W Polsce bez zmian: Tomaszewski wariatem, a działacze PZPN bez skazy

redakcja

Autor:redakcja

14 października 2011, 13:25 • 3 min czytania

Rzuciły się przydupasy Franciszka Smudy do ratowania wątpliwej reputacji selekcjonera. Krzyczą: – Widzicie? Wszystko już jasne! Wszystko załatwione! Licencję ma legalnie!
A przecież nic wcale jasne nie jest.

W Polsce bez zmian: Tomaszewski wariatem, a działacze PZPN bez skazy
Reklama

Kołtoń cytuje wypowiedź Łybackiej z „PS”, a dla wygody pomija nagranie audio, które zamieszczone zostało na naszej stronie. Tuzimek coś tam jak zawsze bredzi i sprawę uznaje za rozstrzygniętą na korzyść Frania, no i wspomina coś o anonimowych internetowych kundelkach, ale musimy go uspokoić – kundelek i nim się zajmie, i o podłym Nepalu przypomni, ale nie anonimowo, tylko normalnie, skoro Dareczek tak bardzo tego chce. Już wkrótce. Dajmy sobie… trzy tygodnie? Pasuje?

Radzilibyśmy jednak Tuzimkowi zająć się nie kundelkami, tylko robotą w nSporcie, bo zwolnili mu tam połowę ludzi, a poziom tych, którzy zostali jest zatrważający. Na dziś być szefem sportu w stacji nSport to jak być w 2008 roku analitykiem banku Lehman Brothers.

Reklama

OK, do rzeczy. Warto trzymać się faktów – w sprawie licencji UEFA Pro dla Franciszka Smudy NIC nie zostało wyjaśnione. Grzegorz Lato mówi teraz, że Smuda licencję dostał od ministra, co jest oczywistym kłamstwem, bo „Franz” żadnej licencji nie dostał, tylko w 2004 roku chodził na kurs, który jakimś cudem ukończył. „Jakimś cudem” to zresztą bardzo dobre sformułowanie, chociaż często cuda da się racjonalnie wytłumaczyć. Kiedyś był taki program „Nie do wiary” i w jednym z odcinków młody chłopak potrafił sprawić, że woda pojawiała się na ścianie. Myślał tak długo i intensywnie, aż zrobił się zaciek, ale w myśleniu nikt nie mógł mu przeszkadzać – dlatego zostawał w pokoju sam.

Potem się okazało, że gdy wszyscy wychodzili, brał strzykawkę pełną wody i lał. To był ten cud.

Wracając do cudu edukacyjnego – wykładowcą Franka był Włodzimierz Małowiejski i niektórzy nieżyczliwi twierdzą, że Franiu swoją pracę „konsultował” z synem Włodzimierza, Hubertem. Konsultacje – jeśli były – to bardzo udane, a i do wykładowcy „Franz” nabrał sympatii, bo cała trójka udała się potem na Cypr, gdzie Smuda dostał na moment robotę. Aktualnie syn Włodzimierza, Hubert, jest w sztabie reprezentacji.

Pozostaje nierozstrzygnięte (tak, tak, nierozstrzygnięte!), jakim cudem Smuda na kurs w ogóle się dostał. Na pewno nie ścieżką maturalną, co już mamy jasne. Co tak naprawdę dostał od pani فybackiej, jasne do końca nie jest, bo się kobiecina miota, ale – jeśli wierzyć obrońcom selekcjonera – minister dała mu II klasę trenerską. Dobra, przyjmijmy, że faktycznie mu dała II klasę bezwarunkowo, do tego i tylko do tego miała prawo. Problem polega na tym, że posiadacz II klasy trenerskiej nie ma prawa uczestniczyć w kursie UEFA Pro, co łatwo znaleźć na oficjalnej stronie PZPN. I klasy trenerskiej – tak. II klasy – nie.

Wiadomo, że cała sprawa za momencik umrze śmiercią naturalną, bo zbyt wielu osobom na tym zależy, w razie czego zaczną się pojawiać cudownie odnalezione za szafą dokumenty, jak będzie trzeba, to nawet doktorat Smudy z Uniwersytetu Jagiellońskiego, o którym – patrzcie go – całkiem zapomniał. Kołtonie i Tuzimki ogłoszą wtedy: – Pięknie, mamy selekcjonera z doktoratem! Zawsze sprawiał wrażenie nieprzeciętnie inteligentnego!

A z Tomaszewskiego zrobią wariata. W sumie, wszystko bez zmian. Tomaszewski wariatem, a działacze PZPN bez skazy. Tak to już w Polsce jest.

Najnowsze

Anglia

Młodzież w blasku reflektorów. Amorim pozytywnie o grze United

Wojciech Piela
1
Młodzież w blasku reflektorów. Amorim pozytywnie o grze United
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama