Mateusz Klich: – Nie jestem w stanie przewidzieć, co wydarzy się jutro…

redakcja

Autor:redakcja

31 stycznia 2012, 21:20 • 3 min czytania

Zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że jak dzwonimy do Mateusza Klicha, to z reguły po to, żeby dementować plotki niemieckiej prasy. Ostatnie newsy – z jednym drobnym, bardzo drobnym wyjątkiem – nie nastrajały zbyt pozytywnie. Jak zwykle. Uderzamy więc do samego zainteresowanego, żeby zapytać o jego plany. Nie odbiera, ale odpisuje na sms-a. – Możemy pogadać, ale raczej nie ma o czym. Nic się nie zmienia.
– Jak się nie zmienia, to chyba kiepsko? – pytamy. – No, niby tak. Myślałem, że odejdę, ale sam sobie trochę pokrzyżowałem plany. Miałem ofertę z Lecha, szybko się dogadaliśmy, ale super zagrałem w sparingu z Red Bullem Salzburg, trener Magath się dowiedział i nie za bardzo chciał mnie puścić. Zostałem i myślę, że jeszcze mogę powalczyć – opowiada Klich.

Mateusz Klich: – Nie jestem w stanie przewidzieć, co wydarzy się jutro…
Reklama

Jego wersja trochę różni się od tej, do której my dotarliśmy. Według naszych informacji Lech zaproponował Mateuszowi półroczne wypożyczenie i zarobki na poziomie 30% tego, co dostaje w Wolfsburgu. – Niee, to nieprawda. W moim wieku pieniądze nie są najważniejsze. Zresztą nie mam jakiejś sodówki, ale wątpię, żebym gdziekolwiek w Polsce dostał tyle, co zarabiam w Wolfsburgu.

– A Śląsk, Hannover, Ingolstadt? Było coś na rzeczy? – dopytujemy. – Było, ze wszystkimi. Hannover obserwował nie tylko mnie z Wolfsburga, ale klub nie chciał tam nikogo puścić. Ze Śląskiem rozmowy były, ale temat chyba upadł, bo ściągnęli już pomocnika. No nic, mam nadzieję, że z trenerem Lenczykiem jeszcze popracuję… w reprezentacji Polski. No co? Wierzę, że w końcu mu dadzą – uśmiecha się Klich.

Reklama

Choć jak prześledzić jego losy, to chyba nie ma za bardzo z czego się cieszyć. Sparing z Salzburgiem? OK, fajnie, ale nie przecenialibyśmy tego. W ogóle nas to nie przekonuje. Parę dni wcześniej Polak nie pojechał na obóz z pierwszym zespołem do Dubaju, tylko z drugą drużyną do Turcji. Sam się tym zbytnio nie przejmuje i twierdzi, że to przez to, że wciąż liczył na transfer. – W młodszym zespole treningi są takie same jak w pierwszym. Ten sam system. Tylko kadra nie jest tak silna, bo dorosła drużyna to szaleństwo. Miałem takie myśli, że tracę czas, ale później łapałem się na tym, w jak silnym klubie jestem. Więc nie, nie tracę czasu. Niektórzy w moim wieku nawet nie debiutowali w ekstraklasie. Podchodzę do tego cierpliwie. Wolfsburg to nie jest mój ostatni klub, więc prędzej czy później i tak będę grał – zapowiada Klich.

Nie wyklucza też powrotu do Polski, bo okienko transferowe trwa u nas do końca lutego. – Jest jeszcze miesiąc, zobaczymy, jak się sprawy potoczą. Wolfsburg to taki klub, w którym z dnia na dzień wszystko może się odwrócić o 180 stopni. Ja od początku uważałem, że mogę grać. Ale zdarza się, że trener odpala kilku starszych piłkarzy, a bierze chłopaka z rezerw, który nigdy nie trenował z pierwszą drużyną, i daje mu wyjść w jedenastce. Nie jestem w stanie przewidzieć, co wydarzy się jutro. Ale szczerze mówiąc, wątpię, żebym gdzieś odszedł – podsumowuje Klich.

TOMASZ ĆWIĄKAفA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama