Już w sobotę początek imprezy, którą niektórzy mieszkańcy Afryki (i w zasadzie chyba tylko oni) dumnie tytułują trzecim, po mistrzostwach świata i Europy, piłkarskim wydarzeniem globu. Rzecz jasna, ważniejszym dla nich od walki o prymat na kontynencie amerykańskim czy od europejskich rozgrywek Ligi Mistrzów. Startuje Puchar Narodów Afryki. Turniej, w którego kontekście częściej mówiło się ostatnio o wielkich nieobecnych niż o tych, którzy uzyskali przywilej występu w Gabonie i Gwinei Równikowej. Pytanie – czy to oznacza, że przed nami trzy tygodnie nudnej, afrykańskiej rąbanki? Czy może właśnie ciekawy powiew świeżości?
Z tą niewiadomą rusza puchar, który z roku na rok staje się coraz cięższą kulą u nogi dla trenerów z Europy, analizujących tylko kiedy i na jak długo część zawodników wypadnie im ze składów. Puchar bez połowy ćwierćfinalistów ostatniej edycji. Bez triumfatora sprzed dwóch, czterech i sześciu lat – Egiptu. Bez Mohameda Zidana czy żywej legendy tej reprezentacji – Ahmeda Hassana, który od lat idealnie wpisywał się w obraz imprezy. Ale jak mogłoby być inaczej skoro po raz pierwszy przyjechał na nią jeszcze zanim Zidane i Petit pogrążyli Brazylię w finale mundialu we Francji. Dokładnie czternaście lat temu.
Ale na tym lista nieobecnych bynajmniej się nie kończy. Nie zobaczymy przecież też ostatnich półfinalistów: Algierczyków i Nigeryjczyków – Vincenta Enyamy, braci Uche czy Victora Anichebe. Nie zobaczymy niedawnych gospodarzy mistrzostw świata, którzy w ostatnim meczu eliminacji obudzili się z ręką w nocniku, bo nie wiedzieli na jakiej zasadzie wyłania się finalistów w przypadku tej samej liczby punktów w grupie. Wreszcie – nie będzie też „Nieposkromionych Lwów” z Kamerunu, jako że Samuel Eto’o w końcówce spotkania z Senegalem zmarnował rzut karny (pierwszy w sezonie), zaprzepaszczając szansę na awans i wywołując przy tym poważne zamieszki w stolicy kraju – Jaunde.
W skrócie – na boiskach Gwinei Równikowej i Gabonu nie zobaczymy pięciu ekip, które dla przeciętnego kibica mogłyby w Pucharze Narodów Afryki grać nawet i dożywotnio. To trochę tak, jakby mistrzostwa Europy odbyły się bez reprezentantów Niemiec, Włoch czy Portugalii. Nie będzie Eto’o, Essiena, Adebayora, ani Prince’a Boatenga. Zamiast tego zobaczymy mecze Gabonu z Nigrem albo Botswany z Gwineą.
Trott Moloto, były selekcjoner kadry RPA, uważa, że w tej sytuacji drzwi do sukcesu są szeroko otwarte dla wszystkich. Szczególnie dla tych, którzy dotąd nie poznali smaku zwycięstwa. Choćby dla Senegalu.
Kto królem strzelców [Betclic.com]: Drogba 6.0, Demba Ba – 8.0, Gyan – 10.0, Niang – 14.0
Na pewno dla Ghany czy Wybrzeża Kości Słoniowej – zespołów afrykańskiej „wagi ciężkiej”, które automatycznie wyrastają na faworytów imprezy.
– Nasza reprezentacja w każdej edycji typowana jest wśród tych, którzy mogą sięgnąć po puchar, ale jeśli spojrzymy na nasze dotychczasowe trofea, zobaczymy pustkę – przyznaje Didier Drogba. I faktycznie, trudno odmówić mu racji. WKS w całej historii wygrało tylko jedną edycję, często przechodząc jak burza eliminacje, nieźle radząc sobie w grupie i wreszcie tracąc rozmach w zaawansowanej fazie turnieju. Dla kilku kluczowych postaci kadry Wybrzeża, tegoroczny puchar może być imprezą ostatniej szansy. Dla 32-letniego Drogby, o rok starszego Boubaccara Barry’ego czy Didiera Zokory. Zawodników, o których coraz częściej mówi się, że swoje już dla kadry zrobili i niedługo powinni ustąpić miejsca młodej generacji. A tej nie brakuje. Patrząc na same nazwiska, na ponad dwudziestu przedstawicieli europejskich klubów, „Słonie” powinny zgniatać swoich rywali.
WKS – Sudan 1×2 [Expekt.com]: 1.18 – 6.00 – 15.00
Senegal – Zambia 1×2 [Bet-at-home.com]: 1.65 – 3.20 – 5.10
Podobnie kadra Senegalu, w której największe wrażenie musi robić linia ataku:
– supersnajper Newcastle – Demba Ba.
– wytransferowany właśnie do Anglii – Papiss Cissé
– najlepszy napastnik Lille – Moussa Sow
– doświadczony Mamadou Niang
… a żeby tego było mało, jeszcze i Dame N’Doye z Kopenhagi, wybrany niedawno najlepszym piłkarzem ligi duńskiej. Dochodzi wręcz do sytuacji, w której wśród powołanych do kadry „Lwów Terangi” jest więcej nominalnych napastników niż pomocników.
Kto wygra cały turniej? [Betclic.com]: WKS – 2.60, Ghana – 5.50, Senegal – 7.00
Z zaciekawieniem będziemy obserwować też reprezentantów Ghany (w ostatnich edycjach wyróżniających się już nie tylko typową dla sobie atletyczną budową), na czele z Johnem Mensahem, którym z powodzeniem można by straszyć niegrzeczne dzieci… Serbski opiekun Ghany, Goran Stevanović zapowiada: – Wywieram na zawodnikach dodatkową presję, powtarzając, że muszą po prostu wygrać ten turniej.
Ghana – Botswana 1×2 [Bet-at-home.com]: 1.30 – 4.75 – 7.50
Są jednak i tacy, którzy wygranymi mogą czuć się już w samym momencie startu. Kadrowicze z Botswany czy Nigru, ale przede wszystkim cała reprezentacja Libii, która po raz pierwszy zagra w oficjalnym turnieju w nowych koszulkach i z inną od dotychczasowej flagą. – Część z tych chłopaków tyle co przeżyła straszliwą wojnę. Niektórzy musieli drżeć o swoje rodziny i bliskich. Dlatego robię wszystko, by przestawić ich sposób myślenia. Tak, aby teraz mogli skupić się tylko na piłce – mówi selekcjoner Marcos Paqueta.
Gwinea Równikowa – Libia 1×2 [Expekt.com] 2.70 – 2.90 – 2.75
Gwinea Równikowa – Libia 1×2 [Betclic.com] 2.60 – 2.90 – 2.90
Pomocnik Walid al-Katroushi jeszcze kilka miesięcy temu sam biegał z karabinem, walcząc z siłami Muammara Kadafiego. Bramkarz Juma Gtat opowiadał zagranicznym korespondentom, że któregoś dnia ma nadzieję obudzić się z myślą, że Kadafiego już nie ma, a zachodnie serwisy przedstawiały go takim oto zdjęciem…
Libijczycy już dziś mają więc powód do świętowania. Ich rywale w meczu otwarcia – mogą mieć za kilkadziesiąt godzin. Piłkarzom z Gwinei Równikowej za pokonanie Libii obiecano milion dolarów premii.
Od jutra przez trzy kolejne tygodnie przed nami plemienne tańce, bębny, kolorowe trybuny i oby jak najwięcej dobrego futbolu, jak tu poniżej. Dla wprowadzenia w klimat – najładniejsze bramki Pucharu Narodów Afryki 2008.
