbląg naruszył nietykalność cielesną ówczesnego asystenta Przemysława Marusy (…) Jego publiczne wypowiedzi na konferencjach prasowych godziły w dobre imię klubu (…) Zniszczył murawę boiska przy ulicy Skrzydlatej. Nakłaniał zawodników do strajku i opóźnienia wyjścia na mecz ze Stalą Rzeszów.

Olimpia oskarżyła szkoleniowca, że ten uderzył swojego asystenta w autokarze drużyny, a także naraził zdrowie piłkarzy, którzy trenowali na obiekcie będącym terenem budowy. Klub z Elbląga rozwiązał kontrakt z winy Arteniuka, ale sam złamał przy tym prawo, bo wcześniej nie uzyskał zgody PZPN-u. Sprawa trafiła do sądu, a usunięty trener domagał się wynagrodzenia za kolejne miesiące kontraktu i awans do pierwszej ligi (144 tysiące złotych brutto zapisane w umowie). W końcu okazał się górą – Olimpia złamała procedury.

Arteniuk zapowiedział, że będzie walczył o dobre imię, bo zarzuty wobec niego są wyssane z palca. – Odebrałem wyraźny sygnał próby zdyskredytowania mnie i odebrania mi prawa do obrony (…) Niemożliwym jest rozwiązanie kontraktu na podstawie zarzutów, które nie mają żadnego związku z rzeczywistością – mówił na specjalnie zwołanym spotkaniu z dziennikarzami. Twierdził, że faktem decydującym o jego dymisji mogły być kwestie wynagrodzenia, na które umówił się z działaczami po awansie do pierwszej ligi…

Jego byli piłkarz nie chcą zabierać głosu w sprawie, która jest przedmiotem sądowego sporu. – Jeśli pan mnie o to zapyta, powiem, że nie słyszałem albo mnie przy tym nie było – odbieram wyraźny sygnał.

Michał Pietroń na koniec dodaje: – Za to możecie być pewni, że jeśli trener przyjdzie na konferencję prasową, nie zacznie opowiadać, że dziękuje drużynie za walkę albo że w kolejnym spotkaniu postara się o dobry wynik. Jeśli zadomowi się w Ekstraklasie, doda jej kolorytu i nikt nie będzie się przy nim nudził.

Tę opinię słyszymy zresztą z ust każdego z naszych rozmówców.

PAWEف MUZYKA

Fot. olimpia.elblag.com.pl

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama