Gdy Bóg nakłada krótkie spodenki…

redakcja

Autor:redakcja

04 listopada 2011, 15:14 • 7 min czytania

Che Guevara jako duchowy towarzysz i cygaro będące nieodłącznym elementem życia. Ten, który nie widział przeciwwskazań, by skrytykować Jana Pawła II. Dla jednych obiekt fanatycznej miłości, dla drugich skończony ćpun. Kontrowersyjny? Nie, to zbyt banalne. Piłkarski geniusz? Za bardzo oklepane. Katolicy wierzą, że ich Mesjasz ponownie zejdzie na Ziemię. Są jednak tacy, którzy twierdzą, że nie ma na co czekać. Podobno Bóg stąpa po niej od dawna. Od kiedy? Dokładnie od 30 października 1960 roku. Wtedy narodził się – lub jak mówią inni, został zesłany – Diego Maradona. Poznajcie Iglesia Maradoniana, czyli Kościół wyznawców „El Diego”.
Dla wyznawców niedawnego selekcjonera Albicelestes, era rozpoczęła się w dniu jego narodzin. Swój początek wszystko miało dwanaście lat przed założeniem Kościoła, 22 czerwca 1986 roku. Ćwierćfinał mundialu w Meksyku, Estadio Azteca. Dwa gole Maradony i Anglia żegna się z turniejem. Cały świat w szoku, u większości miesza się on z oburzeniem. Diego nie tylko zdobywa bramkę po genialnym rajdzie, ale też strzela gola ręką. – Ręka Boga – wycedził na pomeczowej konferencji sam zainteresowany. Tak już się przyjęło. Ręka, Bóg – cały Maradona.

Gdy Bóg nakłada krótkie spodenki…
Reklama

Argentyna oszalała na jego punkcie. Tamtejsza dziesiątka była już nie tylko na ustach wszystkich Argentyńczyków, ale z czasem i w sercach kibiców z każdego miejsca na Ziemi. Stał się kimś więcej niż piłkarzem i idolem milionów ludzi. Był opoką i żywym pomnikiem. Piłkarskim świętym. Nie był najlepszy, bo grał w innej lidze. Piłka nożna dzieliła się na Maradonę i resztę, choćby nie wiadomo jak dobrych, to lata świetlne za nim.

Reklama

Absolutny numer jeden wielu kibiców zakończył karierę w dniu 37. urodzin. Wówczas mało kto przypuszczał, że kult Maradony dopiero raczkuje. Zaledwie rok później została założona Iglesia Maradoniana. Kościół Maradony, tłumacząc na nasz język. Data założenia – oczywiście 30 października, przecież nie mogło być inaczej. Tego dnia Alejandro Veron, jeden z założycieli ugrupowania, odebrał telefon. – Wesołych świąt! – usłyszał w słuchawce. Z początku zakłopotany, po chwili odpowiedział z przekonaniem: – Masz rację, przecież dziś narodził się Bóg. Wesołych Świąt! – zakończył. Ten sympatyczny i z pozoru niewinny żart, przyczynił się do powstania jednej z najdziwniejszych religii na świecie. „Tego dnia narodził się bardziej” – słowa, które również padły w przytoczonej rozmowie, stanowią Exodus całej wiary. Rzeczywiście, to był dzień inny niż wszystkie. Inny 30 października. Wyjątkowy.

Dziś Kościół wyznawców byłego piłkarza liczy sobie około stu tysięcy wiernych. Szacuje się, że są rozrzuceni po sześćdziesięciu krajach świata. Nie wszyscy uważają ją za jedyną słuszną wiarę i traktują jako sprawę życia lub śmierci. Dla niektórych jest to rodzaj oderwania od nudnej codzienności. – Mam racjonalną religię i jest nią katolicyzm. Oprócz tego wierzę w to, co podpowiadają mi serce i pasja. A tym czymś jest Diego Maradona – mówi wspomniany Veron. Wiara katolicka nie pojawia się tu przypadkiem – Argentyna jest w zdecydowanej większości krajem katolickim, a Kościół Maradony swoje podstawy i inspiracje czerpał właśnie z niej. Ten synkretyzm religijny miesza ze sobą dwa, z pozoru, odrębne światy. Mimo to, podobieństw jest mnóstwo – masa kapliczek, zdjęcia piłkarza oprawione kwiatami, chrzty, święta…

Image and video hosting by TinyPic

Niektóre z obrzędów budzą zdumienie, na przykład chrzest. W tej wierze żadna data nie jest dziełem przypadku, dlatego ten odbywa się raz do roku, 22 czerwca, podczas trwania Wielkanocy Maradońskiej. Początek jest całkiem podobny – są goście, są i deklaracje. Moment kulminacyjny następuje chwilę później – jeżeli w Biblii główną rolę grała woda, to tutaj – a jakżeby inaczej – piłka i… ręka. Przyjmujący chrzest musi przybrać odpowiednią pozę, a następnie odbić piłkę głową i ręką. Ot, taki jakby cover Diego Maradony podczas meczu z Anglią. – Chcę być częścią życia Diego – argumentował przyjęcie chrztu świeżo upieczony członek Kościoła. Podczas samego aktu, grupa wyznawców śpiewa hymn: – Maradona jest największy, nie ma większego od niego – słowa to niezbyt oryginalne, ale stanowiące dla wielu fundament życia. Dla niektórych prawdziwsze nie istnieją.

Jest Wielkanoc, to i musi być też Boże Narodzenie. Odgadnięcie daty tego święta nie jest nazbyt trudnym zadaniem – chodzi, oczywiście, o trzydziesty dzień października. Jego wierni mają również swój tetragram, dzięki czemu w skrócie mogą zapisywać imię swojego boskiego. D10S. Naciągana teoria głosi, że D od Diego, 10 od numeru na plecach, s jako dodatek. Oficjalna wersja nie mówi o genezie litery D. Jedynkę czytamy jako „i”, 0 jako „o” – wychodzi „dios”. Po hiszpańsku: bóg. Na tym nie koniec inwencji twórczej fanatyków Diego. Dekalog i Modlitwa Pańska obowiązują także fanów talentu Maradony. Przykazania Kościoła Maradońskiego brzmią tak:

1. Piłka musi być najważniejsza, jak ogłosił D10S.
2. Kochaj futbol ponad wszystko.
3. Pamiętaj, aby deklarować bezwarunkową miłość do Diego i futbolu.
4. Broń barw Argentyny i ludzi, którzy jej kibicują.
5. Głoś cuda Diego na całym świecie.
6. Czczij miejsca gdzie głosił i świętą koszulkę jego.
7. Niech wzywaj imienia Diego w stosunku do jednego klubu.
8. Postępuj zgodnie z naukami Kościoła Maradońskiego.
9. Miej na drugie imię Diego i nazwij tak syna.
10. Bądź szybki i nie pozwól, by zwycięstwo wymknęło Ci się z rąk.

A to jeszcze nie koniec. Ojcze Nasz…

Diego nasz, któryś jest na Ziemi
Święć się lewa stopo Twoja
Przynieś nam swoją magię
Niech się pamięta gole Twoje tak w niebie, jak i na Ziemi
Dawaj nam swą magię każdego dnia
I odpuść dziennikarzom ich winy, tak jak i my odpuszczamy je neapolitańskiej mafii
Nie daj nam się złapać na spalonym
Ale zbaw nas od Havelangego i Pelogo
Diego.

Oddziały Iglesia Maradoniana są na całym świecie. Rozpoczynając od Rosario w którym wszystko się zaczęło, idąc przez Montevideo, Madryt czy Barcelonę. To właśnie w stolicy Katalonii działa jedna z najprężniejszych placówek. Na jej czele stoi Victor Bueso, prezes oficjalnej penyi Barcy w Sant Antoni, który wspólnie z Penya Barcelonista Metal Club zajmuje się głoszeniem chwały Diego. Spotykają się w dwóch miejscach – w siedzibie PBMC oraz w restauracji Valldonzella 52, którą nazywają świątynią. Ciężko dojść do optymalnych wniosków, zastanawiając się, co by było gdyby Maradona grał dłużej na Camp Nou. Dwa sezony wystarczyły, aby tamtejsza publika – niczym nastolatek – zakochała się w nim bez pamięci. Trudno się dziwić; w końcu od czasów gry w Barcy, wyższej średniej strzelonych goli już nie miał. Splendoru temu wszystkiemu dodaje fakt, że ostatnio zdają się powracać melodie z przeszłości. Cała Katalonia jest przekonana, że Diego doczekał się następcy, który – o ile już tego nie zrobił – niebawem wyprzedzi go w hierarchii. Jeżeli nie futbolu, to przynajmniej tej klubowej. Chyba wiadomo o kim mowa.

Jego osoba wynosi się ponad wszelkie podziały. Mało kto wyobraża sobie, aby w Polsce czczono Niemca. W Brazylii też nikt nie myślał o kultywowaniu Argentyńczyka. Do czasu. Dopóki nie pojawił się Maradona. Jego wierni są wszędzie, także w Kraju Kawy. W szeregach Iglesia Maradoniana nie brakuje nawet znanych postaci. Być może do takich nie należą jego córki Dalma i Giannina, ale hiszpański piosenkarz Joaquin Sabina, Leo Messi i Ronaldinho anonimami już nie są.

Image and video hosting by TinyPic

Ł»eby nie było jednak zbyt kolorowo – nie wszystkim podobają się zapędy psychofanów. Część Argentyńczyków nie akceptuje postrzegania Maradony nie tylko jako Syna Bożego, ale nawet jako symbolu narodowego. Twierdzą, że nie można tak nobilitować osoby, która ma problemy, choćby takie jak te z narkotykami. Do tego grona należy Carlos Tevez: – Maradona był wspaniałym piłkarzem i jest wspaniałym trenerem. W życiu jednak nie zawsze wybierał właściwe ścieżki – wyznał jakiś czas temu przed kamerami ESPN. No cóż, to ze ścieżkami było dość dwuznaczne.

Trenerem wspaniałym nie jest – to już wszyscy wiemy. A co miało się stać, jeżeli zawiódłby oczekiwania milionów kibiców? – Bogu wybacza się wszystko, prawda? A Maradona jest bogiem – oznajmił jeden z jego wyznawców. Po zakończonych klapą mistrzostwach w RPA, kibice prosili, by Maradona kontynuował pracę z kadrą. Ł»adnego innego trenera nie chcieliby już więcej widzieć na oczy.

Ł»yć nie umierać. Banda fanatycznych psycholi, czy może tylko zapaleni kibice? Jedno jest pewne – w Argentynie futbol jest czymś bezcennym. Tam piłka nie jest dodatkiem do życia. To życie jest suplementem stadionów, piłkarzy i wszystkiego, co z nią związane.

KRYSTIAN GRADOWSKI

Najnowsze

Anglia

Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach

Braian Wilma
0
Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama