Swoje lata świetności ma już dawno za sobą. Wielu ekspertów wciąż uważa go za wybitnego stratega, jednak prawda jest taka, że po pamiętnym finale w Stambule jego kariera zaczęła przypominać równie pochyłą. Rafa Benitez, bo o nim mowa, zamierza wrócić na ławkę trenerską, lecz żaden poważny klub nie jest zainteresowany zatrudnieniem go w roli szkoleniowca.
Jedno trzeba mu przyznać na pewno. Poczucie humoru wciąż go nie opuszcza: – Czekam na poważne oferty. Szukam pracodawcy, który stworzy mi możliwość walki o najwyższe cele – powiedział niedawno angielskim mediom. Po nieudanej przygodzie z Interem powinien nabrać wody w usta i z pokorą podjąć pracę w słabszym klubie. Tym bardziej, że całokształt jego współpracy z „The Reds” pozostawia wiele do życzenia. W przeciągu sześciu lat spędzonych na Anfield Road udało mu się zdobyć jedynie dwa znaczące trofea, Champions League i FA Cup. Oba puchary wywalczył w ciągu pierwszych 24 miesięcy współpracy. Później było już tylko gorzej. Ktoś może powiedzieć, że w 2007 roku po raz kolejny udało mu się dotrzeć do finału Ligi Mistrzów, ale umówmy się, okoliczności, w których jego podopieczni wyeliminowali londyńską Chelsea do dziś wzbudzają wiele kontrowersji. „The Reds” na ten awans zwyczajnie nie zasłużyli. Benitez nie ma żadnego usprawiedliwienia dla swoich niepowodzeń. Zarząd obdarzył go dużym zaufaniem. Forsę na nowych piłkarzy, jak chciał to miał. Do polityki transferowej nikt mu się nie mieszał. Nic, tylko wygrywać. Jednak umiejętne gospodarowanie pieniędzmi nie było jego najsilniejszą stroną. Kibice z Anfield jego transferów nie wspominają najlepiej. Przed rozpoczęciem każdego sezonu zapewniał, że wyciągnął wnioski ze swoich wcześniejszych błędów, a Liverpool jest wreszcie gotów na walkę o triumf w Premier League. Nie widzieć czemu, fani z „The Kop” wierzyli w bajki hiszpańskiego Andersena. Mniej wyrozumiały był legendarny gracz 18-krotnych mistrzów Anglii, Graeme Souness: – Odwracanie kota ogonem i tłumaczenie, że nie miało się wystarczająco dużo pieniędzy w letnim oknie transferowym, nie jest dla mnie wytłumaczeniem. A co z poprzednimi latami? Facet miał pięć sezonów, by zbudować drużynę z prawdziwego zdarzenia – powiedział w gniewnym tonie Souness.
Statystyki nie kłamią. Pod jego wodzą klub z miasta Beatelsów wygrał zaledwie 55% meczów. Dla porównania skuteczność Jose Mourinho wynosi 71%, sir Alexa Fergusona i Roberto Manciniego 59%, a ostatnio krytykowanego Arsene’a Wengera 58%. Powodów do dumy nie ma.
Naiwny Massimo Moratti wierzył, że nieudolny Rafa z powodzeniem zastąpi wielkiego Jose Mourinho. Jego przedterminowe zwolnienie było do przewidzenia, tym bardziej że realia włoskiej piłki były mu zupełnie obce. Po stracie posady tłumaczył się w żałosny sposób, że wbrew pozorom osiągnął z włoską drużyną wiele. – Inter nie potraktował mnie poważnie, nie poznał się na mojej wartości, chociaż wygrałem Super Puchar Włoch i Klubowe Mistrzostwa Świata. Do dziś czuje żal do prezesa klubu – żalił się hiszpański menedżer. Po pierwsze zdobycie Super Pucharu Włoch i Klubowego Mistrzostwa Świata nie byłoby możliwe bez „Mou”, który umożliwił swojemu następcy walkę o „prestiżowe pucharki”. Po drugie ranga tych spotkań w porównaniu do meczów rozgrywanych w Serie A była żenująca. W lidze włoskiej, która obok Champions League była największym priorytetem, zespół zawodził na pełnej linii. Ł»aden szanujący się trener nie chwali się zwycięstwami w meczach o przysłowiową pietruszkę, ale Benitez owszem. Jednym słowem kompromitacja. Rafa chciał się podpisać pod sukcesem swojego poprzednika, lecz Portugalczyk dał jasno do zrozumienia, iż jest odmiennego zdania. – Jego słowa po Klubowych Mistrzostwach Świata? Nie zasługują na komentarz. Oczekiwałem, że w końcu podziękuje mi za sukces, który mu dałem. Zapytajcie kibiców co myślą o nim i o mnie – skomentował obecny szkoleniowiec Realu Madryt.
Największa gwiazda mediolańskiego zespołu, Wesley Sneijder również skrytykował swojego byłego szefa: – Przez niego się męczyłem. Czułem, że coś jest nie tak. W końcu mój organizm nie wytrzymał i doznałem kontuzji. Wszyscy byliśmy uradowani, gdy Leonardo zastąpił Beniteza – oświadczył reprezentant Holandii.
Trzeba przyznać, że tupet to on ma. Po takim paśmie niepowodzeń powinien cieszyć się, że w ogóle wzbudza jakiekolwiek zainteresowanie na giełdzie transferowej. Ktoś może powiedzieć, że jest zbyt ambitny, aby pracować w mało znaczącym klubie. Ale moim zdaniem, nie chodzi tu o ambicję, tylko o nadęte ego. Pobyt w Interze, Liverpoolu i Valencii przyzwyczaił go do pracy w luksusie, na który obecnie zwyczajnie nie zasługuje. Poza tym po co ma się męczyć w egzotycznych krajach skoro Włosi płacą mu za picie drinków w domowym basenie.
Benitez chwyta się wszelakich sposobów, aby zrobić szum wokół własnej osoby. Za pośrednictwem mediów wciąż opowiada o swoich sukcesach z Valencią i Liverpoolem, ale chyba sam nie zdaje sobie sprawy, iż miały one miejsce w odległym czasie. 51-letni trener zatrzymał się na tym samym poziomie, a europejska piłka podczas jego dreptania w miejscu rozwinęła, i wciąż rozwija się w szalonym tempie. Panie Rafa, pora zejść na ziemię i jak mówiła Halinka ze Świata Według Kiepskich: „najwyższa pora wziąć się za uczciwą robotę”.
RADOSŁAW BUDNIK
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]