Wszędzie dobrze, ale w Bremie najlepiej

redakcja

Autor:redakcja

13 listopada 2011, 21:39 • 6 min czytania

W swojej karierze grał w klubach z najwyższej półki, ale nikt nigdy nie nazywał go niezastąpionym ani jedynym. Jest to o tyle zaskakujące, że w ostatnich 13 latach tylko w jednym sezonie nie strzelił ponad 10 goli, więc braku regularności oraz słabej skuteczności nie można mu zarzucić. Co zadecydowało o tym, że Claudio Pizarro nie osiągnął więcej?
W wieku 21 lat trafił do Bundesligi. Pierwszy sezon miał niezły jak na młokosa uczącego się europejskiego futbolu. 15 goli we wszystkich rozgrywkach utwierdziło w przekonaniu włodarzy Werderu, że zrobili dobry interes. Mimo, że z miejsca został pokochany przez kibiców wiadomo było, że prędzej czy później Claudio stanie się bohaterem głośnego transferu. Gdy po sezonie 2000/2001 w Bremie pojawili się wysłannicy Bayernu z walizką wypchaną pieniędzmi stało się jasne, że Pizarro robi krok do przodu w swojej karierze. W Monachium wiązali z nim duże nadzieję. W prasie został ochrzczony dwoma pseudonimami – „Anden Bomber” oraz „Inca God”. Pierwsze sezony pokazały, iż mieli w tym dużo racji. Pierwszą strzelbą na Olympiastadion był oczywiście Giovane Élber i to on zgarniał wszystkie laury, lecz ustrzelenie 15 goli w premierowym sezonie w Bayernie robiło wrażenie. W kolejnych sezonach Pizarro tylko potwierdzał swoją klasę. Jednakże na dobre została mu przypięta łatka drugiego napastnika. Przyjemność bycia najważniejszym atakującym najpierw miał Élber, a następnie Roy Maakay. Mimo to, wydawałoby się, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby kontynuować karierę w Monachium. Do 2007 roku Pizarro strzelił 85 goli dla potentata z Bundesligi. Jednak Peruwiańczyk nie tylko skutecznie trafiał do bramek przeciwników, lecz także na pierwsze strony gazet. Południowoamerykański temperament dawał o sobie znać.

Wszędzie dobrze, ale w Bremie najlepiej
Reklama

Kontrakt Claudio kończył się po sezonie 2006/2007. Pizarro wraz ze swoim menedżerem przedstawili propozycję nowego kontraktu prezesowi Bayernu. Zawierała ona znaczą podwyżkę uposażenia Peruwiańczyka. Karl-Heinz Rummenigge skomentował ofertę jednym zdaniem: „Ktoś, kto chce zarabiać jak Szewczenko, niech lepiej zacznie grać jak Szewczenko”. Claudio potraktował te słowa jako brak szacunku, więc postanowił spakować walizki i szukać nowego klubu, byle jak najdalej od Bawarii. Jako zawodnik z własną kartą w ręku był smakowitym kąskiem na rynku transferowym. Postanowił zaatakować piłkarski Olimp. Podpisał kontrakt z Chelsea Londyn, gdzie jego finansowe zachcianki zostały spełnione.

Na pierwszej konferencji prasowej szczerze stwierdził: „Nie jestem piłkarzem, który strzela 20 czy 30 goli w sezonie. Mógłbym, ale to zależy od tego, jak będziemy grać i czego trener będzie wymagał ode mnie”. Okazało się, że Jose Mourinho wymagał głównie od peruwiańskiego piłkarza wzmożonej rozgrzewki pomiędzy 60. a 70. minutą meczu, ponieważ Pizarro grywał prawie wyłącznie ogony spotkań. „The Special One” tylko cztery razy pozwolił mu usłyszeć pierwszy gwizdek sędziego z murawy boiska. Co najgorsze, Peruwiańczykowi tylko dwa razy udało się znaleźć drogę do bramki rywali w sezonie 2007/2008. Wydaję się, że Pizarro doskonale wiedział na co pisze się podpisując kontrakt z Chelsea. W tym samym okienku transferowym do Londynu za 15 milionów Euro zawitał Nicolas Anelka. Dodatkowo szatnię dzielił z takim tuzem jak Drogba a hojny Romek A. wciąż ślepo wierzył w przebudzenie Szewczenki. Przy tych zawodnikach Pizarro pozostawał napastnikiem drugiej klasy. I tak też traktował go Jose Mourinho.

Reklama

W 2007 roku zdecydowanie głośniej było o Claudio w kontekście jednej z największych afer dotyczących reprezentantów Peru. Według władz piłkarskich w Peru, po remisie 1-1 z Brazylią, największe gwiazdy drużyny na czele z Pizarro oraz Farfanem postanowiły się nieco rozerwać. W hotelu łatwo można było zamówić alkohol, gorzej z prostytutkami, które zostały podobno zamówione przez piłkarzy. Z racji tego, że dwa dni później Peru zostało zmiecione z murawy przez Ekwador 5-1, sprawa wyszła na jaw. Pizarro od początku zarzekał się, że o 23:30 spokojnie odpoczywał w łóżku. Innego zdania była federacja, która wykluczyła zawodników z kadry na 18 miesięcy. Sprawą żył cały kraj, zwłaszcza że piłkarz postanowił nie odpuszczać i podał sprawę do Arbitrażowego Sądu Sportowego w Lozannie. Spotkało się to z niezadowoleniem władz FIFA, które zagroziły Pizarro międzynarodową dyskwalifikacją w razie podania do sądu federacji Peru. Jak się okazało, większe cojones w tej sytuacji pokazał kapitan reprezentacji, który nie przestraszył się ani rodaków, ani światowych władz. Co najważniejsze, CAS zdecydował, że nie ma wystarczających dowodów na postawione zarzuty. Pizarro dostał odszkodowanie, lecz konflikt na linii piłkarz-federacja ciągle trwał, dlatego na zgrupowaniu kadry zawodnik Werderu pojawił się dopiero po trzech latach.

Po nieudanym sezonie w Chelsea, pojawiła się szansa na wypożyczenie do Werderu Brema. Pizarro z chęcią przeniósł się do miasta gdzie zaczynał swoją przygodę z europejskim futbolem jako że w Londynie mało kto już na niego liczył. Równie entuzjastycznie zareagowali kibice, którzy najchętniej kupowali koszulkę z numerem 24 na plecach. Okazało się, że w sytuacji pełnego wsparcia ze strony trenera oraz kibiców Pizarro pokazuje pełnie swoich możliwości. W sezonie 2008/2009 strzelił łącznie 28 goli w tym aż 17 w Bundeslidze. Mimo tylko dziesiątego miejsca w lidze, „Inca God” był chwalony za swoją postawę na boisku. Gorzej było poza nim gdzie po raz kolejny Pizarro stał się jednym z głównych bohaterów skandalu.

Sprawa dotyczy transferu z roku 2001. Wtedy do Werderu został sprowadzony zawodnik Sportingu Cristal, Roberto Silva. Prasa donosi, iż jednym z pośredników transferu był Pizarro. Jest to niedozwolona praktyka, ponieważ czynni piłkarze nie mają prawa bawić się w agentów piłkarskich. Wszystko rozeszłoby się po kościach, gdyby nie to, że do klubu z Peru dotarła wyłącznie mała część sumy, która była zapisana w kontrakcie. Reszta podobno została przywłaszczona przez trójkę ludzi : Pizarro, prezydenta Werderu – Jurgena Borna oraz menedżera, Carlosa Delgado. Co ciekawe, nasz bohater przyjął bardzo ciekawą linię obrony twierdząc, że duża suma pieniędzy na jego rachunku z 2001 roku jest ściśle związana z jego największym hobby czyli handlem końmi wyścigowymi. Do obrony kapitana reprezentacji Peru dołączył jego przyjaciel, były piłkarz Julio Uribe, który powołując się na swoją podejrzanie dokładną pamięć, twierdził , że był on świadkiem zawarcia kilku transakcji dotyczących koni wyścigowych w 2001 roku.

Mimo tych poza boiskowych zawirowań, Pizarro rok w rok potwierdzał swoją klasę. W ostatnich trzech sezonach strzelił kolejno 28, 29 oraz 14 bramek. Jest skuteczny zarówno w Bundeslidze, jak i w Pucharze Niemiec czy też rozgrywkach międzynarodowych. Wraz z Raulem jest doskonałym przykładem jak pięknie można się starzeć w piłkarskim świecie. Mimo 33 lat na karku, wielu obserwatorów jest zdania, że obecny sezon może być najlepszy w karierze dla Peruwiańczyka. Po 11 meczach, ma na koncie 11 bramek oraz 4 asysty. W klasyfikacji kanadyjskiej wyprzedza go tylko Franck Ribery. Claudio Pizarro jest głównym ogniwem w grze Bremeńczyków i wydaję się, że w końcu znalazł miejsce gdzie jest tym „niezastąpionym”.

KUBA WERESZCZYŁƒSKI

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Anglia

Wzruszające chwile na Anfield. Byłe kluby uczczą pamięć zmarłego piłkarza

Wojciech Piela
0
Wzruszające chwile na Anfield. Byłe kluby uczczą pamięć zmarłego piłkarza
Polecane

Znany Austriak kończy karierę. Mistrz olimpijski żegna się ze skokami

Wojciech Piela
1
Znany Austriak kończy karierę. Mistrz olimpijski żegna się ze skokami
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama