Niegdyś wielkich artystów zsyłano do Rosji, teraz samozwańczy geniusze lecą tam z własnej woli. Kasa na koncie się zgadza, ale stranierich z Mickiewiczem łączy jedno – tęsknota za ojczyzną. Wystarczy przyjrzeć się letnim perypetiom pewnego obrońcy, zmienić imię głównego bohatera i scenariusz sitcomu gotowy. Salvatore Bocchetti gwarantowałby niezły spektakl dla niewymagającej gawiedzi. Ostatecznie nie wrócił do kraju, ale zacisnął zęby. Jak tak dalej pójdzie, jego nazwisko znajdzie się na marginesie notesu Cesare Prandellego. Wystarczy, że utrzyma dobrą formę, a pozostanie mu tylko wsiąść w samolot i zameldować się na upragnionym zgrupowaniu.
We wrześniu ubiegłego roku Bocchetti zdał sprzęt w Genoi i wyruszył na podbój Wschodu. Jak to zwykle bywa przy przeprowadzkach z silnej ligi do Rosji, media nie mogły się w niczym połapać. 24-latek na kilka tygodni przed podpisaniem kontraktu stwierdził, że na pewno się tam nie wybiera i odrzucił zaloty Zenitu Sanki Petersburg. Ostatecznie na własne życzenie zamiast pięknego Paryża Północy, zagwarantował sobie blokowiska w Tatarstanie. Prezes Genoi na wieść, że Rosjanie płacą z góry 15 milionów euro, zakrzyknął natychmiast: „a chuj, sprzedam!”. Przekabacenie Bocchettiego też nie było takie trudne, bo za każdy rok gry zgarnia 2,1 miliona euro.
Obrońca od momentu przeprowadzki udawał zafascynowanego nową kulturą, wręcz bezgranicznie zakochanego. Do tego stopnia, że ruszył z nauką języka rosyjskiego, za który chwalili go klubowi koledzy i sztab szkoleniowy. Uprzedzimy fakty – po początkowych ambicjach i pochwałach od kolegów z zespołu dziś nie widać już śladu. Przed kamerami występuje jedynie po włosku. Z biegiem czasów przestało mu się podobać, doskwierało mu zimno i w wolnych chwilach przeglądał albumy zdjęć ze słonecznej Ligurii. W końcu stwierdził w gazetach, że winę za brak powołań do kadry ponosi… jego położenie geograficzne.
– Tak, udzieliłem włoskim mediom wywiadu, w których stwierdziłem, że Rubin zamyka mi drzwi do kadry, ale nie chcę odchodzić. Skupiam się na ciężkiej pracy – twierdził w kwietniu Bocchetti. Z ciężką pracą było u niego różnie, bo dobre mecze przeplatał przeciętnymi. Kto na zdrowy rozum powołałby do „Squadra Azzurra” zawodnika, który najlepsze mecze rozgrywka przeciwko Ałaniji Władykaukaz? Szanujmy się, tak?
Nadeszło lato i uczestnik mundialu w RPA spostrzegł, że tatarska pogoda nadal znacząco odbiega od tej na Półwyspie Apenińskim. – Mam nadzieję, że przez dwa miesiące okienka transferowego uda się dopiąć wszystkich formalności i wrócę do Włoch. To będzie moja największa szansa na powrót do kadry – twierdził. Wciąż naturalnie nie spostrzegał, że kłopot wcale nie leży w jego przeciętnej grze. Oczy otworzył mu dopiero… Domenico Criscito.
Bocchetti musiał parsknąć, kiedy przeczytał, że jego rodak podążył tą samą drogą i z Genoi wyniósł się do Rosji. Minęło parę tygodni i wszystko musiało zamienić się w (nerwowy śmiech), bo… Prandelli wcale nie zapomniał o swoim piłkarzu i stale powoływał go do kadry. Stoper Rubina początkowo machnął ręką i za wszelką cenę próbował przeforsować swoje przenosiny do Neapolu. Rosjanie byli jednak zainteresowany jedynie sprzedażą swojego zawodnika, a Włosi wypożyczeniem. Podobnie potoczyły się rozmowy z Juventusem i 24-latek został na lodzie. Można było się spodziewać, że tym razem wywiesi białą flagę i będzie gotów wylądować nawet w klubie kokosa, byle odbębnić kilka miesięcy do zimy. O dziwo, nic z tych rzeczy i… od niedawna nie ma sobie równych.
Według redakcji popularnego rosyjskiego serwisu Sports.ru Bocchetti jest obecnie trzecim najlepszym obrońcą w lidze, zaraz za Nicolasem Pareją ze Spartaka i Gieorgijem Szczennikowem z CSKA. Kibice oceniają go jeszcze pochlebniej i średnia not za dotychczasowe występy plasuje go na pierwszym miejscu. Criscito pozbawił go jedynego usprawiedliwienia na absencję w reprezentacji, więc pozostało mu tylko wylewać siódme poty na treningach. Idealne wyłączanie z gry Kuranyiego, Woronina czy Kierżakowa nie może jednak przejść na dłuższą metę bez echa. Ostatnie mury legły, Włoch się odblokował. Wystarczyło tylko przyjąć do wiadomości, że ta Rosja wcale nie była zsyłką, a świadomą wycieczką nagrodzoną walizką zielonych.
FILIP KAPICA
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]