Trener bramkarzy Genk: – Sandomierski był jak smutne dziecko…

redakcja

Autor:redakcja

14 stycznia 2012, 00:45 • 3 min czytania

Szkoda nam trochę Grześka Sandomierskiego. Wydawało się, że po transferze do Genk świat stoi przed nim otworem. Ł»e zacznie robić karierę i po sezonie, może dwóch, trafi do jeszcze silniejszej ligi. I co? Już na starcie chłopak dostał w łeb. Minęło pół roku i musi szukać nowego klubu. Co prawda na kilka miesięcy, ale jednak. Ł»eby zapytać, jak faktycznie wygląda jego sytuacja i czy rzeczywiście jest z nim tak kiepsko, zadzwoniliśmy do trenera bramkarzy Genk, Guya Martensa.
Ale najpierw krótki zarys przygody polskiego bramkarza z Genkiem…

Trener bramkarzy Genk: – Sandomierski był jak smutne dziecko…
Reklama

13.08. – Sandomierski podpisuje kontrakt. Pełen nadziei, że wkrótce zadebiutuje w nowych barwach.
23.08. – Genk pokonuje Maccabi Hajfa w karnych i awansuje do Ligi Mistrzów. Bohaterem bramkarz Belgów, Laszlo Koteles, który broni dwie jedenastki. Zaczyna się koszmar Sandomierskiego…

– Świeżo po przyjściu, kiedy nie doznałem jeszcze tego szoku treningowego, zaraz po powrocie z kadry rozmawiałem z trenerem bramkarzy i usłyszałem, że mogę się spodziewać, że zagram. Wtedy przyszedł ten pamiętny mecz z Maccabi i wszystko się diametralnie zmieniło – wspominał po trzech miesiącach w rozmowie z Weszło. – Nieważne, jak wyglądało to w lidze, legenda karnych ciągnęła się dalej. Laszlo należało się bronienie i musiałem to uszanować, bo taki popis będzie się wspominać przez lata.

Reklama

– Nie, nie zgadzam się z takim rozumowaniem. Sandomierski po przyjściu do nas nie był gotowy do gry w pierwszym składzie – mówi dziś Guy Martens. – Koteles radził sobie świetnie nie tylko w meczu z Maccabi. Cztery jego ostatnie występy to bardzo wysoki poziom, a miał trudne zadanie, bo obrońcy byli kontuzjowani. Teraz wracają do gry, więc spodziewam się, że Laszlo utrzyma taką formę. Rozumiem, że martwicie się Sandomierskim, ale Koteles nie popełnia błędów i nie ma powodu, żeby go zmieniać. Greg musi czekać i pracować – dodaje.

No i będzie czekał. Przynajmniej pół roku, bo Genk zatrudnił właśnie kolejnego golkipera, Logana Bailly’ego, którego wypożyczył z Borussii Moenchengladbach. – Bailly kilka lat temu grał już u nas. Teraz sam zaproponował, że przyjdzie do nas za darmo, bo zamierza wrócić do formy. Sandomierski natomiast jest w takiej pozycji, że jeśli chce znaleźć się w kadrze Polski na Euro 2012, to musi regularnie grać. Bailly to idealny kandydat na drugiego bramkarza, a Greg zostanie gdzieś wypożyczony. Gdzie? To już nie moje zadanie – zaznacza Martens.

Dzwonimy więc do dyrektora sportowego Genk, Dirka Degraena. – Jaki klub? Taki, żeby grał. Nie ma znaczenia, czy belgijski, czy z innej ligi. Polska też wchodzi w grę. Nazw oczywiście nie podam – mówi Degraen. – Sandomierski zrobił w ostatnich tygodniach bardzo duży postęp i nie możemy tego zaprzepaścić – dodaje, potwierdzając słowa Martensa.

– Widać też, że w końcu dobrze się czuje w Belgii. Przychodzi z uśmiechem na trening, żartuje. Po każdym treningu prosi o dodatkowe zajęcia, pyta, jak się zachować w takiej sytuacji, a jak w takiej – chwali swojego podopiecznego Martens. – Ale na początku tak nie było. Był nieśmiały, nie czuł się dobrze. Przychodził na treningi z miną „co tu się dzieje?”. Był jak smutne dziecko, które siedziało w kącie i nie wiedziało, co ma zrobić. Zastanawiałem się nawet, czy nie kupiliśmy jego bliźniaka, o którego istnieniu nie wiedzieliśmy. Na szczęście teraz już widać, że Greg nie jest dzieckiem, tylko w końcu mężczyzną. Niech się ogra na wypożyczeniu i w następnym sezonie walczy o pierwszy skład Genk – podsumowuje Martens.

TOMASZ ĆWIĄKAفA

Najnowsze

Ekstraklasa

Deptuła: „Zainteresowanych Pietuszewskim liczymy w dziesiątkach”

redakcja
0
Deptuła: „Zainteresowanych Pietuszewskim liczymy w dziesiątkach”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama