Ci, którzy go dobrze znają twierdzą, że żyje tak beztrosko, że pewnie nie pamięta, do kiedy ma ważny kontrakt. Doświadczenie w Ekstraklasie wciąż ma bliskie zeru, a jednak to jemu Adam Nawałka na początku sezonu podrzucił do szatni bluzę z jedynką na plecach. Dziś Łukasz Skorupski ma według Weszło jedną z najwyższych not z wszystkich bramkarzy ligi i najwyższą z całej kadry Górnika. A na dokładkę – w czwartek zagrał u Stefana Majewskiego i uratował młodzieżówce cenny remis z Portugalią.
W 45. minucie zmienił Filipa Kurto, którego sędzia odesłał z czerwoną kartką, po czym przy pierwszym kontakcie z piłką wybronił rzut karny. Refleks. Zdaniem trenerów, którzy z nim pracowali – to u Skorupskiego największy atut. Taki, z którym trzeba się urodzić.
Będąc obiektywnym – Skorupski nie wybronił w pojedynkę Górnikowi żadnego meczu. Nie zaliczył w Ekstraklasie ani jednego WYBITNEGO występu, ale też żadnego nie „skopał”. Najczęściej bywa poprawny, czasem dobry. Generalnie – nie daje ciała i to na początek wystarcza. – Widać, że chłopak ma talent i cała przyszłość przed nim. Takim jak on trzeba dawać szansę. Szczególnie, że to swój, z Zabrza. Jestem jak najbardziej za nim – upiera się Jan Banaś, jedna z ikon dawnego Górnika.
Kilka lat minęło już odkąd w prasie i internecie pojawiły się pierwsze „gdybanki” w stylu: „Łukasz Skorupski – czy będzie kiedyś gwiazdą?”. Głównie po tym, jak okazało się, że młokosem z Zabrza interesują się skauci Ajaksu i Fulham. Podobno interesowali się naprawdę, tylko rodzicom nie uśmiechało się wypuszczać chłopaka z domu w tak młodym wieku. Uznali, że gra w juniorach Górnika na razie wystarczy i kto wie, czy nie zmarnowali mu całkiem niezłej szansy. Tego nie dowiemy się nigdy.
Tak czy inaczej, Skorupski zamiast przechodzić trudną drogę Bartosza Białkowskiego, powoli walczył o swoje w Zabrzu. Do pierwszego zespołu włączył go Henryk Kasperczak. Ryszard Komornicki zrobił numerem dwa, przed Michalem Vaclavikiem. A Adam Nawałka, choć na początku się wahał, wysłał na pierwsze wypożyczenie. 20-latek przez rundę bronił w Radzionkowie, a prezes Ruchu otwarcie mówił: – Ten chłopak na pierwszą ligę jest już za dobry.
W międzyczasie dogadał się z Arturem Płatkiem i Pogonią Szczecin. Pewnie poszedłby na kolejne wypożyczenie, gdyby nie nagła szansa na powrót do Zabrza. Pomogło zamieszanie z Nowakiem i Stachowiakiem, dzięki czemu do miejsca w bramce został jeden, ostatni rywal. Boris Pesković, którego – o dziwo – Skorupski szybko posadził na ławie i trzymał aż do dziewiątej kolejki.
Nawałka chwali go, że dobrze radzi sobie z presją. Ł»e nie pęka i na boisku ma chłodną głowę. On sam zresztą przyznaje, że woli mecze, w których kotłuje mu się pod bramką, a nie takie, w których można leżeć tyłem do piłki. – Między nim a Borisem cały czas trwa rywalizacja. O wyjściowej jedenastce dowiadują się zawsze przed meczem, ale na dzień dzisiejszy pozycja Łukasza jest mocna. Liczę na niego i myślę, że będzie się dalej rozwijał – mówi szkoleniowiec Górnika.
W jakimś stopniu jest dziś bramkarskim odkryciem ligi. Duży talent, materiał na dobrego bramkarza – tak oceniają go wszyscy. Ale to jedna strona medalu…
Bo niektórzy mówią też co innego. Zdaniem Nawałki – bzdury wyssane z palca. Na przykład, że w głowie mógłby mieć trochę więcej. Ł»e z tym, co ma, nie wiadomo czy na dłuższą metę poradziłby sobie w kopalni, a co dopiero w Ekstraklasie. Tak mówią… Albo że na śląskich dyskotekach, będąc już piłkarzem Górnika, obił niejedną gębę. W końcu zawsze był bardziej rosły od rówieśników. Wychowywany na Zaborzu, mocno kojarzonym z kibicowską „Torcidą”, gdzie do dziś jest ponoć wzorem dla młodych chłopaków.
Sam Skorupski rozmawiać nie chce. Tak bardzo, że zamiast powiedzieć wprost, stosuje serię tanich uników. Raz udaje swojego brata, który twierdzi, że „Łukasz się kąpie”. Później telefonu nie odbiera wcale. Ok, jego sprawa… Nawałka za to broni go mocno: – Pierwszy raz słyszę o jakichkolwiek pozaboiskowych wyskokach. Kto opowiada takie rzeczy? Jestem zdziwiony tą opinią, bo współpracuję z Łukaszem od dwóch lat i jest to zdyscyplinowany zawodnik, pełny profesjonalista.
– Mówią, że w głowie ma różnie, ale mnie to nie interesuje – wstawia się za nim także Jan Banaś. – Ludzie różne rzeczy gadają… Ważne, że jest na tyle rozsądny, że wie, co i jak robić na boisku – dodaje. Z nadzieją, że w kolejnym meczu Skorupski wróci do bramki. Dotąd przecież piłka nie robiła mu w niej zbyt często na złość.
PAWEŁ MUZYKA