Zamieszanie było olbrzymie, ale w poniedziałek powinno się zakończyć. Zgodnie z tym, co pisaliśmy kilka godzin temu – potwierdzony nawet przez Legię transfer Ariela Borysiuka do Kaiserslautern w niedzielę przestał być taki pewny. Dzisiaj (były) pomocnik Legii nie jest już jedną nogą w Bundeslidze, ale… dwiema w FC Brugge. Trzecia drużyna ligi belgijskiej przebiła Niemców i rzutem na taśmę wygrała licytację. Determinacja przedstawicieli tego klubu wynikała z faktu, że z transferu zrezygnował Markus Henriksen, 19-letni pomocnik Rosenborga Trondheim, wyceniany na 2,5 miliona euro. Postawieni pod ścianą Belgowie postanowili jeszcze raz zawalczyć o legionistę.
Mamy więc reakcję łańcuchową. Henriksen zrezygnował z Brugge, na skutek czego Borysiuk zrezygnował z Kaiserslautern.
Sam Ariel miał stawić się w niedzielę na testach medycznych w Kaiserslautern i wsiadł do samolotu, ale – jak poinformowali zirytowani całą sprawą Niemcy – do klubu nie dotarł. W związku z tym Kaiserslautern ogłosiło, że temat Borysiuka jest nieaktualny i że ściągają innego defensywnego pomocnika, Georgesa Mendjecka, 23-letniego Kameruńczyka z Rennes. Cóż, można rzec, że Niemcy strzelili focha, ale też mieli ku temu podstawy. Tylko że – wiadomo – w biznesie nie ma sentymentów. Można bez większego ryzyka zgadywać, że na całym zamieszaniu najlepiej wyjdzie zawodnik – skoro postanowił za pięć dwunasta podjąć ryzyko i jednak wypiąć się na klub Bundesligi, musiał zostać przez Brugge odpowiednio przekonany. Czy to dla niego lepszy wybór – trudno zgadnąć. Na pewno mniej ryzykowny. Liga znacznie mniej poważana od niemieckiej, ale klub z kolei walczący o czołowe lokaty (nie istnieje więc ryzyko spadku, które w przypadku Kaiserslautern należało brać pod uwagę).
Kinomani mogą kojarzyć uroki Brugii z niezłego filmu pt. „Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj”. Chociaż miasto jest ładne, dokładnie takim mottem powinien kierować się Borysiuk – najpierw strzelaj, potem zwiedzaj. Ze strzelaniem u niego – jak wiecie – nieszczególnie, więc poznanie Brugii trochę może mu zająć.
W tym momencie warto zwrócić uwagę, w jakim miejscu jest Legia. Warszawski klub nie jest w stanie zapewnić odpowiedniego wynagrodzenia Japończykowi wypychanemu z dołów ligi francuskiej i generalnie na rynku transferowym nie jest w stanie zrobić czegokolwiek naprawdę sensownego, podczas gdy FC Brugge od sezonu 2006/07 wydało łącznie na transfery… ponad 40 milionów euro (sumy za portalem transfermarkt.de).
A na koniec, wątek humorystyczny. We wspomnianym filmie „Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj” (angielski tytuł: In Bruges) nie zabrakło elementu piłkarskiego. Jeden facet tłumaczy drugiemu, co to jest czyściec: – To taki stan pomiędzy. Nie jesteś kompletnie do dupy, ale też nie jesteś świetny. Jak Tottenham.
PS Uzupełnienie w sprawie 5 procent od sumy transferu, która należy się klubowi UKS TOP-54 Biała Podlaska. Otóż obowiązek wpłaty tej kwoty spoczywa nie na Legii, ale na klubie, który Borysiuka kupuje. Musi przelać odpowiednią sumę w ciągu 30 dni.