Uwaga, polski dyrektor sportowy szuka talentów

redakcja

Autor:redakcja

21 stycznia 2012, 23:23 • 4 min czytania

Debiut Jakuba Świerczoka w Bundeslidze to wydarzenie wymowne. Mianowicie – mówi wiele o poziomie polskich klubów, które wypatrują piłkarzy wszędzie i nigdzie. Bzdurą jest, że Polska jest pełna talentów, tylko wystarczy się dobrze rozglądać. Nie – talentów jest bardzo mało i tym bardziej należy spodziewać się, że każda perełka zostanie błyskawicznie wyłoniona. Czy została? No, nie do końca. Świerczok bramkami w I lidze wręcz krzyczał: – Halo, tu jestem! Ale odpowiadało mu głównie echo. Owszem, bardzo zainteresowana sprowadzeniem tego chłopaka była Wisła, ale czy stanęła na głowie, by przelicytować Kaiserslautern? W ogóle ciężko mówić o wielkiej bitwie pomiędzy Wisłą, Legią i Lechem.
Popatrzmy na Lecha. Napalił się na napastnika Kaiserslautern, Iljana Micanskiego. Dyrektor sportowy, Andrzej Dawidziuk, snuł plany, jak mocny będzie „Kolejorz” dysponując Bułgarem w pierwszej linii. Tymczasem Micanski na Lecha się wypiął i wybrał jedną z najgorszych drużyn 2. Bundesligi, FSV Frankfurt.

Uwaga, polski dyrektor sportowy szuka talentów
Reklama

Lech chciał więc 26-letniego cudzoziemca, z którego właśnie zrezygnowało Kaiserslautern. Jednocześnie poznański klub nie zintensyfikował starań, żeby sprowadzić do siebie 19-letniego Polaka, którego miał pod nosem. I ten właśnie Polak powędrował do tego samego Kaiserslautern, gdzie najwyraźniej zachwycił wszystkich na tyle, by z miejsca dostać miejsce w podstawowej jedenastce. Osiągnąć więc coś, co było ponad siły Micanskiego.

Zdaniem Lecha – Micanski to zawodnik lepszy od Świerczoka. Zdaniem Kaiserslautern – zdecydowanie gorszy. Kto się myli?

Reklama

Przesadą byłoby napisać, że Lech, Legia i Wisła Świerczoka nie chciały. Chciały, zwłaszcza Wisła, ale to jednak było podchodzenie jak pies do jeża. No, w sumie, moglibyśmy go wziąć, ale najlepiej, żeby za dużo za niego nie płacić i żeby nie chciał za dużo zarabiać, zresztą on to raczej na przyuczenie i nie do pierwszego składu. Czyli – jak chce to niech przyjdzie, ale niech też nie myśli, że będziemy go bardzo prosić. Chce się sparzyć w Niemczech? Droga wolna! Klich mu opowie, jak można miło spędzać weekendy, gdy wszyscy inni piłkarze muszą rozgrywać mecze. A w ogóle to najlepiej by było, gdyby ten cały Świerczok zrozumiał, że robimy mu wielką przysługę wyciągając z Bytomia. Damy mu nawet na początek… No, ile mu damy? Damy mu dwanaście tysięcy złotych! Dobra, czternaście! Jeśli mu taka oferta nie pasuje, to nie mamy o czym mówić – widocznie ma nierówno pod sufitem, zmanierowanych nie potrzebujemy!

Teraz się okazuje, że wysłannicy polskich klubów patrzą, patrzą i nic nie widzą. Owszem, potrafią przeczytać, kto strzelił gola i zsumować, ile ma łącznie trafień. Czytają – Świerczok, lider strzelców. Wtedy wiadomo – interesują się, oglądają, głupio nie oglądać. Tylko, że z tego oglądania nic nie wynika. Gapią się, ale w sumie nie wiedzą, czy mają przed sobą zawodnika na pierwszy skład czy na Młodą Ekstraklasę. A Niemcy przyjechali, ocenili i zapłacili. Szybka transakcja. I żeby chłopaka już z rąk nie wypuścić, jeszcze zaprosili go na mecz – zobacz, Kuba, gdzie możesz grać, gdzie będzie twoje miejsce w szatni i gdzie będziesz parkował.

Praktycznie, Świerczok z Polski został wypuszczony bez walki. Wisła trochę podziałała, ale bądźmy poważni – Jaliens przejada rocznie tyle, ile Niemcy dali za napastnika Polonii Bytom.

Zapewne sam Kuba napalił się na Niemcy, na Bundesligę, ale pewnie można było odpowiednio do niego przemówić – kasą, perspektywami (bo u nas jednak powinno być łatwiej o grę), możliwością spokojniejszego ogrania się, odpowiednimi zapisami w kontrakcie. I tak dalej…

W sumie, dla Świerczoka to pewnie dobrze. Ani Lech, ani Legia, ani Wisła nie wystawiłaby go w pierwszym składzie w pierwszym meczu rundy wiosennej. Nie i już. Musiałby „terminować u boku starszych zawodników”, jak to się ładnie mówi. Byłby „spokojnie i z rozwagą wprowadzany do zespołu”. Przede wszystkim – „powinien poznać nowych kolegów”.

Niech mu się wiedzie. Niech będzie wyrzutem sumienia dla tych wszystkich speców, którzy właśnie przewalają kartki z listą bezrobotnych piłkarzy po trzydziestce z Hiszpanii, Grecji czy Holandii.

PS
Szczególne słowa uznania należą się Cracovii, która oddała Świerczoka do Polonii Bytom za 15 tysięcy złotych. Dyrektor Jakub Tabisz ciągle twierdzi, że był to świetny ruch, ponieważ – uwaga, uwaga – Świerczok w Bytomiu miał szansę grać. Najwidoczniej na krakowski dream-team byłby za słaby.

Najnowsze

Anglia

Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach

Braian Wilma
0
Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama