W meczu Polski z Koreą było widać, że kapitan naszej kadry się stara. Ł»e mu się chce, że walczy, że nie odpuszcza. Tylko, co w tym dziwnego? Może to, że zazwyczaj, aż tak bardzo mu nie zależy? Czemu zatem zawdzięczamy ten nagły przypływ motywacji? Skąd się wziął? W TVP mówili, że z poczucia odpowiedzialności za drużynę narodową. Może. A, może był jeszcze jakiś inny powód, przez który, aż tak bardzo zachciało mu się chcieć?

I czy to czasem nie ten sam powód, który doprowadził go do frustracji? Bo podobno jest sfrustrowany. Tak przynajmniej poinformował „Bild”, powołując się na wypowiedź w Polsacie, której Kuba udzielił po przegranym meczu z Marsylią. Powiedział, że nie jest do końca zadowolony ze swojej roli w BVB i jeśli to się nie zmieni, to… zmieni klub. W Polsce nie zrobiło to na nikim większego wrażenia, bo przecież wiemy jak ważne jest dla Smudy, żeby jego zawodnicy grali regularnie w silnej zachodniej lidze, czytaj: w Bundeslidze. Gadał o tym i gadał na okrągło. To był jego koronny argument, kiedy zrobił Błaszczykowskiego kapitanem. Ale mówił wtedy też coś takiego: – Na takim piłkarzu, chcę zbudować reprezentację. On coraz mocniej pokazuje swoją odpowiedzialność za zespół. Między innymi, utrzymuje kontakty z byłymi kadrowiczami, interesuje się ich losem. Stara się, by mieli godne pożegnanie z drużyną narodową. Tak się powinien zachować kapitan.
No to chyba coś słabo się starał. Szczególnie, w przypadku pożegnania swojego poprzednika. Musimy mu to jednak wybaczyć, bo miał na głowie swoje własne problemy.
Jest sfrustrowany… No i w sumie trudno się dziwić, bo chłopak wiódł sobie spokojne życie etatowej gwiazdy naszego futbolu, której udało się na Zachodzie, aż tu nagle wylądował na ławce. I to w takim momencie… Gdy Borussia zdobyła mistrzostwo i gra w Lidze Mistrzów. Za chwilę zaczynają się mistrzostwa Europy, a on ma wyprowadzić drużynę gospodarza na mecz otwarcia. A miało być tak pięknie…
I pewnie do momentu pierwszej porażki na Euro – byłoby pięknie. A czemu nie jest? Co stoi na przeszkodzie? Niemiecki brukowiec widzi tylko jeden problem. Nawet go uosabia.
Tak, to on. Mario Götze. Mały człowiek, który stał się wielkim problemem skrzydłowego z Truskolas. Genialny dzieciak wygryzł go ze składu i postawił pod ścianą. Kuba liczył pewnie, że ktoś go szybko podkupi i wszystko będzie jak dawniej. Nawet trafił się chętny – Arsenal, ale oferowane przez londyńczyków 40 milionów, to za mało, żeby wykupić nową gwiazdę Bundesligi. Już sama kwota świadczy o klasie tego grajka, a co za tym idzie, o powadze problemu, z którym musi zmierzyć się Błaszczykowski. Ciężko przypuszczać, żeby wygrał z nim rywalizację. Jurgen Klopp raczej nie znajdzie mu innej pozycji, no chyba, że cofnie go do obrony. A defensywne zadania już teraz nie podobają się byłemu piłkarzowi Wisły. Jakie więc ma wyjście? Modlić się o transfer konkurenta do miejsca w składzie albo dać na mszę z prośbą, aby przytrafiła mu się poważna kontuzja. A, że Kuba jest zadeklarowanym katolikiem, to pewnie obie opcje odrzuci i wtedy pozostanie mu już tylko jedno wyjście. Wyjście z szatni Borussii i to niekoniecznie, trzaskając drzwiami. Bo całkiem możliwe, że pójdzie na wypożyczenie. Chociaż to raczej byłoby mało budujące, gdyby nie znalazł się nikt, kto będzie chciał wyłożyć za niego kasę i to około pięć razy mniejszą niż ta, którą Wenger wykładał za Götze. Teoretycznie, jest jeszcze jedno wyjście z sytuacji. Ale w praktyce, nie ma nawet sensu na nie liczyć. Już chyba nawet sam Kuba się pogodził z faktem, że nie wygryzie młokosa ze składu.
A jeśli tak, to chyba wcale nie Götze jest jego problemem, jak widzi to brukowiec. Może prawda jest trochę inna? Może, to on sam jest swoim problemem? Może warto zadać pytanie: czy to aby na pewno jest odpowiedni kapitan reprezentacji? Bo jeśli nawet znajdzie klub, w którym będzie grał więcej, to stawiamy stówę, że będzie to klub słabszy. Albo w słabszej lidze. Chyba więc już pora trochę zweryfikować wyobrażenie o naszym, wspaniałym zawodniku. Może najwyższy czas dostrzec, że to już nie jest młody i perspektywiczny chłopak, który jechał podbić Bundesligę, a to miał być dopiero początek. Dziś wiadomo, że jej nie podbił i trudno przypuszczać, żeby jeszcze mu się to przytrafiło. Odejście do gorszego klubu będzie oznaczać, że przez czas spędzony w Dortmundzie, nie zrobił oczekiwanych postępów. Nie rozwinął się odpowiednio, a trzeba zauważyć, że jego drużyna – wręcz przeciwnie. Poszła do przodu, a on zamiast pójść razem z nią – stanął i w konsekwencji wypadł ze składu. – Ale na rzecz wybitnego talentu – zaraz ktoś powie i absolutnie, będzie miał rację. Tylko, czy aby nie tak samo, określano Błaszczykowskiego, kiedy wyjeżdżał z kraju? Czy czasem nie pokładano w nim tyle samo nadziei, ile teraz Niemcy pokładają w Mario Götze?
Ciekawe, czy sam zainteresowany, w momencie wyjazdu z Krakowa, poszedłby na układ, który zakładałby, że po czterech latach znajdzie się w tym miejscu, w którym jest teraz? Raczej nie, a to znaczy, że sam chciał osiągnąć coś więcej. A, że nie wyszło… Ktoś powie: – Miał pecha. Zabrakło mu szczęścia. Tu jednak nie ma przypadku. „Nasz Götze” – mimo że już z doświadczeniem, a niby wciąż w sile wieku – okazał się słabszy, niż ten niemiecki, jeszcze nieopierzony.
Ile w tym winy samego Kuby? No, trochę na pewno. Bo czy on teraz dużo lepiej dośrodkowuje niż w Wiśle? Czy dużo lepiej strzela? Czy jakoś znacznie poprawił dokładność podań? Czy dużo częściej strzela bramki? A, może poprawił rażąco uderzenie z dystansu? Czy czasem jego największym atutem, nadal nie jest to, że potrafi szybko zasuwać z piłką przy nodze? A może chociaż o niebo lepiej kontroluje tę piłkę w trakcie biegu? Chyba nie, ale też ciężko chłopaka winić za to, że był wychowany i szkolony w Polsce. Ł»e funkcjonował w absurdalnych realiach naszego futbolu. Który ciągle różni się od niemieckiego tak bardzo, jak Błaszczykowski różni się od Götze.
TOMASZ KWAŚNIAK
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

