Bojaźliwy, przestraszony, tchórzliwy, ultradefensywny… Taki jest dzisiejszy Real – echa wczorajszego meczu

redakcja

Autor:redakcja

19 stycznia 2012, 12:44 • 4 min czytania

Ł»ałosne, niegodne, nie do zaakceptowania. Jeśli jesteś madridistą, Pepe cię nie reprezentuje. To tylko część komentarzy, które obiegły Hiszpanię po wczorajszym Gran Derbi. Idiotyczne zachowanie zwierzaka farbowanego lisa z Portugalii budzi zdecydowanie większe emocje, niż kolejny show w wykonaniu Barcelony.
Hiszpańscy dziennikarze przypominają, że nadepnięcie Messiego to nie pierwszy wyskok Pepe. Już wcześniej dał się poznać szerszej publiczności, kiedy zdemolował Casquero w meczu z Getafe. Ogólnie, od kiedy trafił do Realu, pięć razy był wyrzucany z boiska i nikogo nie dziwi, że media co jakiś czas zastanawiają się, czy facet aby na pewno jest normalny. Problemy z głową ma za to jego kumpel z drużyny i przyszywany rodak, Ricardo Carvalho, który stwierdził, że „Pepe zawsze gra czysto, czasem delikatnie przekracza granicę, ale zawsze zamierza trafić w piłkę”.

Bojaźliwy, przestraszony, tchórzliwy, ultradefensywny… Taki jest dzisiejszy Real – echa wczorajszego meczu
Reklama

Zdrowy rozsądek w tej sprawie zachował Mourinho, który na pomeczowej konferencji przyznał, że jeśli zachowanie Pepe było zamierzone, to zasługuje na naganę. Xavi dorzucił jeszcze od siebie, że takie zagrania są żałosne.

Wiceprezes Barcelony, Josep Maria Bartolomeu, dodał natomiast, że nie wyklucza, iż Barca złoży doniesienie przeciwko Pepe. – Porozmawiamy o tym w klubie, ale musimy wziąć pod uwagę, że zdarzenie miało miejsce na boisku, a zajmowanie się takimi sprawami nie jest w naszym stylu. Czasami ciężko jest sędziemu dostrzec takie zagrania.

Reklama

Mniej dyplomacji okazał piszący o Realu w „Marce”, Roberto Palomar: – Zachowanie Pepe w klasyku i w wielu innych meczach jest nie do zaakceptowania. Tylko opatrzność sprawia, że żaden z tych meczów nie stał się jeszcze rzeźnią. Real, w osobie Florentino Pereza, powinien zastanowić się nad pozbyciem się piłkarza, który jest dla klubu hańbą i który nie dorósł do historii klubu ani do zawodu piłkarza. Zimowe okno transferowe będzie dobrą okazją, żeby zarobić na nim jakieś pieniążki. Jeśli klub zachowa minimum rozsądku, ten mecz powinien być jego ostatnim – napisał Palomar na swoim blogu.

Image and video hosting by TinyPic

Kataloński „Sport” poświęca Pepe mniej uwagi. Skupia się raczej na fantastycznym Puyola, Abidala oraz Alexisa Sancheza i krzyczy dziś z nagłówków, że Barcelona zmiotła brudny Real. Dziennikarze z Barcelony wychwycili też na twitterze któregoś z kibiców chwytliwe hasło – „B.A.R.C.A – Batimos Al Real Cada Ano”, czyli – „Pokonujemy Real Każdego Roku”. „Mundo Deportivo” podkreśla z kolei, że Barca wygrywa na stadionie Realu tak często, że Santiago Bernabeu to już jej terytorium.

Image and video hosting by TinyPic

Do podobnych wniosków dochodzi „Marka”, dla której wygrana Barcelony to niekończąca się historia i „tylko Iker oraz Cristiano Ronaldo uratowali się z tonącego statku”.

Kurtuazyjnie wypowiadał się za to Pep Guardiola, prawiąc w zasadzie same banały. Ł»e ważne jest strzelenie gola na wyjeździe, że Barca zareagowała pozitiwnie po bramce Ronaldo, że fajnie jest wygrywać, ale jeszcze nie awansowali do półfinału. A zachowania Pepe nie widział i nie zamierza go komentować.

W swoim stylu wypowiedział się też Jose Mourinho, który kompletnie zbagatelizował porażkę. – Spodziewaliśmy się, że Barcelona będzie bardziej dominować, a strzelili nam gola ze stałego fragmentu (…). Mówiliśmy już, że liga jest dla nas priorytetem i starcie z Mallorką było ważniejsze niż to z Barceloną. Rozumiem kibiców Realu, ale nie słucham ich ani po meczu, ani przed meczem. Odpowiedzialność za wynik biorę ja, szczególnie wtedy, kiedy drużyna przegrywa – wzruszył ramionami „The Special One”.

A raczej „The Special Two”, jak nazwał go Tomas Roncero z dziennika „AS”. – Mourinho musi zwracać uwagę na kibiców, bo oni są święci! Publika jest jego jedynym prokuratorem! W tym klubie jesteś „The Special Two”, bo Real jest święty, a tu rządzą kibice! Jak on może mówić, że nic się nie stało?! Właśnie, że się stało!!! – gotował się Roncero.

A jak wrócił do domu, to siadł przed komputerem i wrzucił kolejny wpis na swojego bloga: – Kiedy byłem dzieckiem, chodziłem z kolegami na Bernabeu, żeby cieszyć się meczem. Pamiętam Camacho, Pirriego, Santillanę, Buitre, Amancio, Stielike, Michela, Hugo Sancheza… I Juanito! (kiedyś brutalnie potraktował Lothara Matthaeusa! Filmik niżej – przyp. red.) Kiedy dziś w nocy skończyła się kolejna zabawa, jaką urządzili nam ci niscy szaleńcy, publiczność krzykiem wyraziła swą frustrację: „Jedenastu Juanito, chcemy jedenastu Juanito!”. Geniusz z Fuengiroli nie pozwoliłby na coś takiego. I nie chodzi mi o deptanie czy bicie innych zawodników. Mówię o dobrej grze w piłkę, pozytywnej agresji i sprawianiu, żeby Bernabeu podnosiło się ze swoich siedzeń. O przekazywaniu tej energii, która dawała nam dumę z bycia najlepszym klubem w historii. Real z dzisiejszego wieczoru to nie jest mój Real. Bojaźliwy, przestraszony, tchórzliwy, ultradefensywny…

TĆ

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama