– Nie przyznaję się do winy. Jedyną, jaką można mi przypisać jest to, że w tym feralnym czasie byłem zawodnikiem Zagłębia. Czuję, że zostałem w tę sprawę wciągnięty bezwolnie, podobnie jak wielu innych młodych graczy. Wszystko działo się poza nami. Nie braliśmy udziału w ustawianiu meczów z kimkolwiek, a dziś jesteśmy oskarżeni tak samo, jak ci, którzy czynnie w tym uczestniczyli – mówi w rozmowie z Weszło jedna z najnowszych postaci na korupcyjnej liście. Mateusz Ł»ytko z Cracovii.
Jego nazwisko znalazło się w akcie oskarżenia, który trafił właśnie do sądu rejonowego Wrocław-Śródmieście. Dotyczy sześciu meczów z wiosny 2004, ustawionych na korzyść Zagłębia. Jak podaje pilkarskamafia.blogspot.com, dziewięć osób z dwudziestu ujętych w akcie dobrowolnie poddaje się karze. Nie ma w tej grupie Mateusza Ł»ytki, który podobnie jak Wojciech Łobodziński (wywiad z nim prezentowaliśmy na początku grudnia) utrzymuje, że o sprawie nie wiedział i niczego się nie domyślał.
Wiosną 2004 roku miał 21 lat i właśnie przychodził do Zagłębia…
– Nie mam w tej sprawie nic do ukrycia. Z każdym mogę o niej porozmawiać – zarzeka się na wstępie. – Trafiłem do Lubina ze Śląska Wrocław, który akurat spadł do trzeciej ligi i miałem w głowie tylko jedno: żeby grać i jakoś zaistnieć, a nie kupować mecze. Jak usłyszałem u prokuratora, które spotkania były ustawione, aż wybałuszyłem oczy…
Ł»ytko opisuje proceder korupcyjny dokładnie tak, jak Łobodziński. Twierdzi, że zawodnicy dostawali listy, pod którymi składali swój podpis. Nie wszyscy wiedzieli w jakim celu? Nie domyślali, co pokwitowują? Nie chcieli się wychylać, ani interesować? W każdym razie, czarną robotę miał wykonywać ktoś inny. – Nikt w szatni nie mówił: „zrzucamy się” albo „ten mecz możecie potraktować inaczej, bo i tak jest ustawiony” – przekonuje Ł»ytko, który w prokuraturze tłumaczył się już wielokrotnie.
– Od kilku lat jeździmy… Raz, czasem dwa razy do roku. Składamy te wyjaśnienia i wszyscy, którzy czujemy się w to wplątani, mamy już tej sytuacji dosyć. Ostatni raz byłem w prokuraturze jeszcze jako zawodnik Polonii Bytom, ale wiedziałem, że sprawa w końcu wyjdzie na jaw. Nie było zaskoczenia – przyznaje. – Wiadomo, jak jest… Do polskich sądów nie zawsze idzie się po sprawiedliwość, ale ja czuję się niewinny. Nie brałem udziału w ustawianiu czegokolwiek, poza tym, że uczestniczyłem w tych nieczystych meczach – powtarza.
Cracovia, jak dotąd, nie zajęła stanowiska w sprawie. Pół roku temu w podobnych okolicznościach, choć dopiero po miesiącach kombinacji, rozstała się z Łukaszem Mierzejewskim. Jednak zdaniem prokuratorów, jego wina w procederze korupcyjnym mogła być nieporównywalnie większa niż Ł»ytki. Cracovia czeka więc na wyjaśnienia, a obrońca zapowiada: – Mogę porozmawiać z profesorem Filipiakiem i wytłumaczyć wszystko, jak było. Myślę, że każdy racjonalnie myślący człowiek będzie w stanie mnie zrozumieć…
Ł»ytko nie zamierza zmieniać planów i w Nowy Rok melduje się na tradycyjnym treningu „Pasów”.
PAWEŁ MUZYKA