Kiedyś preferował shoty przy barze, dziś na boisku

redakcja

Autor:redakcja

16 stycznia 2012, 08:41 • 5 min czytania

Twierdzono, że miał wszystko, żeby zaistnieć w Legii: technikę, szybkość i warunki fizyczne. Tylko główka nigdy nie chciała pracować… Nie dość, że pił, to jeszcze wsiadał za kółko, a na domiar złego uciekał policji. Wkrótce, kiedy w końcu się opamiętał, niedościgniony pozostawał i na boisku. Tyle tylko że przebywał już wtedy jakieś 10 tysięcy kilometrów od Warszawy. Dziś Polska znów przypomniała sobie o Eltonie Brandao, bo snajper właśnie dołączył do mistrza Brazylii, Corinthians. Tak, były napastnik Legii, a nie Carlos Tevez, który do wczoraj był na szczycie listy marzeń „Timao”. 26-latek może być wdzięczny stołecznym działaczom, że zafundowali mu solidnego kopa i wyrzucili z klubu.
W efekcie dopiero wtedy wziął się za siebie, bo jeśli porównać jego wyczyny w Polsce z tym, co robi teraz w Brazylii… brakuje nawet punktu zaczepienia. No dobra. Liczby? 0,47 i 0,8. Pierwsze to jego średnia bramek na mecz w Vasco, drugie to pomiar promili po zatrzymaniu w Warszawie. Po czymś takim powinien wylądować na dworcu centralnym, ale dziś jego życie wygląda tak:

Kiedyś preferował shoty przy barze, dziś na boisku
Reklama


 
ZABÓJCA O SERCU W BUCIE
 
Awanse sportowe po powrocie z Polski, wbrew temu co widać na filmie, nie były mu raczej pisane. Zawitał do klubu, w którym zaczynał przygodę z piłką – Iraty. Później doszedł do wniosku, że może bardziej wybije się w Sao Caetano, ale za chwilę siedział już w San Andre. Trzy lata – trzy zespoły w Brazylii. W tym ostatnim, o dziwo, zaskoczył…
 
– To typowy środkowy napastnik. Pojawia się zwykle w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Tym nadrabia swoje braki techniczne – pisał na swoim blogu dziennikarz Alexandre Araujo. Elton na tyle brylował w brazylijskiej Serie B, że po 10 golach wzięli go do Vasco da Gama. Do wielkiego Vasco, które akurat wtedy plątało się po nizinach zaplecza ekstraklasy. Tam jego gwiazda świeciła już pełnym blaskiem, bo w jednym sezonie ligi stanowej ukąsił 17 razy.

– Brandao spędził trzy dziwne lata w tym klubie – pełne wzlotów i upadków. Słaby był rok 2010 spędzony w Serie B, ale potem przyszło nieoczekiwane wypożyczenie do Bragi – wspomina Araujo. Były zawodnik Wojskowych nie przyjął się jednak w Europie i wrócił do kraju. Był rozczarowany i twierdził, że nie dostał prawdziwej szansy. Szybko wziął się w garść i znów odpalił. Najłatwiej jego formę zobrazować kolejnym odniesieniem do legijnej przygody…
 
W jedenastu występach w polskiej lidze uzbierał łącznie trzy gole, w zespole z Rio de Janeiro potrafił za jednym zamachem walnąć pięć. Po upokorzeniu Universitario de Deportes wypowiedział słowa, za które go pokochano i odtąd nazywano matadorem, czyli zabójcą: – Pokazałem, jak należy grać dla tego zespołu. A chodzi tu o przekładanie swojego serca do butów.
 
TO NIE ROMARIO I PELE, ALE… JEDNA PÓŁKA Z ADRIANO?
 
Kibice do tego stopnia oszaleli wówczas na jego punkcie, że porównali go nawet do Pelego. Dlaczego? Bo w 109 występach dla Vasco trafił aż 52 razy:
 

 
– Oczywiście, trudno się z tego nie śmiać, ale Pele nie powinien być z nikim zestawiany. Był najlepszy – komentował rozbawiony idol kibiców Vasco. Naturalnie po jego odejściu, fani zmienili śpiewkę: – Mieliśmy u siebie Romario i Edmundo, więc nie będziemy za nim płakać. Był dość ograniczony, bo nie potrafił utrzymać wysokiej formy dłużej niż przez trzy mecze z rzędu i w dodatku wszystko robi lewą nogą – czytamy opinię na jednym z brazylijskich forów.
 
Do wymienionych legend będzie mu zawsze daleko, ale mogło być znacznie gorzej. Niewiele brakowało, żeby układał kostkę brukową albo pracował w fabryce na pełnym etacie. Do futbolu przekonało go wsparcie rodziców: – Byłem w przeszłości dwa razy na testach, w Bahii i Vitorii, ale nie udało mi się tam zaczepić. Mama i tata wciąż mnie wspierali, pomimo że później pracowałem w drukarni czy na maszynach. Kiedy wydawało mi się, że do piłki się nie nadaję, spróbowałem po raz ostatni. Znów przy wielkim wsparciu rodziców, którzy tylko dodawali mi sił – wspomina.
 
Otucha ze strony rodziny na tyle dodała mu skrzydeł, że dziś stanie przed kolejnymi porównaniami. Wreszcie nieoderwanymi od rzeczywistości jak w przypadku Pele i Romario, bo z Adriano i Liedsonem od kilku dni dzieli klubową szatnię. I wierzy, że okaże się od nich lepszy: – Marzyłem o tym, żeby grać u boku ludzi, których podziwiałem w telewizji. Czas pokaże, kto wywalczy miejsce w składzie, bo wszystko rozstrzygnie się na treningach, ale jestem dobrej myśli. Grunt, że wreszcie mogę grać o tytuły.
 
Ambicja snajpera nikogo w Brazylii dłużej nie zaskakuje, bo piłkarz figurował w lecie na liście marzeń działaczy Corinthians u boku Teveza i Ronaldinho. Pierwszy z transferów nie dojdzie do skutku, ale drugi jest coraz bardziej możliwy, bo R10 od pięciu miesięcy nie dostaje kasy we Flamengo. A spotkanie tercetu Adriano-Brandao-Ronni przypominałoby nam tylko zabawę pod szyldem:
 
A MELANŁ» TRWA…
 
…a Elton chla… lalalalala – tak śpiewali kibice Legii na krótko po odejściu Brazylijczyka z Legii. Nie inaczej, bo z alkoholem kojarzy pobyt napastnika w Polsce także jego były przedstawiciel, Mariusz Piekarski: – To był naprawdę zawodnik o dużym potencjale, ale głowa zupełnie nie szła z nim w parze. Jedną wpadkę alkoholową działacze Legii mogli mu jeszcze wybaczyć, ale przy drugiej mieli prawo do rozwiązania umowy.
 
Wnioski są zatem proste – podejrzewamy, że na tamtym etapie Brandao błyskawicznie skończył naukę kluczowych zwrotów piłkarskich. Wystarczało mu słowo klucz, które z ust trenerów było poleceniem-chińszczyzną, a przy barze zbawieniem. Shot. Dziś każdy kolejny, na trzeźwo i na boisku wreszcie mu nie zaszkodzi, a jedynie pomoże w drodze po upragnione trofea.
 
FILIP KAPICA

Reklama

Najnowsze

Ekstraklasa

Pamiętacie transfery Efforiego? Haditaghi: „Fałszywe faktury”

redakcja
0
Pamiętacie transfery Efforiego? Haditaghi: „Fałszywe faktury”
Ekstraklasa

Pogoń Szczecin ma oko na snajpera. Wymiata w Lidze Konferencji

redakcja
2
Pogoń Szczecin ma oko na snajpera. Wymiata w Lidze Konferencji
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama