Listopad, rok 1993. Eliminacje Mistrzostw Świata. Francja jest o krok od awansu. Ostatnie sekundy meczu z Bułgarią. Remis, który premiuje Trójkolorowych. Rzut wolny dla Francji. David Ginola zamiast podać do najbliższego zawodnika posyła 60-metrowe podanie do Erica Cantony. Piłkę przejmują Bułgarzy, strzelają gola i Francja żegna się z marzeniami o podróży do Stanów Zjednoczonych. Tak w skrócie narodził się jeden z najdłużej trwających konfliktów w zawodowej piłce. Odwieczni antagoniści-David Ginola i Gerard Houllier. W całej historii został dopisany właśnie nowy rozdział, ponieważ panowie spotkają się w sądzie.
W roku 1993 Ginola był zawodnikiem Paris Saint Germain, ale najlepsze lata w jego karierze to okres gry w Premier League. Francuz kolejno występował w Newcastle, Tottenhamie, Aston Villi i Evertonie. W 1999 został uznany za najlepszego zawodnika Pemiership i zwłaszcza na White Hart Lane był prawdziwym idolem. Gdy zdecydował się na przenosiny do Aston Villi, kibice „Kogutów” jeszcze długo nie potrafili wybaczyć mu tego kroku.
Houllier największe sukcesy i sławę zyskał prowadząc Liverpool. Jeszcze w poprzednim sezonie zasiadał na ławce trenerskiej Aston Villi, ale problemy z chorym sercem zmusiły go do odejścia na emeryturę. A na emeryturze wiadomo, dużo czasu, można przemyśleć pewne sprawy. Francuski menadżer myślał, myślał i wreszcie wymyślił – autobiografię. To właśnie przez „Sekrety Trenera” (Secrets de Coachs), bo taki tytuł nosi książka Houlliera, nasi bohaterowie spotkają się w sądzie.
Afera rozpoczęła się niedługo po feralnym meczu. Houllier stracił posadę selekcjonera, objął stanowisko dyrektora technicznego reprezentacji Francji i chętnie opowiadał o przegranych eliminacjach, a właściwie o ostatnich sekundach meczu z Bułgarią. W jednym z wywiadów telewizyjnych były selekcjoner powiedział, że to co stało się w listopadzie 1993 roku, było zbrodnią na francuskiej piłce i że za tą zbrodnię odpowiada Ginola. Według piłkarza, ta wypowiedź zrujnowała jego karierę we Francji. Od momentu, gdy telewizja wyemitowała wywiad, jego życie stanęło na głowie. Dzieci były szykanowane, David już nigdy nie zagrał w reprezentacji, a nawet… zmarł jego schorowany dziadek, który był w podeszłym wieku i podobno, gdy usłyszał słowa Houlliera, stan jego zdrowia jeszcze się pogorszył.
Piłkarz wyjechał na Wyspy Brytyjskie, a trener pozostał w ojczyźnie. O całej sprawie powoli zapominano, aż po kilku latach konflikt narodził się na nowo. Punktem zapalnym był… największy sukces francuskiej piłki. Trójkolorowi zdobyli mistrzostwo świata, ale udziału w tym nie mieli ani Ginola ani Houllier. W autobiografii wydanej w roku 2000, piłkarz Aston Villi przyznał, że dzień, w którym jego ojczyzna zdobyła najcenniejsze piłkarskie trofeum był jednym z najgorszych w jego życiu. W książce powrócił też do swojego ostatniego meczu w niebieskiej koszulce reprezentacji Francji i wydarzeń, które były następstwem tego spotkania. Piłkarz kompletnie nie rozumiał, dlaczego to on został kozłem ofiarnym i dlaczego były selekcjoner użył tak mocnych słów jak „morderca” czy „zbrodnia”. Ginola wspominał, że w pierwszym ligowym meczu po słynnym wywiadzie Houlliera, był niemiłosiernie wygwizdywany przez kibiców i że gdyby spotkał wtedy byłego trenera, to najpewniej zabiłby go lub porządnie poturbował, za wszystkie krzywdy, które spotkały jego rodzinę.
Przez następne kilka lat panowie spotykali się regularnie podczas meczów Premier League. Przy okazji każdego spotkania drużyny, w której występował Ginola z zespołem trenowanym przez Houlliera, w prasie odżywały spekulacje na temat relacji między zainteresowanymi. Ale ku niezadowoleniu brytyjskiej prasy, „angielskie” lata minęły raczej spokojnie. Francuzi zapewniali, że mają do siebie szacunek, ale najzwyczajniej w świecie nie lubią się nawzajem. Houllier odniósł się wprawdzie do słów zawartych w autobiografii piłkarza i stwierdził, że piłkarz całkowicie zmienił sens jego wypowiedzi i że tak naprawdę David wiedział, że nie chodziło o nieudane podanie do Cantony i że to nie podanie „zamordowało” francuską piłkę.
Ginola zakończył karierę na boisku. Obecnie próbuje sił jako aktor. Houllier, ze względów zdrowotnych, prawdopodobnie nie powróci na ławkę trenerską, co nie przeszkadza mu w udzielaniu kolejnych wywiadów. W 2010 roku znów odniósł się do meczu z Bułgarią. Znów za winowajcę uznał Ginolę. Znów odgryzł mu się piłkarz, który już wtedy zagroził pozwem. Jak powiedział adwokat byłego piłkarza, właśnie po wywiadzie z 2010 roku, były selekcjoner otrzymał żółtą kartkę. Za autobiografię otrzymał drugą. Sprawą nie zajmie się Wydział Dyscypliny, a sąd.
W tym momencie warto oddać głos Houllierowi, bo jego linia obrony wydaje się być bardzo spójna. Po pierwsze, gdy ukazała się autobiografia piłkarza, trener zaprzeczył, że nazwał Davida „mordercą francuskiej piłki”. W wypowiedzi udzielonej krótko po przegranej z drużyną Stoiczkowa, stwierdził on, że ktoś wbił nóż w plecy francuskiej piłce i że dokonano zbrodni. A w języku francuskim słowo „crime”, tłumaczone jako „zbrodnia” w Wielkiej Brytanii czy w Polsce, we Francji oznacza „poważny błąd”. Zaprzeczył jednocześnie, że użył słów „morderca”, itp.. Według niego reakcja zarówno piłkarza jak i jego rodziny była grubo przesadzona. Następnie, Houllier ujawnił prawdziwe powody jego niechęci do piłkarza. Otóż w 1993 roku, Ginola grał dla PSG. Mecz z Bułgarią odbywał się na Parc do Prices, a więc na stadionie PSG. David nie miał wtedy mocnej pozycji w kadrze, a mimo to udzielił wywiadu, w którym zasugerował, że największe gwiazdy reprezentacji- Eric Cantona i Jean-Pierre Papin, wywierają presję na selekcjonera i tylko dlatego grają w reprezentacji, a jeżeli mowa o formie sportowej, to właśnie Ginola powinien zastąpić tych piłkarzy. Co więcej, zarówno Cantona jak i Papin grali wówczas w Olimpique Marsylia, a więc w drużynie największego, odwiecznego wroga PSG. Dodatkowo przed samym meczem, Ginola miał powtarzać to co powiedział w wywiadzie, co z kolei źle wpływało na atmosferę w szatni. Houllier w autobiografii przyznał, że gdyby nie jego asystent- Aime Jacquet, spoliczkowałby młodego piłkarza i odesłał do domu jeszcze przed meczem. Podczas samego meczu, dwójka z OM była wygwizdywana przez kibiców PSG, których z wiadomych powodów było najwięcej na stadionie. Resztę już znamy.
Czy Ginola rzeczywiście psuł atmosferę w szatni, czy też górę wzięły niespełnione ambicje selekcjonera, to pewnie nie wyjaśni się jeszcze przez długi czas. Ginola przyznał, że jedynej rzeczy, której żałuje był wywiad udzielony przed meczem w listopadzie 1993 roku. Interesującym faktem jest, że asystentem Houlliera był Aime Jacquet, który to zrezygnował z Davida, a który był świadkiem zachowań piłkarza w szatni czy na treningach. Czy gdyby prawda leżała po środku, to Jacquet zrezygnowałby ze świetnie rozwijającego się piłkarza? To są tylko przypuszczenia. Jak do tej pory pewne jest to, że w sądzie staną naprzeciwko sobie piłkarz, który największy sukces graczy ze swojego pokolenia oglądał na kanapie i trener, który tych piłkarzy do zwycięstwa poprowadzić nie mógł.
KRZYSZTOF ZBYROWSKI
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]