Nie ma życia bez piłki? Kolejna próba samobójcza piłkarza.

redakcja

Autor:redakcja

17 stycznia 2012, 19:50 • 7 min czytania

W ostatnim czasie niepokojące wieści dochodziły z Niemiec. Robert Enke był pierwszy, jemu próba samobójcza się powiodła. Następnie sędzia Babak Rafati, którego, już po próbie samobójczej, znaleziono w odpowiednim czasie. Martina Fenina, piłkarza Energie Cottbus też znaleziono, na chodniku przed hotelem, z którego wyskoczył. Teraz niepokojąca plaga prób samobójczych rozwija się na Wyspach Brytyjskich. Śmierć Gary’ego Speeda była szokiem dla wszystkich. Nikt nie wspominał o problemach w życiu prywatnym, a i w futbolu, po zakończeniu kariery, odnajdywał się świetnie. Samobójcza śmierć Speeda, chociaż dla wielu niezrozumiała, jest niestety przykładem zjawiska, które dotyka coraz to liczniejsze grono byłych piłkarzy. Do grupy wcześniej wymienionych dołączył właśnie Dean Windass, który w ubiegłym tygodniu dwukrotnie chciał popełnić samobójstwo. Kto taki, spytacie? To spytajcie fanów Hull City, którzy cztery lata temu chcieli stawiać mu pomnik.
Dla fanów Tygrysów, Windass jest legendą. Chłopak, który urodził się niedaleko Hull, od dzieciaka chodził na KC Stadium, stadion Tygrysów. Gdy jeszcze jako gołowąs oblał testy w drużynie juniorów, nie wyjechał szukać szczęścia w innych klubach. Grał w klubie amatorskim, jednocześnie pracując na budowie. Kiedy w sparingu strzelił gola juniorom The Tigers, trener jego ukochanej drużyny w końcu się do niego przekonał. Dean szybko przebił się do dorosłej drużyny grając w pomocy, a następnie w ataku. W 1995 roku, City byli w tak kiepskiej sytuacji finansowej, że wszystkich najlepszych trzeba było sprzedać. Sprzedano i Windassa, który przeniósł się do Aberdeen. Tam strzelał gole, a że super technikiem nigdy nie był, to radził sobie w inny sposób. Określenie, które jako pierwsze przychodzi na myśl, gdy chcemy opisać Deana to „twardziel”. Ot, stereotypowy brytyjski piłkarz, który siłę fizyczną stawia ponad wszystko. Trzeba jednak przyznać, że chociaż Windassowi wielkiej kariery nikt nie wróżył, to smykałkę do strzelania goli miał. W całej karierze nastrzelał ich ponad dwieście. W Szkocji zasłynął także z innego powodu. W jednym meczu potrafił obejrzeć trzy czerwone kartki. Pierwsza była za faul, druga za kłótnię z sędzią, a ostatnia za to, że złość po dwóch pierwszych wyładował na chorągiewce w narożniku boiska.

Nie ma życia bez piłki? Kolejna próba samobójcza piłkarza.
Reklama

Po kilku latach spędzonych w Aberdeen, nasz bohater wrócił do Anglii. Zagrał nawet w Premier League z drużyną Bradford City, ale, nie zagłębiając się w kolejne etapy przygody z piłką, ten okres dla Deana to klasyczna piłkarska tułaczka. Raz niższa, raz wyższa liga, a to strzelał gole, a to siedział na ławce. I tak błąkał się aż do 2007 roku, kiedy to Phil Brown, menadżer Hull, postanowił dać mu jeszcze jedną szansę. Chociaż Windass miał wtedy 37 lat, to w pierwszym sezonie wydatnie pomógł w utrzymaniu się Tygrysów w Championship. W kolejnym sezonie Dean strzelił bramkę, dzięki której stał się lokalną legendą. W finale play-off, którego stawką był awans do Premier League, Windass strzelił jedynego gola w meczu przeciwko drużynie Bristol, a Hull City po raz pierwszy awansowało do najwyższej klasy rozgrywkowej.

Premiership to były jednak za wysokie progi dla już 39-letniego piłkarza, który najpierw pobił się z klubowym kolegą, a następnie nie widząc perspektyw na występy, odszedł na wypożyczenie do niższej ligi. Kiedy już definitywnie rozstał się z Tygrysami, Dean został grającym asystentem trenera w Darlington F.C. Drużyna ta radziła sobie słabo, więc po pół roku podziękowano trenerowi i jego asystentowi. Wtedy właśnie rozpoczęły się problemy Windassa.

Reklama

Następnego ranka po stracie pracy, Dean obudził się i spostrzegł, że nie ma już żadnego celu w życiu. Nie ma treningów, meczów czy zgrupowań. Ł»ycie toczy się dalej, ale jego zepchnięto na boczny tor. Czterdziestolatek, którego rozpierała energia, został zesłany na emeryturę. „Wstawałem rano, wychodziłem pobiegać, wracałem do domu i koło południa myślałem co robić dalej. Chwilę się zastanawiałem i w końcu mówiłem sobie ‘pierdolę to, idę do pubu’”. Tak Windass opisywał pierwsze dni po zakończeniu kariery. Dni, które zamieniły się w lata. Mimo tego, że w szczytowym momencie kariery piłkarz zarabiał ponad pół miliona funtów rocznie, na koniec nie zostało mu prawie nic. Póki pieniądze wpływały regularnie, Dean czerpał z życia garściami. Koszula za 2 tys. funtów? Czemu nie. BMW wyprodukowało nowy samochód? No to trzeba odwiedzić salon samochodowy. Aż nagle sensem życia stało się wyjście do pubu, gdzie zawsze znalazł się ktoś, kto postawił następne piwo. Taka sytuacja powoli niszczyła życie prywatne byłego piłkarza. Pijany mąż i ojciec wyżywał się na żonie i synach. W końcu małżonka, która z Windassem spędziła 18 lat, odeszła, gdy ten przyznał się do zdrady. Ze swoim ojcem piłkarz także się pokłócił, bo ten nie mógł znieść, że syn rujnuje swoje życie i dzwoni do niego tylko gdy jest pijany. Ojciec wkrótce zmarł, nie zdążył pogodzić się z synem, czego nasz bohater nie mógł sobie wybaczyć.

Alkoholizm i depresja powoli zżerała Deana, który ostatecznie załamał się w ubiegłym tygodniu. „Kilka dni temu, kiedy byłem sam, pijany w moim domu, połknąłem garść tabletek. To były chyba środki przeciwbólowe. Na szczęście moja dziewczyna, z którą niedawno zerwałem, przyszła i szybko zorientowała się co zrobiłem. Zmusiła mnie do wypicia dużej ilości wody, co z kolei wywołało wymioty.” Pierwsza próba nie powiodła się, a piłkarz zrozumiał, że chciał popełnić straszną głupotę. Zrozumiał, ale nie na długo. Już następnego dnia upił się i postanowił skończyć ze sobą w inny sposób. Chciał powiesić się używając prześcieradła i barierki. Kiedy prześcieradło nie wytrzymało, użył paska. Anioł Stróż czuwał i tym razem, ponieważ do domu przyszedł przyjaciel Windassa.

Po tym zdarzeniu, Dean postanowił poddać się leczeniu. Po zapisaniu się na odwyk, udzielił szczerego wywiadu, w którym opowiedział o powolnym rujnowaniu swojego życia. Czynniki, które popchnęły go do takich działań, są niestety coraz bardziej powszechne w środowisku piłkarskim. Brak pomysłu na przyszłość poza boiskiem, brak perspektyw na ciekawą pracę, topniejące oszczędności, oczekiwania kibiców, którzy chcą widzieć cały czas silnego, stanowczego zawodnika, jakiego pamiętają z murawy, problemy rodzinne. Do tego kolejne, z pozoru nieistotne wydarzenia, jak choćby samobójstwo Gary’ego Speeda. Dean jest rówieśnikiem tragicznie zmarłego Walijczyka. Gdy dowiedział się o śmierci człowieka, przeciwko któremu występował na boisku, pierwsze o czym pomyślał, to, że on mógł być na jego miejscu.

Windass chce się leczyć, ale jednocześnie chce walczyć, by ktoś w końcu zainteresował się losem piłkarzy, którzy najlepsze lata poświęcają piłce, nie posiadają żadnych umiejętności praktycznych poza kopaniem piłki, a gdy kończą karierę, zapomina się o nich. Zawodnicy ściągają kibiców na stadiony i przed telewizory. Football Association na rozgrywkach ligowych zarabia ogromne pieniądze, a piłkarzy, z punktu widzenia Deana, traktuje jak produkty z datą ważności. Gdy termin przydatności się kończy, piłkarzy spotyka to, co przeterminowaną żywność. „Nie jesteśmy najmądrzejszymi ludźmi, ale piłka jest tym, co robimy przez całe życie. Pracowałem wcześniej na budowie i poza graniem, jest to jedyna rzecz, którą potrafię robić. Setki byłych zawodników znajdują się w takiej samej sytuacji. Budzą się rano i nie mają po co wstawać”. Teraz były piłkarz chce wymusić na FA i na Związku Zawodowym Piłkarzy działania, które pomogą byłym piłkarzom odnaleźć się w nowej rzeczywistości.

Wielu pewnie jest zdania, że nie można współczuć ludziom, którzy zarabiają ogromne pieniądze i jeszcze oczekują pomocy. Trudno nie zgodzić się z takim podejściem, ale też trudno nie zauważyć coraz poważniejszego problemu. Gary Speed w życiu miał wszystko. Popatrzmy na zdjęcie Windassa i zadajmy sobie pytanie, czy tak wygląda człowiek, który bez byle powodu błaga o pomoc. Prześledźmy życiorys Stana Collymore’a i zastanówmy się, czy ktoś taki bez powodu popada w depresję. A jeżeli już taki człowiek ma w życiu kryzys, to czy normalne jest, że o swoich problemach świat informuje na Twitterze, jak to zrobił Collymore.

Piłkarzom najczęściej się zazdrości. Sławy, pieniędzy, blichtru. Większość z kibiców pewnie marzy o sytuacji, gdy w wieku 35 lat odchodzi się na emeryturę z kontem pełnym pieniędzy. Ale z drugiej strony ciężko znaleźć drugą grupę zawodową, której przedstawiciele są tak słabo przygotowani do życia w społeczeństwie. W żadnej innej dziedzinie życia zawodowego nie wmawia się 15-letnim chłopakom, że muszą w stu procentach poświęcić się tylko jednemu zajęciu. Nikomu nie obiecuje się tyle, ile młodym piłkarzom. „Byłem pewnym siebie człowiekiem i piłkarzem, który poświęcił piłce 20 lat życia. Chyba wziąłem za pewnik, że na końcu kariery coś będzie mi się należało”, gorzko stwierdził Windass i jednocześnie namalował obraz człowieka naiwnego, któremu ktoś, podobnie jak i innym piłkarzom, wmówił, że kariera piłkarza to dar od losu i lek na wszelkie troski.

KRZYSZTOF ZBYROWSKI

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama