Niewesołe jest życie rezerwowego. Niby wszystko w porządku – kasa na koncie się zgadza, nogi nie bolą, a po meczu nie trzeba nawet wchodzić pod prysznic. No bo po co, skoro nie było jak się spocić. W sumie to prawie raj. A jednak czasem człowiek ma dość. Wolałby wstać z tej cholernej ławki, żeby rozprostować kości i pokazać, że jeszcze nie jest po drugiej stronie rzeki. Słowem, chciałoby się pobiegać i zapracować na te tysiące funtów zalegające na bankowym koncie. Oczywiście nie wszyscy tak mają. Taki Carlos Tevez swoją rolą przejął się na tyle, że na boisko wchodzić już nie chce. Ale nie Michael Owen. On chciałby wrócić do gry. Zna jednak swoje miejsce w szeregu i na szansę cierpliwie czeka – liczne kontuzje nauczyły go, że nie można zbytnio marudzić. Ale ostatnio los nie rozpieszcza Owena nawet poza boiskiem.
Od czasu przybycia na Old Trafford w 2009 roku w pierwszej jedenastce wyszedł tylko szesnaście razy. Słabo, jak na byłego reprezentanta Anglii, który grał w Liverpoolu i Realu Madryt. Słabo, jak na piłkarza, który strzelał takie bramki:
Bo Manchester United to w ogóle ciężkie miejsce dla napastników. No chyba, że nazywasz się Wayne Rooney i jeśli jesteś zdrowy albo akurat nie złapiesz głupiej czerwonej kartki, to miejsce w ataku masz przyznane z urzędu. A reszta? No cóż. Berbatow, Owen, a nawet Javier Hernandez – tak często wygląda ławka rezerwowych MU w tym sezonie. Stawiam stówę, że z takim atakiem polską ligę można by wygrać nawet bez bramkarza. No dobra, nie przesadzajmy – nawet z Sebastianem Przyrowskim w bramce.
Ale Owen dobrze wiedział na co się pisze. Dlatego przed startem rozgrywek poważnie zastanawiał się nad opuszczeniem Manchesteru. Mógł przecież znaleźć słabszy klub, w którym z miejsca zostałby gwiazdą. Mógłby teraz siedzieć w Katarze i mijać ogórków, jak slalomowe tyczki. Stało się jednak inaczej. Owen uznał, że jest jeszcze za młody, żeby odcinać kupony w Dausze. – „Boss” powiedział, że widzi dla mnie ważną rolę w zespole, więc zdecydowałem się zostać – tłumaczył swoją decyzję na łamach dziennika „Metro”. Nie wyszedł na tym dobrze. A Ferguson z tą kluczową rolą to chyba trochę przesadzał. W Premier League były snajper Liverpoolu zagrał zaledwie 80. minut. Dołożył do tego świetny mecz w Carling Cup przeciwko Leeds. MU wygrali 3:0, a Owen strzelił dwie bramki. – Jego forma strzelecka jest niesamowita. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że mamy go w zespole – zachwycał się po tym spotkaniu Ferguson. Owen mógł więc po cichu liczyć na szanse w kolejnych meczach. I co? I nic – przeliczył się. Potulnie wrócił więc na ławkę i zajął wysiedziane już wcześniej miejsce koło Berbatowa.
Nie wytrzymał dopiero niedawno. Czarę goryczy przelały słowa prezentera CNN – Piersa Morgana, który otwarcie wyśmiał jego rolę w zespole. A wszystko zaczęło się od tego, że Owen postanowił skorzystać z dobrodziejstw internetu i poinformował świat, że nudzi się w wolny od Premier League wieczór. – Brak meczu ligowego mnie dobija – napisał napastnik „Czerwonych Diabłów” na Twitterze. Riposta Morgana, znanego fana Arsenalu Londyn, była natychmiastowa. – Czyli typowa dla ciebie sobota, „ławkogrzewco” (w oryginale – „benchwarmer”). Juror brytyjskiego „Mam talent” na tym jednak nie poprzestał i dorzucił jeszcze kilka ironicznych słów. – Ja piję za dużo, jem za dużo, ale i tak jestem ciągle w pierwszym składzie mojej redakcji. Internetowa kłótnia obu panów trwała jeszcze przez dobrych kilka minut wpisów na Twitterze i została zakończona przez prezentera propozycją zakładu. Morgan zapowiedział, że jest gotowy postawić tysiąc funtów na to, że utrzyma swoją pracę w CNN dłużej niż Owen pozostanie na Old Trafford. Napastnik MU na razie nie przyjął zakładu.
A trzeba przyznać, że snajper „United” ostatnimi czasy nie ma najlepszej passy. Niedawno jadąc na trening uszkodził oponę w swoim samochodzie. Nie chciał spóźnić się na zajęcia, bo nie w smak mu była słynna fergusonowa „suszarka”. Wezwał więc na pomoc swojego ojca Terry’ego. Do treningu było już niewiele czasu, dlatego nie zastanawiając się długo Michael wsiadł w samochód Owena seniora i popędził nim do ośrodka „United”. Ojciec został na poboczu i czekał na pomoc drogową. Owen junior jechał na tyle szybko, że na zajęcia zdążył i „suszarka” nie poszła w ruch. Do ośrodka treningowego dotarł z takim zapasem czasu, że zdążył jeszcze nawet „zatwittować” i przeprosić ojca, który akurat w ten pechowy dzień miał urodziny.
Ale nie tylko na autostradzie Owen ma ostatnio pecha. W szatni też ma pod górkę. A wszystko przez… puzzle. Koledzy z zespołu zadrwili sobie z niego, kiedy odkryli, że napastnik jest fanem takiej formy spędzania wolnego czasu. Oni kupują nowe samochody, grają na Playstation i jadają w drogich restauracjach, a ten siedzi w domu i bawi się w układanki? To nie mogło ujść mu płazem i wkrótce coś takiego znalazło się na jego klubowej szafce w szatni:
Zgadnijcie, jaki był efekt. Tak, Owen postanowił zmienić hobby.
MACIEJ SYPUŁA
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

