Marcin Chmiest i Arka Gdynia: dzisiaj druga strona medalu

redakcja

Autor:redakcja

26 stycznia 2012, 21:44 • 2 min czytania

Napisaliśmy wczoraj, ile finalnie Marcin Chmiest kosztował Arkę Gdynia. Oczywiście, dziś – z perspektywy czasu – możemy uznać ten transfer za beznadziejny, natomiast zostaliśmy poproszeni, by przedstawić także drugą stronę medalu. Bo to przecież – co przyznajemy – nie jest tak, że Chmiest zrobił Arce krzywdę. To ona sama sobie tę krzywdę zrobiła.
Chmiest przychodził do Arki jako zawodnik jeszcze wtedy z jakąś tam renomą. W 2006 roku zdobył 11 ligowych goli dla Odry Wodzisław (to były jego ostatnie ligowe trafienia, aż do roku 2010), potem spędził rundę wiosenną w portugalskiej Bradze. Po zakończeniu okresu wypożyczenia, otrzymał propozycję z APOEL-u Nikozja, wartą 180 tysięcy euro rocznie. Miał już nawet zarezerwowane bilety na Cypr, gdy zgłosiła się Arka. Piotr Burlikowski, ówczesny dyrektor sportowy, przekonywał Chmiesta, że w Gdyni zarobi może trochę mniej, ale za to będzie w kraju, w lidze, którą zna i podpisze odpowiednio długą umowę. Na trzy godziny przed planowanym odlotem na Cypr, Chmiest poinformował, że nie leci – wybiera Arką. Dzień później zmienił zdanie – że jednak Cypr, a nie Arka. Znowu zaczęło się przekonywanie, znowu skuteczne. Ostatecznie Chmiest dostał w Gdyni kontrakt gwarantujący mu ok. 42 tysiące złotych miesięcznie, do tego jakieś bonusy. Arka płaciła dużo wszystkim zawodnikom, ponieważ głównie pieniędzmi (tymi od Ryszarda Krauzego) mogła przekonać kogokolwiek do gry w drugiej lidze.

Marcin Chmiest i Arka Gdynia: dzisiaj druga strona medalu
Reklama

Sportowo przejście do Arki okazało się dla Chmiesta klapą – podobnie zresztą jak niemal wszystkich innych zawodników. Nie zmienia to faktu, że finalne koszty całej operacji są efektem tylko i wyłącznie decyzji Arki, która czyniła wszystko, by tego akurat zawodnika zatrudnić i by zaproponować mu warunki konkurencyjne względem oferowanym przez APOEL. Sam Chmiest w sezonie 2008/09 zgodził się na renegocjację umowy, dzięki czemu zarabiałby tyle samo, ale tylko pod warunkiem, że grałby w pierwszym składzie. Jednak po złożeniu podpisu, Arka przesunęła go do Młodej Ekstraklasy. W tym momencie stało się jasne, że żadne polubowne rozwiązanie kontraktu nie będzie już wchodzić w grę. Później pojawiały się propozycje, by Arka płaciła Chmiestowi np. 15 tysięcy złotych miesięcznie, a jednocześnie pozwoliła grać gdzie indziej (czyli ponosiłaby koszty, ale już mniejsze), lecz klub nie wyraził tym zainteresowania. Mógł więc trochę zaoszczędzić, ale widocznie nie chciał lub też ktoś w klubie sądził, że uda się z całego interesu wyplątać jeszcze inaczej i jeszcze korzystniej. Jak wiadomo – nie udało się.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama