Przypadki dwóch bratanków

redakcja

Autor:redakcja

24 października 2011, 15:13 • 5 min czytania

Franz Smuda – stosując nazewnictwo Romana Kołtonia – w końcu odnalazł bratnią duszę. Nie jest już tym jedynym, choć dziwne, że jeszcze sam tego nie oznajmił. Mentalny bratanek selekcjonera reprezentacji Polski piastuje analogiczne stanowisko we Włoszech i ma podobny pomysł na kadrę. Krótko mówiąc: komu powołanie, komu, bo idę do domu!
Perquis, Matuszczyk, Obraniak, Roger, Boenisch, Polanski. Oni wszyscy zdążyli już zagrać dla Polski za kadencji Franciszka Smudy i mniej lub bardziej wpasowują się w koncepcję „farbowanych lisów”, a do tego w notesiku od dłuższego czasu podkreślone było jeszcze nazwisko Manuela Arboledy. – Media mnie nie powstrzymają przed takimi praktykami – mówił niedawno. I rzeczywiście, nie powstrzymały. W czasie gdy polscy kibice zajmują się dyskusją nad słusznością działań trenera, Włosi… robią dokładnie to samo. Tamtejszy vis a vis Smudy chce osiągać sukcesy w podobny sposób. A gdy już dodaje mniej więcej, że „kogo ma powoływać, bo chyba nie młodzież, której nie ma”, rysuje nam się wyjątkowo dziwne podobieństwo. To trochę jak w tej historii sprzed kilkunastu miesięcy, gdzie bracia odnaleźli się po trzydziestu latach…

Przypadki dwóch bratanków
Reklama

Gdy cała dyskusja powoli ucicha, selekcjoner rozkręca wszystko na nowo. Bo choć Włosi nie mogą narzekać na brak napastników, to próbowani są kolejni. A tak, żeby była większa konkurencja, jak to niektórzy mawiają. Ostatnio cała debata wróciła do punktu wyjścia, z dodatkową ilością oliwy, bo w doskonale znany już sposób Włosi zyskali nowego reprezentanta. Urodzonego w Buenos Aires.

Tym razem Italia zarezerwowała sobie usługi napastnika Romy, Pablo Osvaldo. Na nic nie działają tłumaczenia obrońców tej taktyki, że wychowany w Argentynie piłkarz grywał już w młodzieżowej reprezentacji Włoch, z którą nawet pojawił się na chińskich Igrzyskach Olimpijskich. Dla nich fakt jest faktem: Osvaldo w Serie A pojawił się dopiero w wieku dwudziestu lat, kiedy to Huracán zamienił na Atalantę. W ostatnim meczu eliminacyjnym do Euro 2012 przeciwko Irlandii Północnej, były zawodnik Espanyolu Barcelona zmienił Antonio Cassano, przez co jego przynależność reprezentacyjna ostatecznie straciła znak zapytania. – Jestem bardzo szczęśliwy, gra dla tej reprezentacji jest moim spełnieniem marzeń – odklepał standardową formułkę zaraz po debiucie. – Osvaldo może być naszym punktem odniesienia w przyszłości. To nowoczesny napastnik z osobowością, wielką siłą fizyczną i znakomitymi umiejętnościami technicznymi – twierdził selekcjoner Cesare Prandelli, który nowego piłkarza Romy powołał w trybie awaryjnym, kiedy to kontuzji nabawili się Mario Balotelli i Giampaolo Pazzini. – W odróżnieniu od Mauro Camoranesiego, którego decyzję zawsze akceptowałem, na pewno będę śpiewał włoski hymn. Moja rodzina pochodzi z Argentyny, ale czuję się Włochem. Moja żona jest Włoszką, dzieci też się tu urodziły – powiedział jeszcze przed informacją o powołaniu. Osvaldo zdobył się przy okazji na ironię: – Część moich krytyków jest śmieszna biorąc pod uwagę, że jestem bardziej Włochem niż część polityków Lega Nord – dodał uszczypliwie w kierunku prawicowej partii.

Reklama

Ale cały proces swój początek miał znacznie wcześniej, bo już kilka lat temu, gdy mówiło się o powołaniu Brazylijczyka Amauriego. Jak już zdawało się, że życiowa forma dryfującego ku trzydziestce napastnika jest przeszłością, to ten otrzymał włoski paszport, a kilka miesięcy później powołanie. Tuż po przejęciu kadry po Marcelo Lippim, Prandelli zdecydował się zabrać go na mecz z Wybrzeżem Kości Słoniowej, który notabene był jak na razie jego pierwszym i zarazem ostatnim meczem dla Squadra Azzurra. W trakcie sezonu Amauriego w Juventusie nikt już za bardzo nie chciał, na czym skorzystała Parma. To jednak nie przekonało selekcjonera, bowiem ten miał już innych asów. Debiut urodzonego w Carapicuíbie piłkarza wywołał poruszenie zarówno wśród kibiców, jak i polityków. – Co Brazylia odrzuciła, to my bierzemy – narzekał Davide Cavallotto ze współrządzącej Ligi Północnej.

Razem z Amaurim szanse debiutu miał Cristian Ledesma z Lazio. El Calibradores w sierpniu co prawda boiska nie powąchał, ale zrobił to trzy miesiące później przeciwko Rumunii. Podobnie jak Osvaldo, Ledesma urodził się w Buenos Aires i do Włoch przybył już jako chłopak mający doświadczenie w argentyńskiej piłce, gdzie grywał dla juniorów Boca Juniors. – Jestem bardzo szczęśliwy, że Prandelli interesuje się moją grą. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze wyśle do mnie powołanie do reprezentacji Włoch – twierdził pomiędzy powołaniem na WKS a Rumunię. Cesare okazał miłosierdzie i sprawił, że na nadziejach się nie skończyło. Oprócz Osvaldo, łączy go też coś z Amaurim – obaj są jeszcze do odzyskania przez swoje macierzyste kraje, choć raczej żaden z nich nie ma ochoty na zmianę miłości. Na WKS powołanie otrzymał i Mario Balotelli, w przypadku którego cała sprawa była odrobinę łatwiejsza, gdyż chłopak urodził się już we Włoszech. Jednak radykalnych kibiców i to nie przekonało, bo kilka miesięcy wcześniej fani Juventusu wywiesili transparent „Nie ma czarnych Włochów”. Jak się okazało – jednak są, chcąc nie chcąc.

Gdy na boiskach RPA świetnie radzili sobie Niemcy, włoscy komentatorzy podkreślali, że jest to wzór godny naśladowania. – Mieszanina narodowości i przeróżnych korzeni przynieść ma Włochom co najmniej podobne rezultaty – twierdzili. Innego zdania jest legendarny Cesare Maldini, który krytykował powołanie kolejnej z nowych twarzy kreatywnego selekcjonera, Thiago Motty. – Jestem przeciwny naturalizowanym piłkarzom w naszej reprezentacji. Czy z 27-30 piłkarzy najlepszym jest Brazylijczyk? Zdecydowanie wolałbym Angelo Palombo niż Mottę w wyjściowym składzie z Niemcami. We Włoszech nie ma już piłkarzy jego pokroju? – grzmiał, pytając retorycznie. Motta już od dawna zabiegał o grę dla kraju z Europy, w czym zresztą popierał go Massimo Moratti, agitując za powołaniem piłkarza Interu. Były pomocnik Barcelony zdążył już nawet zdobyć gola, zapewniając w marcu zwycięstwo nad Słowenią. W jego przypadku kontrowersji było trochę więcej, bo osiem lat temu zagrał dla reprezentacji Brazylii U-23.

Sam Prandelli nie przejmuje się krytyką. – Niech te kontrowersje przejdą już do przeszłości. Jeżeli możecie mieć do kogoś pretensje, to do polityków. To oni ustanawiają prawo. My go nie złamaliśmy i postąpiliśmy zgodnie ze wszystkimi zasadami. Mieliśmy prawo powołać kogoś takiego jak Osvaldo czy Motta – powiedział przed kilkoma dniami.

KRYSTIAN GRADOWSKI

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama