Gdy Joachim Löw rozpoczynał pracę z kadrą Niemiec, Mario Götze obchodził właśnie 14. urodziny, a przykładowy Toni Kroos nawet nie powąchał jeszcze dorosłej piłki. Dziś obaj mają w sumie 31 meczów w narodowych barwach, a reprezentacja Niemiec teraz i wtedy, to dwie całkiem inne drużyny. Löw przebudował ją od A do Z, od początku do końca. Jak policzył jakiś niemiecki „Tygodnik Kibica”, we wtorkowym meczu z Belgią ma szansę wpuścić na boisko PIĘĆDZIESIÄ„TEGO debiutanta w swojej kadencji…
W ostatnim spotkaniu, wygranym 3:1 z Turcją, pierwszy dorosły występ dla Niemiec zaliczył 22-letni Marco Reus. Wcześniej Benedikt Höwedes, jeszcze chwilę przed nim Andre Schürrle. Selekcjoner wprowadza ich tak, jak przecież tyle co wprowadzał Neuera, Özila czy wspomnianego Götze. – Do kadry wchodzi cała plejada młodych. Nowa reprezentacja, która gra zupełnie inną piłkę – bardziej dynamiczną, szybszą, zdecydowaną – mówił Andrzej Grajewski, gdy niedawno, przy okazji meczu w Gdańsku, rozmawialiśmy z nim o futbolu naszych zachodnich sąsiadów.
Tamtejsi publicyści podzielają tę opinię. Niemiecki futbol nie kojarzy się już tylko z siłą, wytrzymałością i dyscypliną, bo teraz stał jeszcze atrakcyjny i efektywny. Mimo to Löw, co naprawdę warto docenić, nie odlatuje z zachwytu, ani nie puszy się jak „piękny Robert”. – Co czuję? Jestem szczęśliwy, ale bez popadania w euforię. Mam zdrowe poczucie rzeczywistości – mówi w niedawnym wywiadzie dla „Bilda”.
Zdrowe poczucie rzeczywistości.
Wie, że nie należy się przesadnie podniecać wygraną z Turcją. Ani tym, że udało się zgnieść i zdominować Austrię. – Będę się cieszył, gdy będziemy potrafili zdominować Brazylię – rzuca dziennikarzom. Bo zanim zacznie głośno mówić o tytułach, chce najpierw mieć pewność, że jego drużyna jest w stanie wywrzeć presję na tych największych. Wierzy, że może to osiągnąć z nową falą młodzieży i dlatego dziś w jego kadrze nie ma już np. Michaela Ballacka. Faceta, którego ceni, szanuje. Może nawet od czasu do czasu z kurtuazji do niego zadzwoni, ale w swojej układance już nie umieści…
Pewnie, że nie jest nieomylny, a powołań nie dostawały od niego zawsze same „Neuery”. Jasne, że przewinął się i Piotr Trochowski, i Malik Fathi czy inny Alexander Madlung, ale ostatnio ten selekcjonerski nos ma coraz więcej wyczucia. Poczucia piłkarskiego smaku. – Löw nie tylko ma wspaniały wybór młodych talentów, ale potrafi wśród tych graczy wyszukać takich o odpowiednich cechach i charakterze. Tych, którzy będą pasować do jego taktyki – pisze w swoim felietonie dawny reprezentant RFN, Gunter Netzer.
– Piłka nożna się zmieniła. Kilku dobrych graczy i jazda do przodu wystarczały może trzydzieści lat temu, ale nie dziś. Barcelona pokazała najlepiej, co można osiągnąć systematycznie budowaną filozofią drużyny – dodaje Joachim Löw.
On tę filozofię ma. Na każdym kroku stara się zachować balans i równowagę. Nie namaści jednego lidera, bo twierdzi, że drużynie go nie potrzeba. Czasem chętnie posadzi na ławce jakiegoś Götze, bo wie, że niejeden wpadał już w pułapkę własnego sukcesu. No i na koniec – zachowa równowagę na boisku. Nie zagra dwoma defensywnymi pomocnikami, bo to przecież bez sensu, by siedmiu zawodników bez przerwy myślało o bronieniu dostępu do bramki. Zagra jednym, a pięciu innych piłkarzy zmusi do większego zaangażowania z przodu.
A przy tym sprawdzi, pomiesza, przetestuje…
Numery 49 i 50 na debiutanckiej liście czekają. Bramkarz Ron-Robert Zieler z Hannoveru i mający chyba nieco większe szanse Ilkay Gundogan. Lista jest długa, ale póki co w Niemczech nikt nie wywleka jej jako listy brudów i pomyłek.
PAWEŁ MUZYKA
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]
