Niepodrabialny jest ten nasz „Franz”. Niepodrabialny na tyle, że chcieliśmy go do kogoś porównać, ale fantazji nie starczyło. Znacie jeszcze kogoś, kogo czyny aż tak bardzo by nie szły w parze z zapowiedziami? Kogoś, kto z takim zamiłowaniem sam by sobie zaprzeczał? Dzień w dzień? I tak przez 365 dni w roku? O – w tym jest Smuda konsekwentny: w zaprzeczaniu samemu sobie. I dlatego najlepiej naszego selekcjonera charakteryzuje powiedzenie Jana Tomaszewskiego: „Ma swoje zdanie i sam się z nim nie zgadza”. Tym razem weźmy pod lupę najnowsze powołania do reprezentacji.
Uwaga, Smuda na łamach wtorkowej „Piłki Nożnej”: – Cóż, dla Marcina Komorowskiego reprezentacja, to jeszcze za wysokie progi. Pewnie jeszcze sporo wody upłynie w Wiśle, zanim będzie na tym etapie co moi etatowi kadrowicze.
Hmm, za wysokie progi. No może i tak.
Ale spójrzmy na dzisiejsze powołania. Lista obrońców: Arkadiusz Głowacki (Trabzonspor), Marcin Wasilewski (Anderlecht Bruksela), Łukasz Piszczek (Borussia Dortmund), Damien Perquis (Sochaux), Jakub Wawrzyniak, Marcin Komorowski (Legia Warszawa), Grzegorz Wojtkowiak (Lech Poznań), Tomasz Jodłowiec (Polonia Warszawa).
Ha! Przypomina nam to wypowiedź Smudy też dla „Piłki Nożnej”, dzień przed powołaniami na mecze z Meksykiem i Niemcami. Pamiętacie?
– No i jak podobają się panu postępy Małego?
– Nie przewiduję powołania Patryka na mecze z Meksykiem i Niemcami. To moja odpowiedź.
Trzeba rozważyć dwa warianty. Pierwszy jest taki, że selekcjoner kadry narodowej nie wie, co mówi. A drugi – selekcjoner kadry narodowej usilnie pracuje, by podważyć wiarygodność „Piłki Nożnej”. W tej drugiej kwestii mógłby sobie dać na wstrzymanie. Od czasu wyboru Macieja Jankowskiego na „Odkrycie Roku” nie ma czego podważać.