Niebiosa polubiły ostatnio polskie drużyny. Bohaterami wieczoru są Michał Fart, Tomasz Los i Zygmunt Szczęście – ci trzej panowie w imponujący sposób załatwili sprawę. Wisła Kraków – chociaż brzmi to jak żart – awansowała do 1/16 Ligi Europejskiej za sprawą gola, którego Odense strzeliło w ostatniej sekundzie spotkania z Fulham. Ale żeby rozstrzygnięcie z Londynu miało jakiekolwiek znaczenie, to wcześniej „Biała Gwiazda” musiała pokonać Twente. I zrobiła to po akcji, w której piłka leeeeeciała od Siergieja Pareiki do Cwetana Genkowa, a jak już spadła, to po chwili znalazła się w siatce.
Zastanawialiśmy się niedawno, cóż to się stanie, jeśli Wisła Kraków awansuje do 1/16 Ligi Europejskiej – czy wówczas wybór drużyny roku zostanie zweryfikowany? I proszę – rozważania mogą wejść na wyższy poziom. Mistrz Polski i zespół, który wyszedł z grupy Ligi Europejskiej czy też zdobywca Pucharu Polski, który wyszedł z grupy Ligi Europejskiej? Gdyby zagłębić się w statystyki ligowe, to Wisła zdobyła w 2011 roku 56 punktów, a Legia 55. No to jak? Kto wygrywa?
Na szczęście, nie trzeba podobnych dyskusji prowadzić zbyt namiętnie, ponieważ drużynę roku wybrała tylko „Piłka Nożna”, w swoim skompromitowanym rok temu plebiscycie.
Znacznie ważniejsze jest to, co stało się dziś w Krakowie. A tam… wszystko potoczyło się po myśli wiślaków lub nawet w sposób, którego nie mogli sobie wymarzyć. Mało kto się przecież spodziewał, że w tak istotnym meczu na ławce usiądą Biton z Małeckim. Mało kto pewnie wierzył, że Wisła tego wieczoru może mieć więcej pożytku z Genkowa czy Boguskiego. A już Garguła strzelający gola, to dopiero zjawisko, które naprawdę nie zdarza się często. Ostatni raz w seniorskim futbolu (czyli nie licząc Młodej Ekstraklasy) Łukasz trafił w listopadzie 2008 roku, jeszcze jako zawodnik Bełchatowa. Długo czekał na przywitanie bramką z krakowską publicznością, aż nagle zrobił to w momencie, gdy tracono wiarę, że kiedykolwiek był zdolny do trafienia między słupki. Oczywiście, nie unikniemy w tym momencie adnotacji, że do zdobycia tej bramki potrzebny był mu niewidomy bramkarz w zespole przeciwnym. Nick Marsman szybko pokazał, dlaczego w normalnych okolicznościach nie miałby szansy powąchać murawy. Piłka co chwila wypadała mu z rąk, nogi też miał raczej jak z waty, a gdy przyszło do bronienia uderzenia Garguły, nie wiedział czy ma rzucać się w lewo, czy stać w środku bramki i pozwolić trafić się w głowę…
Tak, dobra wiadomość numer jeden była taka, że Twente wystawiło w bramce niewidomego. Chociaż chronologicznie powinno wyglądać to trochę inaczej.
Dobra wiadomość numer jeden – że Twente o nic w tym spotkaniu nie walczyło i skupiało się na tym, by nie tracić sił przed najbliższą kolejką ligową (zagra z Feyenoordem). Dobra wiadomość numer dwa – Janko nie wykorzystał podania od Diaza już na samym początku spotkania. Dobra wiadomość numer trzy – niewidomy bramkarz puszcza strzał Garguły.
Zła wiadomość numer jeden – że po cudownym uderzeniu przewrotką robi się remis 1:1. Zła wiadomość numer dwa – że Odense jest bezradne w Londynie i przegrywa 0:2.
I nagle przerwy w obu spotkaniach, które odmieniają wszystko.
Wisła strzela gola na przywitanie z drugą połową. Zbyt często podobne bramki w poważnym futbolu się nie zdarzają, ale czasami jednak tak. Pamiętacie poprzedni sezon i gola z Jagiellonią? Pareiko podał do Genkowa, a po drodze zdrzemnął się obrońca. Teraz było identycznie – Pareiko do Genkowa. To dobra wiadomość numer cztery. Wisła – oddajmy to – gra niezłe spotkanie. Można się zastanawiać czy nie byłoby inaczej, gdyby Twente miało jeszcze o co walczyć i przyjechało do Krakowa z poważnym nastawieniem. Ale w tym momencie nie ma to przecież znaczenia – Wisła w dużym stopniu neutralizuje ofensywne zapędy Holendrów. Szkoda tylko, że Odense okazuje się bezradne w starciu z Fulham… Nagle jednak zaczynają pojawiać się kolejne dobre wiadomości.
Dobra wiadomość numer pięć – Fulham, podobnie jak Twente, gra troszkę eksperymentalnym składem, jakby trener angielskiego klubu z grupy chciał wyjść przy okazji. Niestety, przy okazji to można wstąpić najwyżej do sklepu po paczkę fajek. Dobra wiadomość numer sześć – słabo grające Odense strzela kontaktowego gola. I wreszcie DOBRA WIADOMOŚÄ† NUMER SIEDEM – gdy wszyscy czekają, kiedy ten pieprzony sędzia gwizdnie i będzie można jechać do domu, akcja rozpaczy daje Duńczykom bramkę. Bramkę, o którą teoretycznie nie powinni specjalnie zabiegać (bo po co?). Bramkę, która teoretycznie nie powinna paść, biorąc pod uwagę różnicę klas między dwoma zespołami.
Gol. Będzie to z pewnością uproszczenie, ale chyba dozwolone – najważniejszego gola dla Wisły strzelił jesienią zawodnik Odense, w spotkaniu z Fulham. Bywa i tak.
Na skutek niesamowitego zbiegu okoliczności, szczęśliwych zrządzeń losu, układu gwiazd i korzystnego biorytmu Wisła awansuje do 1/16. Ostatni raz panowie Fart, Los i Szczęście byli równie aktywni, gdy losowano grupy Euro 2012. Jak tak dalej pójdzie, w przyszłym roku nasza kadra sięgnie po mistrzostwo Europy, Bartłomiej Grzelak się wyleczy, Paweł Strąk schudnie, a Jezus odpowie Darkowi Tuzimkowi na pytanie „jak żyć?”.