Ojrzyński vs Bakero, czyli papierowy pojedynek trenerów

redakcja

Autor:redakcja

14 października 2011, 01:27 • 2 min czytania

W trzeciej edycji papierowego pojedynku, mamy małą premierę. Pierwszy raz zestawiamy ze sobą trenerów. I to takich o kompletnie innym stylu prowadzenia drużyny i zupełnie różnym charakterze. Jeden wygląda jak farmer, drugi jak komandos. Jeden robi coś z niczego, drugi robił nic z czegoś, a teraz odbudowuje swą renomę. Jose Mari Bakero i Leszek Ojrzyński pod lupą ekspertów Weszło.
Pojawienie się obu z nich na poziomie Ekstraklasy od początku budziło spore kontrowersje. Obawiano się, całkiem słusznie, że Bakero przyjechał do Polski, aby odcinać kupony od kariery, co gorsza nie trenerskiej, ale piłkarskiej. Zastanawiać mogły miażdżące referencje, jakie wystawiali mu hiszpańscy dziennikarze. I chociażby to, że w miejscach, gdzie dotychczas pracował, nikt za nim nie płakał. A niektórzy, np. David Albelda, na samą myśl o JMB dostawali drgawek.

Ojrzyński vs Bakero, czyli papierowy pojedynek trenerów
Reklama

W Polsce senor Jose też nie wyrobił sobie zbyt wielu przyjaźni. Skupiał się podobno na innych uciechach życia, a w stosunku do szefa okazywał się, jak to mawia Bobo Kaczmarek, wyjątkowo uległy. Było nieuchronne, że w Polonii prędzej czy później dostanie kopa, choć gdyby nazywał się Kowalski, wyleciałby dużo szybciej. Ale magia nazwiska działała i… działa dalej, choć nie na kibiców, którzy regularnie jeżdżą po nim na forum Lecha.

Podobne doświadczenia przeżywał przed dwoma miesiącami Leszek Ojrzyński. Jemu natomiast dostało się na starcie z zupełnie innego powodu. Fanom nie podobało się, że Korona musiała postawić na wariant oszczędnościowy i wzięła trenera znikąd, bez sukcesów w ostatnich latach nawet na niższym szczeblu. Nie oszukujmy się – wzięto go, bo tani, a że wypalił? Szczęśliwe zrządzenie losu, dar niebios dla działaczy, którzy brali go zupełnie w ciemno. Ojrzyńskiego tak cała sytuacja zmobilizowała, że przelał swą rozdrażnioną ambicję na piłkarzy, a ci „zareagowali pozitiwnie”. Wiadomo, to jego pierwsza praca, niewykluczone, że „wściekło-krwiści” posypią się fizycznie, ale na razie Ojrzyńskiemu wychodzi wszystko.

Reklama

To tak tytułem wstępu. Teraz meritum, czyli oceny:

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Wynik: Bakero-Ojrzyński 114:129

– Bakero to sympatyczny gość, ale jako trener kompletnie mnie nie przekonuje. Często podejmuje dziwne decyzje. Zdarza mu się nie wystawiać kluczowych zawodników, a ma naprawdę super skład – ocenia Andrzej Iwan. – Miał dobre wejście i w Polonii, i w Lechu, ale im dłużej pracował, tym gorzej to wyglądało – dodaje Wojtek Kowalczyk.

– Dziś łatwo jest być pierwszym szkoleniowcem, bo masz trenera od przygotowania fizycznego, od bramkarzy, czasem nawet od napastników. Twoją rolą jest głównie motywacja. Bakero tego nie potrafi. A Ojrzyński, swój chłop, charyzmatyczny, zrobił bandziorów z przypadkowej grupy piłkarzy. I za to brawa – podsumowuje Iwan.

TOMASZ ĆWIĄKAفA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama